Wśród czarnych/Do Europy!
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Wśród czarnych |
Wydawca | Wydawnictwo Zakładu Narodowego im. Ossolińskich |
Data wyd. | 1927 |
Druk | Drukarnia Zakładu Narodowego im. Ossolińskich |
Miejsce wyd. | Lwów — Warszawa – Kraków |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Po naszych polowaniach i badaniach etnograficznych na wybrzeżu Kości Słoniowej serdecznie podejmował nas w swojej stolicy — Bingerville sympatyczny i rozumny gubernator p. Maurice Lapalud.
Zrozumieliśmy tu całą doniosłość tej kolonji, gdzie się mieszczą niewyczerpane skarby — w postaci mahoniu, palisandru i innych drogocennych gatunków drzew, kawy, kakao, bawełny, pieprzu i — możnaby było jeszcze dodać kilkanaście bardzo poszukiwanych produktów, dostarczanych przez wybrzeże Kości Słoniowej.
Dziwne wrażenie wywarła na mnie ta kolonja!
O jakie 150 kilometrów od zupełnie współczesnych miast, jak Bingerville, Abidżan i Grand-Bassam, przebiegają dziewiczą dżunglą słonie i ścigający je ludożercy Guro i Gagua; a tu na południu — doskonała kolej, traktory, piękne budynki szpitali, klubów i will, wieże telegrafu bezdrutowego, stacje doświadczalne, rozbudowujący się port, olbrzymie statki oceaniczne i wielki rozmach cywilizacyjny.
Zupełny kontrast i, zdawałoby się, bez przejść żadnych…
A jednak przejście było!
Były niem laguny…
Bingerville i Abidżan stoją na brzegach tych oderwanych od morza zatok, ciągnących się równolegle z brzegiem oceanu.
Laguny są częścią jego, odciętą przed wiekami i oddzieloną wydmami piasku, poczęści już zarośniętemi dżunglą.
Piękne te laguny — głębokie, lazurowe, spokojne spokojem umierania, otoczone ciemnozielonym wieńcem lasów palmowych!
Nieruchomą, szmaragdową lub turkusową powierzchnią ich suną pirogi murzynów-rybaków, znaczące swój bieg srebrnemi skazami na zwierciadle laguny.
W tem zwierciadle przeglądają się barwne, poszarpane skały północnego brzegu, wierzchołki pierzastych palm i korony ogromnych mahoni. Nad laguną szybuje wspaniały biało-czarny orzeł, wypatrując zdobycz.
Cisza, niczem nie zmącona, panuje tu wszechwładnie. Zdaje się, że tu jest królestwo śmierci i tylko zmienne barwy wody i obłoków zdradzają ruch i życie…
A tam, o jakie dwa kilometry dalej, bije w piaszczysty brzeg potężną, pienną falą ocean, nigdy nie znający spokoju, wytchnienia i jarzma.
Nieugięty, wolny śpiewa on swoją nigdy nie milknącą pieśń bojową, wścieka się lub raduje radością tytana…
Tu na nas czekał duży okręt „Czad“, płynący do Bordeaux, do Europy.
Z jego pokładu po raz ostatni rzucamy spojrzenie na morze drzew, krzaków i trzcin, wśród których spędziliśmy tak długi, pełen trudów, poświęcenia i niebezpieczeństw czas, lecz był to czas brzemienny wrażeniami, czas wymarzony i nieśmiertelny w naszych wspomnieniach.