[169]W LESIE.
Jak mi jest dobrze... Pod pniem starej sosny
Na płaszczu leżę, na posłaniu z mchów
I słucham cichej piosenki miłosnej
I słucham szeptu słodkich twoich słów!
O, takim głosem kochania i wiosny
Mów ty mi ciągle, nie milknij, a mów!...
Dąb rozłożysty szumi pieśń wiekową,
Czarne jałowce grają sosnom wtór...
Słyszysz jak płynie nam pieśń ponad głową?
To brzmi potężny starej kniei chór —
Przyrody wielką, tajemniczą mową
Rozhowor z nami zaczął senny bór...
Przytul się do mnie... zamknij jasne oczy
I cała zamień się w subtelny słuch...
Z brzozy płaczącej zielonych warkoczy
Wnet ku nam wyjdzie leśnych polan duch
I szereg faunów wesołych wyskoczy
I z drzew kwiecisty strząśnie na nas puch...
I zapomnimy, że jest jakieś życie,
Które jak morze rozhukane grzmi,
Że burze łamią, każdy kwiat w rozkwicie,
Wszystkie niwecząc ułudy i sny,
I będziem marzyć, aż o bladym świcie
Zbudzą nas chłodne srebrnej rosy łzy...
Tak mi jest dobrze... Pieśń, co się kołysze
Pośród gałęzi tych cienistych drzew
W duszy mej w słodką układa się ciszę,
Jak burz, co przeszły, konający wiew,
A ciebie tulę w ramionach i słyszę
W tętnicach twoich pulsującą krew...
Zdzisław Dębicki.