[200]W pilnej sprawie.
Przed mieszczańską klientelą
Nic mnie z grzechu nie oczyści:
Adwokacka moja teka
Rdzawo-żółtych pełna liści.
Poprzez parki, po za miastem,
Jam dziś jechał w pilnej sprawie,
Lecz ją cudny dzień jesienny
Z mojej myśli wygnał prawie.
Te pożółkłe akty w tece
I czerwone assygnacyje,
Które dano mi na koszta,
Mają wszelką bytu racyję.
Lecz do duszy stokroć więcej
Przemawiają oczywiście
[201]
Te pożółkłe liście brzozy
I czerwone klonu liście…
Ej, woźnico, wstrzymaj konia,
Daj mi mały odpoczynek,
Z tego parku moim miłym
Pragnę posłać upominek.
Mój woźnica młody chłopak
W moje ślady poszedł skoro;
I zerwaliśmy obydwaj
Najpiękniejszych liści sporo.
W sentymentach dla natury
Ledwiem nie grzązł tak dalece,
Żem wyrzucić chciał papiery,
By mieć więcej miejsca w tece.
Lecz i tak dziś moja teka
Rdzawo żółtych pełna liści:
Przed mieszczańską klientelą
Nic mnie z grzechu nie oczyści.
............
Przy tym dniu słonecznym w parku
Z mego czoła zeszła chmura:
[202]
Ach, najczystszych uciech czarą
Zawsze poi nas natura!
A więc piłem całą duszą
Z tej upojeń słodkich czary…
Ale wiatr już strącał liście —
Najpiękniejsze wiosny dary.