Walki w obronie granic/Rozbicie niemieckiego pociągu pancernego pod Chojnicami

<<< Dane tekstu >>>
Autor red. i wybór Alojzy Horak
Tytuł Walki w obronie granic
1 — 9 września
Podtytuł Kampania wrześniowa w oświetleniu niemieckim
Wydawca Wojsk. Biuro Prop. i Ośw.
Data wyd. 1941
Druk Thomas Nelson and Sons Ltd.
Miejsce wyd. Londyn
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
ROZBICIE NIEMIECKIEGO POCIĄGU
PANCERNEGO POD CHOJNICAMI.
»Kampferlebnisse aus dem Feldzug in Polen«.
Wczesnym rankiem 1 września niemiecki pociąg pancerny, podstępnie zaawizowany jako pociąg tranzytowy, zgodnie z obowiązującym rozkładem kolejowym wjeżdża na dworzec w Chojnicach, gdzie napotyka na opór polski. Oto, jak opisuje tę walkę jeden z załogi pociągu.


»Tak jak przez pierwszy most, udaje się nam przejechać bez żadnego wypadku i przez drugi: wzmożone tempo, po tym parę sekund oczekiwania w napięciu i już przejechaliśmy. I wreszcie, kiedy mijamy trzeci most, wynurzają się nagle z mgły domy, wieże wodociągowe, a w dalszej odległości zarysy miasta — dojechaliśmy do dworca kolejowego Chojnice...
I oto padają pierwsze strzały, Polacy zorientowali się w położeniu. Nasze karabiny maszynowe odpowiadają... Podczas tej walki Polacy zrywają most tuż przed dworcem. Towarzyszy temu gwałtowna detonacja, od której trzaskają szyby w oknach. Pociąg podjeżdża do jeszcze niezniszczonej części mostu, aby zdobyć swobodne pole dla obstrzału z ciężkich karabinów maszynowych i dział. Oddział obsadzający, złożony z 20 ludzi, pozostaje sam na dworcu. W pociągu są już pierwsze straty przy przednim dziale, wywołane odłamkami nieprzyjacielskich granatów. Mimo to działo owo kilkoma celnymi strzałami tłumi nieprzyjacielski ogień, wychodzący z leżącej tuż po lewej stronie dworca wieży wodociągowej.
Tymczasem walka na dworcu staje się coraz zawziętsza. Widocznie nastąpiło polskie przeciwuderzenie. Przeciwnik strzela z karabinów maszynowych, dział polowych i przeciwpancernych. W tych warunkach nie pozostaje nic innego, jak załadowanie wysadzonych oddziałów. Próba wysłania łącznika na dworzec, aby odwołać oddział, nie udaje się — łącznik zostaje zabity.
Pociąg zmuszony jest po raz trzeci przejechać ponad przejazdem, który może być lada chwila wysadzony w powietrze. Już widzimy polski oddział minerski przy robocie, lecz nasze karabiny maszynowe rozpraszają go. Możność przejechania zapewniona. Na dworcu wzywamy wysadzony oddział do pociągu za pomocą sygnałów dawanych gwizdkiem lokomotywy. Oddział ten pędzi ku nam wśród polskiego ognia. Z chwilą kiedy polscy jeńcy, służba kolejowa, zostają także zmuszeni do wsiadania, ogień ustaje. Strzelając, zajeżdża pociąg ponownie przed miasto, przejeżdżając po raz czwarty przez most, przy czym niszczy granatami ręcznymi oddział minerski, który ponawia próbę zatrzymania pociągu. I znowu, skoro tylko zdobywa sobie pole do strzelania, staje pociąg.
Nagle z najbliższej odległości dostajemy ogień polskich dział przeciwpancernych. Celny strzał przebija wieżę dowódcy i zabija go. Komendę obejmuje jego zastępca. Tak jak poprzednio, wszystkie nasze karabiny maszynowe starają się zwalczyć ogień nieprzyjacielski — równocześnie pociąg cofa się powoli, nie chcąc dać z siebie przeciwnikowi nieruchomego celu. Lecz nasze karabiny maszynowe mogą powstrzymać ogień tylko części nieprzyjacielskiej broni.
Tylne działo bije w kilka znajdujących się o jakieś 70 m. domów, w których ukryli się polscy żołnierze. Pociski wyrywają w nich wielkie dziury. Karabiny maszynowe młócą wzdłuż żywopłotu, za którym roi się od Polaków.
Raptem gwałtowny wstrząs przewraca obsługę. Pociąg wjechał na most, który tymczasem został wysadzony. Tylny wóz roboczy runął razem z mostem, tylny wóz z działami wisi wykolejony przy pociągu. Natychmiast padają rozkazy: oba wozy odczepić i jechać naprzód. Załoga przesiada się, wozy zostają odczepione, lecz rozkazu wyjazdu niesposób wykonać. Pociąg stoi, nie możemy się ruszyć ani naprzód, ani w tył, stanowimy na wysokim nasypie wielki stojący cel, odcinający się wyraźnie na tle rozjaśniającego się nieba. Już uderza wzmożony ogień działa przeciwpancernego o ściany pociągu, które być może tylko dlatego wytrzymują, że pociski trafiają pod zbyt małym kątem. Już zajeżdża z odległości około 1.500 m. na prawo nieprzyjacielska bateria i strzela do nas granatami. Z chwilą kiedy w pociąg trafiają pociski artyleryjskie, pozostaje tylko jedna możliwość — wszyscy wysiadać!«



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Alojzy Horak.