<<< Dane tekstu >>>
Autor Stanisław Ignacy Witkiewicz
Tytuł Warjat i zakonnica
Podtytuł czyli niema złego, coby na jeszcze gorsze nie wyszło
Pochodzenie Skamander, R. 5, z. 39
Data wyd. marzec 1925
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


AKT III
Odsłona 1

Ta sama dekoracja. Noc. Pali się lampa u sufitu. Siostra Anna rozwiązuje kaftan Walpurgowi.

SIOSTRA ANNA Bardzo zmęczyłeś się, mój biedaczku najdroższy?
WALPURG Nic a nic. Spałem cały dzień jak zabity. Odespałem piętnaście lat bezsenności. Czuję się świetnie. Siostra Anna zdejmuje mu kaftan. On się obraca twarzą do niej. A nawet wiesz: po tem wszystkiem ta cela wydaje mi się jedynem godnem mnie miejscem zamieszkania. Nawet nie mam ochoty wyjść stąd. Przeczytaj wierszyk. Mam tremę — sam nie mogę.
SIOSTRA ANNA czyta Ach — to cudne:

„Ja czytam Biblję pod drzewem, a czas ucieka,
I czają się narkotyki wśród słońcem, rosą i kwiatami okrytych krzewów,
Pośród rannego wietrzyka powiewów.
Mleka mi dajcie — mleka prosto od krowy,
I jaj — prosto od kury;
Chcę być zdrowy, chłop morowy,
Chcę głowę trzymać do góry.
Wtem małe pytanie: „poco? czy warto?“ —
I gębą otwartą
Wchłonąłem wszystkie naraz jady
I jak chusta, jak papier, jak prześcieradło blady,
Rzuciłem się w wir nieznanej bitwy z nieznanym wrogiem —
Może szatanem jest, a może Bogiem.
To nie jest żadna bitwa.
To tylko: „Skróć cugle! Broń do ataku! Marsz!!
To tylko w cudze czaszki wbity mych mózgów farsz“.


Wspaniałe! Ale jak będziesz ze mną, wszystko będzie inaczej. Prawda? Żadnych jadów. Ja ci zastąpię wszystko.
WALPURG Może tak będzie. Przedewszystkiem jednak, mimo wszystko, trzeba się stąd jak najprędzej wydostać. Tylko zbytecznie nie zachwycaj się memi utworami. To jest początek zupełnie nowych rzeczy, ale samo przez się to jest nic.
SIOSTRA ANNA siadając przy nim Wiesz — mam wyrzuty sumienia, że jestem tak szczęśliwa. Ach — gdybym mogła choć trochę cierpieć. Mnie też nic nie obchodzi już życie poza tą celą. Gdyby nas tu zostawili razem na wieczność całą, nie pragnęłabym już niczego. Tak strasznie mi z tobą dobrze. Wszystko nabrało znaczenia. A pomyśl, ile czasu żyłam w zupełnym bezsensie. Muszę ci się przyznać, że to, żeś zabił Burdygiela, podnieciło mi zmysły wprost do szału. Tak strasznie mi się podobasz. To potworne.
WALPURG obejmując ją z nagłą żądzą Moja przewrotna dziewczyna. Innym tonem. Gdybym mógł jeszcze pisać, kiedy zostaję sam. Muszę się zupełnie opanować, żeby ten bałwan nie kazał mi wkładać kaftana. Wczoraj nie mogłem się przezwyciężyć: musiałem zabić tę bestję.
SIOSTRA ANNA Nie mów już o tem, Mieciu. Odpocznij. Oprzyj się o mnie i zapomnijmy o wszystkiem. Chciałabym ci wynagrodzić te dwa lata męki. Tak nic niewiadomo, co nas czeka.
WALPURG Wszystko będzie jeszcze dobrze. Wyjedziemy gdzieś daleko, aż do tropików. Tam byłem z nią. Na Cejlonie. Ale teraz cień jej nie będzie nam przeszkadzał. Tamto było obłędem, takim samym, jak twoja miłość do tego twojego idjoty. Jesteśmy dla siebie przeznaczeni. Jesteśmy tą idealną parą ludzi, którzy musieli się spotkać we wszechświecie. Ach — czemu to nie stało się wcześniej!
SIOSTRA ANNA A może tak jest lepiej? Inaczej nie potrafilibyśmy cenić siebie wzajemnie.
WALPURG Daj usta. Kocham cię. Ty jedna łączysz się we mnie z tem wszystkiem, co mam napisać. Dla ciebie mogę stworzyć rzeczy, któreby bez twojej miłości na zawsze zostały niewypowiedziane.
SIOSTRA ANNA Mój jedyny... Całują się długo, coraz namiętniej. Nagły trzask odryglowywanych drzwi i wpadają: Grün, dwóch posługaczy i siostra Barbara. Tamci zrywają się.
WALPURG Za późno! Staje z rękami skrzyżowanemi na piersiach. Siostra Anna siedzi stężała z przerażenia i wstydu.
GRÜN Ha, ha! Raczej za wcześnie. To tak, siostrzyczko! To na tem polega zbawienne działanie na mego pacjenta. Stoją wszyscy tak, że Grün bliżej ich dwojga, dalej na prawo siostra Barbara, a jeszcze dalej posługacze. Tworzą rząd równoległy do rampy. Miał jednak rację nieboszczyk Burdygiel. Siostra Anna rzuca się ku niemu, lecz mdleje i pada. Ale psychoanaliza i z tem potrafi się załatwić.
SIOSTRA BARBARA To straszne! Zbrodniarz i rozpustnica w habicie! Ja tego nie przeżyję Zakrywa oczy rękami.
GRÜN do posługaczy Brać go w kaftan! Ja mu pokażę! On ukrył przede mną nieznany kompleks, A udawał, że ma kompleks siostry. Ale w kłamstwie musi też być ukryta prawda. To jest zasadnicze twierdzenie Freuda Posługacze rzucają się na Walpurga.
WALPURG strasznym głosem Stać wszyscy na miejscu!! Ani kroku!!! Wszyscy zatrzymują się w pewnych pozycjach, zaskoczeni tym krzykiem, i „tak trwają“. Walpurg z szaloną szybkością wydobywa krzyż ze szpary w tapczanie i krzyczy. Teraz ja wam coś pokażę, psychiczni mordercy!! Tamci, jak zahipnotyzowani, zastygli w czających się ruchach. Hołota!!! Skacze na stół, wybija krzyżem dwie szybki w oknie i zawiązuje za pręcik między niemi jeden rękaw kaftana. Drugi zawiązuje sobie na szyi i staje na stole, zwrócony do widowni, z rozkrzyżowanemi rękami, pochylony naprzód, w pozie takiej jakby miał się rzucić w dół. A teraz patrzcie co będzie, i niech ta zbrodnia spada na was! Robi ruch rzucania się.

Odsłona druga (bez antraktu)

Przez ten czas, kiedy kurtyna jest zapuszczona (powinno to trwać jak najkrócej), aktor odwiązuje się i szybko wychodzi do garderoby, a funkcjonarjusze teatralni zawiązują na rękawie kaftana manekina zupełnie podobnego do Walpurga (maskę musi wykonać dobry rzeźbiarz), ale w stanie powieszenia — i następnie uciekają czem prędzej. Kiedy kurtyna się podnosi, wszyscy na scenie powinni stać w tych samych pozycjach, co w odsłonie 1-ej. Trwa to przez chwilę (1 — 2 sekund).

GRÜN rzucając się ku trupowi Walpurga Odciąć go!!! Posługacze rzucają się i zdejmują trupa Walpurga z rękawa od kaftana. Grün go bada. Siostra Anna zrywa się.
SIOSTRA ANNA Co się stało?!!
SIOSTRA BARBARA Powiesił się twój kochanek, ty bezwstydnico! To się stało. Niech ci Bóg odpuści... Ja nie mogę. Zamknę cię na całe życie. Zgnijesz w lochu... Ty... Dławi się z wściekłości i oburzenia.
SIOSTRA ANNA patrzy na trupa Ach! Ach! Ach!! Z nagłą furją To wyście go zabili — zbrodniarze!! Rzuca się do trupa.
GRÜN wstając Trup. Kręgosłup złamany. Epistropheus wlazł mu w rdzeń przedłużony. Okaz przepadł. To jest pytanie, czy umarł jako chory, czy też to było właśnie ostatnim czynem chorego, przez który mógł się wyleczyć? A może powiesił się już jako zdrowy? To byłoby okropne!
SIOSTRA ANNA przy trupie Niech pan go ratuje zamiast gadać głupstwa! On jest jeszcze ciepły.
GRÜN Powiedziałem, że nie żyje. Nie zna siostra zupełnie anatomji. Centr oddychania zniszczony. Tu nawet psychoanaliza nic nie pomoże. Ale co on ma w ręku? Czemu on szybę wybił? Kompletnie zapomniałem o tym problemacie. Podchodzi do trupa.
SIOSTRA ANNA wyrywa krzyż z zaciśniętej ręki trupa. To moje! Ja nie dam! Dałam mu to tylko jako talizman!
GRÜN Dawaj to siostra w tej chwili. Wyrywa jej krzyż z ręki. Krzyż. Ten, który miała zawsze na piersiach. Zwraca się do siostry Barbary.
SIOSTRA BARBARA Powtórne świętokradztwo. Quelque chose d’énorme! To krzyż jej matki, który pozwoliłam jej nosić w drodze łaski, za nienaganne sprawowanie się. Siostra Anna wstaje i zataczając się jak pijana podchodzi do siostry Barbary.
SIOSTRA ANNA Łaski! Przebaczenia! Ja umrę z rozpaczy. Teraz nie mam już nic: nawet możności pokuty. Pada przed siostrą Barbarą na kolana.
SIOSTRA BARBARA Na ulicy twoje miejsce! Ścierka! Oh, quelle salope! Precz ode mnie! Siostra Anna klęcząc pochyla się twarzą do ziemi i zastyga w tej pozie. Ręce ma kurczowo wpite w pomięte ubranie głowy. Siostra Barbara klęka i modli się.
GRÜN No — Alfred! Pafnucy! Bierzcie trupa numer dwudziesty do prosektorjum. Ten idjota profesor Walldorff będzie chciał z pewnością krajać mózg, szukając zmian anatomicznych. Cha, cha! Niech szuka! Posługacze biorą tymczasem trupa Walpurga i zaczynają nieść ku drzwiom. Do siostry Anny. No — siostro Anno: wyjdźcie raz z tego odrętwienia i chodźmy stąd nareszcie. W tej chwili drzwi się otwierają, i wchodzi Walpurg. Jest ogolony zupełnie, wąsy y compris. Włosy przystrzyżone. Ubrany jest w doskonale skrojony żakiet. Ma żółty kwiat w butonierce. Za nim wchodzi Burdygiel ubrany w czarny anglez. Na ręku niesie suknię kobiecą w tonach czarnych, niebieskich i fioletowych i również damski kapelusz. Za nim ukazuje się profesor Walldorff.
WALPURG Alinko! Wstań! To ja: Miecio. Wszyscy dębieją. Siostra Barbara zrywa się z klęczek. Grün z otwartemi ustami wpatruje się w Walpurga, nie mogąc złapać tchu. Posługacze wypuszczają z rąk trupa Walpurga, który wśród ciszy z hukiem wali się na ziemię. Siostra Anna zrywa się i patrzy oniemiała na Walpurga.
SIOSTRA ANNA rzucając się ku Walpurgowi Mieciu! To ty naprawdę!?! A to? Wskazuje trupa Ach — wszystko jedno, ja chyba oszaleję ze szczęścia! Jaki ty śliczny jesteś! Mój jedyny! Pada w jago objęcia. Całują się.
BURDYGIEL Idziemy na miasto. O — tu jest suknia dla pani, panno Alino i kapelusz. Wybraliśmy to naprędce z Mieczysławem. Tak na oko. Musi pani się przebrać. Może tymczasem wystarczy.
WALPURG Chodźmy. Teraz naprawdę jestem zdrów zupełnie: zdrów i szczęśliwy. Napiszę cudowne rzeczy. Wyprowadza Alinę. Za nim wychodzi Burdygiel.
BURDYGIEL Bywajcie zdrowi, Grün. A zanalizujcie się po tem wszystkiem gruntownie. Wychodzi. W drzwi wsuwa głowę profesor Walldorff.
WALLDORFF No i cóż, moi państwo? Chi, chi, chi!!
GRÜN zbielałemi ustami Pro-fe-so-rze... Ja... Ja nie wiem... Krzyczy nagle strasznym głosem. Ja nie wiem co to jest, u djabła!!! Podchodzi powoli do drzwi, trzymając głowę w rękach. Siostra Barbara patrzy obłędnie i groźnie. Posługacze patrzą to na trupa, to na Walldorffa.
WALLDORFF A nic. Skończyłem z psychjatrą. Wracam do chirurgji. Operacje mózgowe uczyniły mnie kiedyś sławnym. A Burdygiela biorę na asysten...
GRÜN rzucając się na niego Aaaaa!!! To jest szantaż!!!
WALLDORFF O nie! Odtrąca go. Hop! Sijup! Zamyka drzwi i zaryglowuje je od zewnątrz. Grün staje bezradnie i patrzy dziko na pozostałych.
GRÜN Teraz — o — w tej chwili — zrobił mi się nowy kompleks, Ale jaki? Krzyczy. Ja nie wiem, co to jest to wszystko! Posługacze odskakują nagle od trupa Walpurga i z rykiem dzikiego strachu rzucają się ku drzwiom i gorączkowo próbują je otworzyć.
SIOSTRA BARBARA z dziką rozpaczą Oto jest cała wasza psychjatrja!! Z płaczem. Ja na stare lata nie wiem już kto jest warjatem — ja, czy pan, czy oni. O, Boże, Boże! Zmiłuj się nade mną. Ja chyba już oszalałam. Pada na kolana, wyciągając ręce ku niebu.
ALFRED To myśmy teraz warjaty. Zamkli nas na amen. A ten leży znowu, a tam wyszedł ten sam dwudziesty bez brody.
PAFNUCY wskazując na Grüna To ten — ten je najgorszy warjat. Bić go! Fred! A ino! Póki siły starczy.
GRÜN Stójcie! Ja wam to wytłumaczę. Może przytem sam sobie to wyjaśnię.
PAFNUCY A tłumacz to sobie, kiedyś taki mądry. A naści! Uderza go. Za nim rzuca się Alfred, i obaj okładają Grüna. Siostra Barbara rzuca się na ratunek i miesza się między bijących się. Powstaje tak zwana „obszczaja rukopasznaja schwatka à la manière russe“, przypominająca t. zw. „samossoude“. Wszyscy czworo tarzają się po ziemi, łupiąc się wzajemnie co się zmieści. W tę kupę walczących wmieszany jest trup Walpurga, który przewala się między nimi bezwładnie. Oślepiające błękitne światło, puszczone z góry z reflektora, oświetla tę scenę. Lampa górna gaśnie, i w ostrym, eliptycznym kręgu świetlnym widać tylko kotłującą się miazgę ciał. Podczas tego kurtyna wolno zapada.

7 stycznia 1923[1]
Stanisław Ignacy Witkiewicz







  1. Piekielny wprost pomysł dekoracyjny zrobił do sztuki tej artysta-malarz Iwo Gall. W razie ewentualnego wystawienia należy się w tej sprawie zwrócić do niego. Warunek formalny autora: bez tego nic z tego. Adres: Kraków, Rynek 6, 3 p., nad sklepem p. Praussowej.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Stanisław Ignacy Witkiewicz.