Wazowie (Niewiadomska)/Liberum veto

<<< Dane tekstu >>>
Autor Cecylia Niewiadomska
Tytuł Wazowie
Pochodzenie Legendy, podania i obrazki historyczne
Wydawca Gebethner i Wolff
Data wyd. 1921
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Liberum veto.
(1652).

Co to znaczy?
To jest prawo zerwania obrad sejmowych słowem veto czyli: »Nie pozwalam«.
Jeżeli jeden poseł nie zgodził się na to, co wszyscy zgodnie uchwalili, i wyszedł, mówiąc: veto (nie pozwalam), wszystkie obrady i cały sejm na nic. Nieważny jest, nic nie znaczy.
Chyba, że poseł cofnie swoje veto.
Zobaczymy teraz, kiedy po raz pierwszy złość i głupota skorzystała z tego prawa.
Było to w następnym roku po bitwie pod Beresteczkiem. Groziła wojna z Moskwą, która postanowiła zagarnąć Kozaków pod swoją opiekę i oderwać od Polski bogatą Ukrainę, tak bardzo jej potrzebną; — tumanił i groził zarazem Chmielnicki. Zdaje się, że sprawa całego narodu domaga się od wszystkich jedności: trzeba uchwalić podatki i zdobyć się na wojsko.
A sejm tymczasem — zamiast myśleć o obronie — marnował czas na sporach i pretensjach różnych prywatnych osób. Zarzucano królowi, że po bitwie beresteckiej nie ścigał Chmielnickiego, nie korzystał ze zwycięstwa. Choć temu nie był winien: wbrew jego woli i rozkazom rozeszły się z pod Beresteczka chorągwie, twierdząc, że ich służba i wojna skończone, że nieprzyjaciel więcej głowy nie podniesie.
Król był bezsilny i bardzo strapiony. Podobno zrobił mu to »na złość« Radziejowski, człowiek bardzo przewrotny i nikczemny, lecz wielki magnat, licznych mający stronników. Tam buntował na polu bitwy, tutaj wichrzył na sejmie na zgubę kraju i własną.
I tym sposobem nadszedł ostatni dzień sejmu, a nic nie uradzono o rzeczach najważniejszych.
Co począć?
Król prosi o przedłużenie sejmu na dni parę.
Na to zaczyna się wrzawa i spory. Jedni rozumieją, że inaczej być nie może, i gotowi się zgodzić, choć gniewa ich czas zmarnowany; inni dowodzą, że to być nie może — czas upłynął i sejm zamknięty.
Tymczasem zmrok zapada.
W wielkiej sali coraz ciemniej, ale światła nie wnoszą, gdyż obrady przy świecach byłyby nieważne. Takie prawo.
Przed marszałkiem tylko płonie jedna świeca, aby mógł odczytać głośno złożone przed nim papiery, w których zawiera się wszystko, co w ciągu obrad uchwalono.
Coraz ciemniej. Na ławach, krzesłach już nie widać osób, rysują się tylko jakieś cienie niewyraźne, słychać głosy, nie wiadomo do kogo należące.
Noc zapada.
Zdaje się jednak, że rozsądek weźmie górę, sejm o parę dni przedłużą.
Wtem ktoś składa przed marszałkiem nowy papier, prosząc o niezwłoczne odczytanie głośno.
Maksymiljan Fredro zbliża się do świecy, czyta:
»Na przedłużenie sejmu nie zezwalam«.
Poseł z Upity, Siciński.
Jakby piorun uderzył, w sali zaległo milczenie.
— Nie puszczać go! — odzywa się ktoś wreszcie. — Niech odwoła.
Ale Siciński zniknął. Wymknął się z sali, z miasta, już go nie odnajdą.
Więc co począć?
— Jeden poseł nie ma prawa gubić kraju — przemawia znów głos jakiś. — Jest nas dosyć, aby stanowić.
Zagłuszyła go wrzawa i krzyki:
Liberum veto! — Prawo! Prawo posła! Nie damy go odebrać! Prawo! — Kto śmie przeciwko prawu się odzywać! To nasza wolność! Prawo!
— Złe prawo zmienić trzeba.
— Niema zgody! Prawo! Nie damy sobie wydrzeć! Veto!
I gromadą ruszyli ku drzwiom.
W sali została garstka.
Ze łzami w oczach przystąpił marszałek do króla, ażeby go pożegnać. Tyle trudów, kosztów i czasu — zmarnowane, obcy posłowie świadkami nierządu.
Imię Sicińskiego hańba okryła na wieki. Podanie mówi, iż ziemia nie chciała przyjąć jego trupa i wyrzuciła go z siebie. Setki lat pozostawał bez mogiły, wzgardzony i poniewierany. Dzisiaj jeszcze podobno widzieć go można w kruchcie kościelnej w Upicie — sczerniały, wyschły, półnagi, straszny.
Czy on jednak tylko był winien? Cóżby znaczyło jego »nie pozwalam«, gdyby nie było takich, którzy je uznali? Gdyby większość, rozumniej patrząc na sprawy kraju, spełniła obowiązek?
Szaleńców nikt nie słucha. A złe prawo odmienić trzeba.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Cecylia Niewiadomska.