Wczasy warszawskie/X
<<< Dane tekstu | |
Autor | |
Tytuł | Wczasy warszawskie |
Data wyd. | 1872 |
Druk | Drukarnia S. Orgelbranda Synów |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Wątpię czy kto słyszał kiedy o stronnictwach między matematykami lub fizykami. Tymczasem między ekonomistami, publicystami, teologami ciągle toczą się spory świadczące o istnieniu różnicy w zapatrywaniu się, czyli o istnieniu stronnictw. Dla ściślejszego jednak określenia rzeczy nadmienię, iż nazwa stronnictwa właściwa jest tylko dla politycznych odcieni, że walczące z sobą na polu religijném strony nazywamy sektami, a na teoretyczném, naukowém, szkołami. Zdarza się jednak, iż nazw tych niektórzy używają bez różnicy. W niniejszym artykule wszakże będziemy przestrzegali właściwości każdéj nazwy.
Na pytanie zatém: dla czego między matematykami lub fizykami nie ma i nie może być szkół, jest tylko jedna odpowiedź, mianowicie: że mają ustalony język, t. j. że do tych samych wyrazów wszyscy jednakowe przywiązują znaczenie. Do wyrazów: ułamek, jednomian, wielomian, wykładnik, trójkąt, bok, kąt, ciężar gatunkowy, siła ciążenia i t. p. to samo znaczenie jest przywiązane w New-Yorku co i w Warszawie. Mówiąc o tych przedmiotach, matematycy lub fizycy nie mogą się nie rozumieć, albowiem do użytych wyrazów i terminów tę samą myśl łączą i używają ich tylko w oznaczonym zakresie. Wyrazy języka używanego przez nauki ścisłe, są jak dobra moneta pod stemplem państwa wybita, przyjmowana wszędzie w téj saméj wartości. Dobry, ścisły język, to dobra i porządna nauka. Chwiejny, nieokreślony ściśle język, to źródło nieskończonych sporów we wszystkich sprawach, jakie umysł ludzki porusza. On to jest ojcem wszystkich sekt, szkół i stronnictw. Nie mówię, żeby nie było różnic leżących w rzeczach i pojęciach, ale to uważam za pewne, że główne leżą w wyrazach, w języku. Brak utartego języka w naukach społecznych prowadzi do zamieszania, z pośród którego wychodzą radykalni, umiarkowani, demokraci, arystokraci, malthuzyanie, socyaliści, idealiści, realiści, deiści i wielkie wojsko innych. Pod temi nazwami jedni rozumieją czarne, drudzy białe, a rozumieją dla tego, że w definicyach użytych przez twórców już leżał brak ścisłości, pozwalający na najsprzeczniejsze pojmowanie rzeczy, o któréj mówili lub pisali. Podobnież i w sprawach publicznych, w rozprawach parlamentarnych lub nawet prywatnych, prawie wszystkie nieporozumienia pochodzą, ztąd, iż do tych samych wyrazów nie wszyscy to samo przywiązują znaczenie. Ztąd zatém wynika, że dla zmniejszenia liczby sporów, czyli co na jedno wyjdzie stronnictw, sekt i szkół, należałoby się zgodzić na ścisły język w każdym zakresie naukowéj pracy. Lecz tu zaraz nasuwa się pytanie: czy taki język jak w matematyce i innych naukach doświadczalnych, można zaprowadzić i w naukach społecznych?
Gdyby człowiek był tak nieruchomym wyrazem, jak liczba jest wyrazem niezmiennych stosunków, możnaby niewątpliwie jego czynności, pobudki, uczucia w stałe ująć termina, a tém samem i naukę o nim uczynić stałą. Gdy jednak jest przeciwnie, gdy na czyny ludzkie składa się tyle wpływów, gdy go tak mało znamy osobliwie pod względem umysłowéj organizacyi, gdy dotąd każdy co innego rozumie pod wyrazem dusza, uczucie, wola, swoboda i t. p., oczywiście i stałéj, ścisłéj terminologii być nie może. Gdy zaś wszystkie nauki społeczne o człowieku rozprawiają, więc i one poty nie będą ścisłemi, póki człowiek nie będzie lepiéj poznany. O języku zatém matematycznym na tém polu mowy być nie może, a tém samem i o zniknieniu różnic w zapatrywaniu się na stosunki ludzkie, czyli innemi słowy, że stronnictwa, sekty i szkoły są nieuniknionym następstwem obecnego stanu wiadomości naszych.
Nadmieniłem, że wprawdzie głównie brak ścisłego języka i równie ścisłych definicyj wytwarza różnice w zapatrywaniu się na sprawy religijne, ekonomiczne lub polityczne, jednakże dodałem, że te różnice leżą i w rzeczach samych. I rzeczywiście, gdyby np. ktoś w rozprawie etycznéj zapatrywał się na wartość czynów ludzkich ze stanowiska konieczności a drugi ze stanowiska wolnéj woli, tedy spór między nimi pochodziłby nie ztąd, jakoby konieczność i wolność miały być tém samém w gruncie i tylko innym wyrazem oznaczone, lecz ztąd, że tak konieczność jak i wolność jeden inaczéj, drugi inaczéj pojmuje, czyli że tu już nie chodzi o same wyrazy, lecz i o rzeczy. Jedno zapatrywanie się prowadzi do innych następstw, drugie do innych. Lecz gdyby nawet obaj spór wiodący z jednego wychodzili stanowiska, ale wprzód tego stanowiska nie określili, nie zgodzili się na zakres i treść wyrazów, konieczność lub wolność, także do tego samego wypadku rozumowania nie dojdą.
Przyjąwszy tedy jako rzecz dowiedzioną, że w naukach społecznych nie mamy ścisłego języka, że brak jego mocno opóźnia postęp samych nauk, że zatém i istnienie rozmaitych stronnictw jest konieczne na teraźniejszym stopniu naszych wiadomości o człowieku, rozważmy, jakie jest znaczenie stronnictw.
Najprzód to zdaje się jest pewném, iż w krajach nie mających odrębnego życia politycznego, stronnictw prawdziwych być nie może. Jeżeli zaś są, to tylko teoretycy podobający sobie w takiéj lub innéj formie rządzenia, których więc upodobanie wcale biegu rzeczy nie zmienia. Co innego w społeczeństwach uorganizowanych w pewne formy bytu publicznego, gdzie pewne warstwy rodowego pochodzenia, pewne interesa żywo obchodzące mnóztwo ludzi, koniecznie popychają ich ku sobie i tym sposobem pomagają do utworzenia się stronnictw. Innemi słowy, gdzie tylko są w grze interesa a razem jest możność ich obrony, wnet naturalną siłą wystąpią obrońcy tych interesów, i za pomocą bądź prassy, bądź przedstawicieli sejmowych uwydatnią swoje stanowiska to jest podzielą się na stronnictwa. W przeciwnym razie, gdzie nie ma interesów (nie koniecznie ekonomicznych), tam i stronnictw być nie może, albo też będą sztuczne, bez dostatecznéj liczby przedstawicieli. Bywają to stronnictwa czczych deklamatorów, którzy za pomocą utartych a pięknie brzmiących haseł biją się z wiatrakami. Są to teoretyczni zaściankowi politykarze a raczéj plotkarze.
Istnienie stronnictw dowodzi różnicy zdania w zapatrywaniu się na pewne sprawy publiczne i na drogi, jakiemi te sprawy mogą, być przeprowadzone. Gdy zaś jak wiadomo ani pojedynczy człowiek, ani stronnictwo nieomylności sobie przypisywać nie mogą; ztąd głos drugiéj strony a do tego przeciwnéj, może sprawę wyjaśnić. I dla tego to stronnictwa przez ścieranie zdań mogą się bardzo przyczyniać do lepszego załatwiania spraw przychodzących na publiczne rozprawy. Przeciwko podobnéj walce trudno coś powiedzieć, byle była prowadzona z umiarkowaniem, i byle rzeczywiście ogólny pożytek był na widoku przeciwników.
Zdarza się jednak, że stronnictwa walczą z sobą nie dla tego, żeby doszedłszy władzy przeprowadzić w swoim duchu załatwienie jakiejś sprawy, lecz żeby swoimi stronnikami, krewniakami i kreaturami obsadzić zyskowniejsze urzędy. Wówczas podobne stronnictwa są najzgubniejszemi i prowadzą kraj do upadku. Tak np. czytamy, że w Unii północno-amerykańskiéj umiarkowani i radykalni demokraci, agitując za wyborem prezydenta z jednego lub drugiego stronnictwa, głównie mają na widoku dostanie się do władzy, a za pomocą władzy przeprowadzenie swoich kandydatów na posady administracyjne, sądowe, wzięcie w swoje ręce zyskownych przesiębierstw, jak koleje żelazne i t. p. Stronnictwem powodują nie idee, nie forma rządu, nie interesa ogólne, lecz tylko osobiste.
Jako ważną korzyść z istnienia stronnictw można i to przytoczyć, że coraz nowi ludzie przychodzą do steru władzy. Ludzie stojący na czele rządu, mając wiele do myślenia i do działania, często wśród wielkich przeciwności, nadzwyczaj prędko się zużywają, tak, iż gdy przychodzi nowa a niespodziewana sprawa, już umysł ich nie może dorównać trudności i posiłkują się tylko próbami, przechodząc z jednych do drugich. O ludzi, jak nazywają, politycznych wszędzie niesłychanie trudno. Nowe stronnictwo może przyprowadzić świeże siły i zdolności, dla których otwiera się droga do sławy, a interes ogólny zyskuje staranniejszych i bystrzejszych sterników. Niejaki przykład tego widzimy w Anglii. Tam torysowie i whigowie z daleka tylko przypominający konserwatystów i radykalnych na lądzie europejskim, na przemiany się wysadzają z krzeseł rządowych. Tak gdy szło niedawno o odebranie charakteru rządowego anglikanizmowi w Irlandyi lub o stosunki rolnicze w tymże kraju, torysowie mocno zubożeni w ludzi zdolnych, musieli ustąpić miejsca dzisiejszemu gabinetowi, który wyszedł z łona whigów i sprawy rzeczone, szczególniéj kościelną, przeprowadził. Czasami dzieje się i tak, że stronnictwo zasiadające w oppozycyi obiecuje przeprowadzić jakąś sprawę popularną, byle tylko przeciwników wysadzić i usunąć od władzy, chociaż samo w zasadzie było przeciwne projektowanemu załatwieniu. I w takim razie jednak interes publiczny zyskuje.
Powiedziano wyżéj, iż stronnictwa tam tylko mogą naturalnie istnieć, gdzie są przedstawicielami realnych interesów, czy to chodzi o jakieś zmiany w zasadniczych ustawach, czy też o ważne reformy na polu ekonomicznym. Ztąd jednak nie wynika, że już nie ma żadnych innych interesów, które nazwijmy sobie umysłowemi, a które także wytwarzają w obronie swojéj stronnictwa. Jakkolwiek może być prawdą w części, że wiek nasz głównie przemysłowy, materyalne interesa rozumie i dla idei, dla zasad walki nie wszczyna; przecież nie wszyscy takim tylko dotykalnym sprawom są oddani, ani nawet ci co są im oddani, jeszcze tak zupełnie pewnych idei nie są pozbawieni.
W tym wieku tak okrzyczanym za zmateryalizowany, widzimy podnoszone i gorąco roztrząsane sprawy religijne tak dobrze jak w 16-tym. Do palących jak nazywają spraw, należy dzisiaj rozdział kościoła i państwa, wyłączenie kościoła ze szkoły, pytanie czy humanizm czy empiryzm ma służyć za podstawę w wychowaniu młodzieży i t. p. Tu już w walce są nietyle interesa materyalne, ile raczéj pewne idee, zasady, przekonania. A te przekonania i wyobrażenia przeniknęły do mass ludowych, które na wyborach sejmowych głosują za tymi, co wyznają tylko co przytoczone mniemania, lub też za tymi, co chcą pozostać przy starym porządku rzeczy. I znowu z powodu tych podniesionych spraw nowych tworzą się stronnictwa, które wprowadzają gdzie mogą życie nowe, idee czyli wyobrażenia.
Mając za niejaką wskazówkę przeszłość i obecność, można utrzymywać, że nowych spraw i wątpliwości nigdy nie zabraknie, a tém samem że i stronnictwa broniące ich lub im przeciwne zawsze będą istniały. Leży to w naturze człowieka, który nie może jednego przedmiotu doskonale poznać, a cóż dopiero spraw zawikłańszych i poplątanych z innemi! Jeden tak, drugi inaczéj tę samą rzecz widzi. Lecz jeżeli stronnictw, szkół i sekt uniknąć niepodobna, gdy one w części mają i dodatnie znaczenie, jednakże zdaje się, że możnaby ich liczbę zmniejszyć przez wyrobiony ściślejszy język w naukach społecznych, przez definicye jasne i zupełne, przez wypędzenie tułackich wyrazów nie wyrażających odpowiednich sobie rzeczy i stosunków, lecz fantazyjne, indywidualne urojenia.
Jako wniosek z powyższego rozważania wynika, że stronnictwa są konieczne gdziekolwiek ludzie żyją w społeczeństwie, że są one tam tylko naturalne gdzie przedstawiają walne interesa, że o tyle są usprawiedliwione, o ile przeprowadzają sprawy obchodzące dobro ogółu, a godne potępienia gdy tylko osobisty zysk mają na celu. Nareszcie jako korolaryum wynika i to, że stronnictwo i jego koryfeusze narzucający się społeczeństwu za sterników i doradców, tylko w zakresie prawem dozwolonym mogą się spierać i walczyć z sobą. Wyjście z tych granic jedynie w stanie anormalnym mogłoby być rozumiane, lecz nie zawsze usprawiedliwione.