[273]WENECYA.
(Z CEZARA LEVI.)
Jak zjawisko jakieś złudne,
Istna morza ta królowa,
Z fal powodzi, pyszna wschodzi,
A w błękicie skroń swą chowa;
Bizantyńskie gmachy cudne,
Na klasycznej wzrosłe ziemi,
Tu wdziękami lśnią wschodniemi.
Jej kościoły i wieżyce,
Jej pałaców płaskie dachy
Strojne w spiże. Złote krzyże
I jej kopuł srebrne blachy
Odzwierciedla lagun lice;
A jej stopy marmurowe
Myje ze czcią morze płowe.
Słońca złocą ją promienie,
Mrok, w objęciu swem namiętném.
[274]
W tajemnicze i zwodnicze,
A z urokiem jakimś smętnym.
W zagadkowe stroi cienie;
Morze zdala ku niej wzdycha,
A królowa mówi z cicha:
„Czemu nocą przy gwiazd blasku,
Przy księżyca świetle drżącém,
Rzucasz łoże, lube morze,
Mnie zostawiasz w świecie śpiącym
Samą... aż do jutrzni brzasku?
Gdzież to fala cię uniosła?“
Milczy fala, milczą wiosła.
„Pomnę, jak dawnemi czasy,
Nad powierzchnią twoją szklistą
Wciąż piosenki — brzmiały dźwięki...
Wszystko w dal umknęło mglistą,
W przeszłość, tę, tak pełną krasy,
I w świetności strojną czary,
Gdyś książęce niósł mi dary!“
„Pod me stopy tron tyś rzucił,
Skroń koroną mi ozdobił; —
W długie lata — panią świata,
Adrjatyku! tyś mnie zrobił.
[275]
Dzisiaj wołam, byś mi wrócił
Swe pieszczoty, świetność dawną,
W dziejach taką wielką, sławną,
Adryjatyk odpowiada
Tym jej skargom, tym jej żalom
Jej westchnieniu, w wiatru tchnieniu,
Jej szemrzącym lagun falom:
„Piękna moja, biada, biada!“
I w dalekiej od niej stronie
Głos ten tęskny niknie, tonie.
„Sławie twej zawistne rzeki,[1]
Chciwie się do lagun garną
W wód twych zdroje. Trud mój, znoje,
Wszelka walka moja marną!
Cofam, cofam się na wieki,
A gdzie dzisiaj są topiele,
Zwolna, luba! grób ci ścielę!“
Tam, gdzie lew skrzydlaty leży,
Gdzie dziś tłumy gwarnie krążą
Pod kolumny, gdzie tum dumny,
[276]
Gdzie arkady gmachy wiążą,
Głośnem echem głos ten bieży:
„Nikt że nie ma siły tyle,
Aby wydrzeć cię mogile?!...“
Janina Łozińska.