[10]
WETERAN
Stryjowi memu Bogumiłowi Gałuszce
Z twych źrenic, dziś wyblakłych, z pod krzaczastych brwi
sypały się gromowe, migotliwe mioty
ongiś za dawnych lat —
a w piersi się panoszył duch jakowyś lwi,
co gnał cię po gwiazd wieniec promienny a złoty
na świat — —
Dziś zapomniano cię — —
staruch tyś, nędzarz, kaleka,
od lat we wielkie zapadnięty karło — —
I cóż kogo obchodzi buta twojej krwie —
ona droga na Sybir daleka,
po której wodzisz źrenicą zamarłą? — —
Cóż tam komu rok dzisiaj sześćdziesiąty trzeci? — —
Strawy do ust nie dźwigniesz prawicą obrzękłą — —
Tyś dziś jak żołnierz stary z dziecinnych rupieci,
któremu dawno serce sprężynowe pękło — —
Czasem jeszcze podejdzie do cię ktoś z litości
z pytaniem: Jak tam zdrowie panie jenerale? —
i dyskretnie ziewając, jak zwyczajem gości,
udaje, że rozumie, nie słuchając wcale — —
[11]
Siedzisz i dumasz godziną zmierzchową:
jakoweś defilady: obraz zblakłych scen — —
a dokoła nad twoją opuszczoną głową
w tykotaniu zegara chybota się sen — —
I nikogo nie zdziwi, gdy zamkniesz powieki — —
W jeneralskie cię znowu ustroją lampasy —
ze schowków twe ordery przełożą do trumny
i wyprawią ci pogrzeb, pogrzeb pierwszej klasy,
wielki, szumny — —
I przyjdą poczciwe ludziska
z ostatnią — jak to mówią — posługą:
przepatrzą na klepsydrze litery nazwiska,
a potem rzeszą długą
popłyną, towarzyską bawiąc się rozmową
za twoją trumną — —
I nawet nie zasłyszą, jak po chmurnej dali
niebieska artylerja z rumorem przeleci
i ze szańców tatrzańskich salwę honorową
na rozkaz Boga wypali
nad twą mogiłą, za rok sześćdziesiąty trzeci — —