[12]
ZWYCZAJNA HISTORJA
Umarł dziś dziadzio nad ranem —
w swoim maleńkim umarł pokoiku,
po chrześcijańsku, pojednany z Panem,
cicho — bez krzyku — —
Leżał już parę miesięcy —
czasem pokaszlał tylko cichuteńko —
ot, taki nędzny skrzat — —
Jadał już tylko jajeczko na mięko,
nic więcej — —
Miał ponoć przeszło osiemdziesiąt lat — —
Bóg wziął — —
Był już prawie ślepy — —
Siadał niekiedy skulony na łóżku
i pykał fajkę na krótkim cybuszku —
czasem pokiwał siwiuteńką głową
i nos wycierał chustką fularową — —
A twarz miał taką strasznie pomarszczoną,
jak skórka zmarzłej, siwej kalarepy — —
Do siebie czasem uśmiechał się pono — —
Nie golił się także od tygodni paru:
zarastał jakoś szaro‑zielonawo
[13]
i wciąż poprawiał drut u okularów
zgrzybiałą ręką to lewą, to prawą — —
Pomarł dziś rankiem dziadunio —
ot taki krzaczek, taki człeczy strzęp — —
Pożegnał się wczoraj i z Józiem i z Dziunią,
co to w pokoju jadalnym tak krzyczą — —
(Ubyła jedna do karmienia z gęb —
bo na rodzinę ciężko urzędniczą — —)
I zamówili w podwórzu u cieśli
zwyczajną trumnę (to przecie do ziemi)
i w tajemnicy na cmentarz wynieśli
schodami tylnemi — —
Bo frontem się sprowadzał już lokator nowy,
co czynsz obiecał dać iście książęcy — —
dobito targu paru ledwo słowy:
za pokój dziadka dał kilka tysięcy — —