Wiadomości bieżące, rozbiory i wrażenia literacko-artystyczne 1879/55

<<< Dane tekstu >>>
Autor Henryk Sienkiewicz
Tytuł Wiadomości bieżące, rozbiory i wrażenia literacko-artystyczne 1879
Pochodzenie Gazeta Polska 1879, nr 269
Publicystyka Tom IV
Wydawca Zakład Narodowy im. Ossolińskich, Gebethner i Wolff
Data powstania 1 grudnia 1879
Data wyd. 1937
Druk Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Miejsce wyd. Lwów — Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały zbiór artykułów z rocznika 1879
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


55.

Czystość języka. Poruszamy sprawę nie nową i poruszaną już niejednokrotnie, zawsze dotąd bez skutku.
Niedawno jeszcze, bardzo poważne głosy zarzucały pismom naszym, że bez żadnej potrzeby używają takiego nadmiaru cudzoziemskich wyrazów, iż zagłuszają prawie niemi język rodzinny.
A jednak chwast pleni się i pleni z dnia na dzień coraz więcej. Dzikość i pstrocizna wyrażeń wzrasta, oszpeca język, zmienia go na szwargot jakiś, niszczy jego piękność, powagę, szlachetność.
Słowacki w uniesieniu słusznej dumy mówi, że gdyby Jan z Czarnolasu zmartwychwstał, toby rozumiał jego język, i siadłszy w progu dworca „cicho mżąc“ rozważał sobie tę cudną mowę, o której śnił pod mogiłą.
My dziś piszący nie możemy tego o sobie powiedzieć, prędzej by bowiem spytał nas Jan z Czarnolasu: „Coście zrobili ze spuścizną?“ Doprawdy, rzucaliśmy w czystą wodę tyle gruzów z Bóg wie jakich domów branych, żeśmy zmącili jej przezrocze. Dawna twarz nie przejrzałaby się już w niej jak w zwierciedle. W ogrodzie rodzimych kwiatów zasadziliśmy tyle obcych, że trudno poznać własną glebę.
Od słów przejdźmy do bijących w oczy dowodów. Weźmy nasze dzienniki. Jakim to językiem wszystko pisane? Co znaczą takie wyrazy, jak: fuzja, misja, presja, subwencja, oktrojowanie, rewokacja, intonacja, fluktuacja, leader, premier, fakelcug, ensemble, komunikat, batuta, elew, adept, kampania, bilon, ekspedycja, liberalizm, renta, alarmiści, manewr, emisja, żyrowanie?...
Kto by uwierzył, że wyrazy te zostały wybrane od jednego, jakby powiedzieć, rzutu oka z dwóch tylko dzienników wczorajszych?
Dokąd idziemy? Co to za język?
Płynież to z niewiadomości piszących? Nie! to raczej swego rodzaju tężyzna, to chęć wydania się uczonym, w językach biegłym, z różnemi nazwami obeznanym i do zrozumienia nie łatwym!
W rzeczywistości to śmiecie i strzępki obce.
Nie wytykamy nazwisk, nie pragniemy uczyć nikogo, pragniemy tylko zwrócić uwagę na owo rozpasanie się i nadużycia. Dośćże raz tego! Żal serce ściska, gdy wspomnieć, jak Brodziński jeszcze mówił, że ten nasz język to szemrze słodko jak strumyk, to szumi jakoby szumem dębów odwiecznych z powagą wielką i uroczystością i mocą i potęgą.
Żal tym, którzy prawdziwie usiłują rodzinną mowę zachować, — do nich więc, do wszystkich piszących się zwracamy.
W losów zmiennej kolei wiele minęło, wiele zmieniło się, wiele przeszło.
Strzeżmyż tego, co trwa.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Henryk Sienkiewicz.