Wiadomości bieżące, rozbiory i wrażenia literacko-artystyczne 1879/89
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Wiadomości bieżące, rozbiory i wrażenia literacko-artystyczne 1879 |
Pochodzenie | Gazeta Polska 1879, nr 277 Publicystyka Tom IV |
Wydawca | Zakład Narodowy im. Ossolińskich, Gebethner i Wolff |
Data powstania | 11 grudnia 1879 |
Data wyd. | 1937 |
Druk | Zakład Narodowy im. Ossolińskich |
Miejsce wyd. | Lwów — Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały zbiór artykułów z rocznika 1879 |
Indeks stron |
W imie nędzy. Im większe mrozy dokuczają biedakom, tem większa ich liczba ciśnie się do cyrkułów, które dają nocleg i szklankę herbaty.
Kto widział choć raz w życiu mieszkania ludzi bardzo ubogich, żebraków, biedniejszych wyrobników, albo poszukujących pracy, ten ich nie zapomni nigdy.
Zima przyrzuca ciężaru do brzemienia, jakie dźwigają nędzarze. Widzieliśmy kilka dni temu w ich mieszkaniach wodę zamarzłą w garczkach, śnieg na popiele w piecach; szron pokrywał sienniki i łachmany, pod któremi sypiają, i lśnił się grubemi warstwami na ścianach.
Zimno dotkliwsze tam jest niż na ulicy. Na ulicy się biegnie, więc krew krąży żywiej; w tych jamach mroźnych biedacy siedzą pokuleni bez ruchu, by nie odkryć łachmanów, skostnieli, głodni, kłapiący zębami i na wpół uśpieni. Śpiączka, która ich napada, to ich szczęście, — bo może pociągnąć za sobą wyzwolenie: śmierć.
Na dobitkę mrozy nadeszły, jakich nie bywało od dawna — i jednocześnie węgla zbrakło.
Cyrkuł daje nędzarzom nocleg i szklankę herbaty, — ale w dzień trzeba wyjść, a nie ma w czem, bo łachmany nie okrywają ciała; brak tym biedakom wszystkiego, począwszy od butów i koszul, skończywszy na sukmanach, a jednak wyjść trzeba i albo wrócić do mroźnej jaskini, albo biegać po ulicy.
I w jaskini i na ulicy, po noclegu w ciepłym cyrkule zimno przy braku ubrania tem dotkliwiej czuć się daje. Wrócić do mieszkania to straszne, a biegać po ulicy dwanaście godzin bez należytego jadła przy takich mrozach, jakie panują obecnie, to może jeszcze straszniejsze.
Nocujący po cyrkułach, niektórzy z nich są na wpół bosi; inni nie mają tyle nawet łachmanów, by ciało od bezpośredniego przystępu powietrza zabezpieczyć, — wszyscy narażają się codziennie na najcięższe choroby i przeziębienia.
Stan taki rzeczy zwrócił uwagę oberpolicmajstra, który wzywa wszystkich zamożniejszych mieszkańców, by pośpieszyli z pomocą tym nieszczęśliwym, nadsyłając starą odzież. Wezwanie to popieramy jak najmocniej. W wielu domach starzyzna jest tylko kłopotem, — dla nędzarzy może być zbawieniem. Wszystko, takie nawet rzeczy, które uważamy za stanowczo na nic nieprzydatne, przydadzą się tam i niejedną łzę otrzeć mogą. Należy pamiętać, że nie ma tak podartej bielizny lub ubioru, który by choć jako tako nie ogrzewał skostniałego ciała. Pole dla prawdziwego miłosierdzia i dla serc czujących litość jest otwarte. Każdy może sam dawać, u znajomych zbierać lub im przypominać. Cóż to za uczciwa i słodka, a istotnie dobroczynna działalność. Nim zaczniemy bawić się, słuchać muzyki, tańczyć i wyprawiać sobie maskaradowe uciechy na ubogich, dajmy im to, co nam szkody nie przyniesie, — im cierpień umniejszy.
Rzeczy można odsyłać do kancelarii oberpolicmajstra.