Wiadomości bieżące, rozbiory i wrażenia literacko-artystyczne 1880/69
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Wiadomości bieżące, rozbiory i wrażenia literacko-artystyczne 1880 |
Pochodzenie | Gazeta Polska 1880, nr 20 Publicystyka Tom V |
Wydawca | Zakład Narodowy im. Ossolińskich, Gebethner i Wolff |
Data powstania | 27 stycznia 1880 |
Data wyd. | 1937 |
Druk | Zakład Narodowy im. Ossolińskich |
Miejsce wyd. | Lwów — Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały zbiór artykułów z rocznika 1880 |
Indeks stron |
Sygurd Wiśniowski donosi, że skutki głodu na Szląsku dają się ocenić z coraz zwiększającej się liczby wychodźców do Ameryki. Wielu włościan wylądowywa codziennie w New Yorku, a ponieważ nasza narodowość nie posiada przedstawiciela w Castle Garden, ludzie ci, przybywający bez grosza i bez znajomości języka, popadają w nędzę natychmiast po przyjeździe.
Zajmują się nimi tylko miłosierni Amerykanie, wspomagając ich gotówką lub wyszukując pracy. Obecnie w New Yorku i Chicago pozawiązywały się komitety, w celu niesienia pomocy tym nieszczęśliwym.
Tymczasem klęska na Szląsku bynajmniej nie ustaje.
Ze sprawozdania p. Fryzego pokazuje się, że głód szerzy się głównie w powiatach: pszczyńskim, rybnickim, raciborskim, lublinieckim i w części kozielskiego — w mniejszym zaś nieco stopniu w bytomskim, gliwickim, wielkostrzeleckim, oleśnickim i kluczborskim.
Razem powiaty te liczą 700 tysięcy mieszkańców, ludności prawie wyłącznie polskiej i katolickiej.
Tyfus plamisty objawił się już w 20 miejscowościach.
Głód trapi wyłącznie rolników, ludzie bowiem pracujący w zakładach przemysłowych i górniczych roboty mają dosyć i cierpią o tyle, o ile podrożały wszystkie przedmioty spożywcze.
Rząd pruski wyznaczył jako pomoc 6 milionów marek, z tych 1,500.000 na wsparcia, pół miliona na robotę dróg bitych i 4,000.000 na zasiew i paszę. Zaliczki jednak dawane w tym ostatnim celu uważane być mają za pożyczkę zwrotną.
W ogóle pomoc jest niedostateczną. Zapomogi na zasiew i paszę mają być dawane dopiero na wiosnę. Doraźna pomoc rządowa ograniczyła się na rozdaniu po 50 do 300 marek na wioskę. Drogę bitą budują dotychczas tylko w powiecie pszczyńskim, gdzie 600 ludzi, pracując często po 2 mile od domostw wśród śniegów i mrozów, zarabia po kop 15 dziennie na głowę.
Niemcy złożyli hojnie znaczne sumy, pomoc ich jednak spada prawie wyłącznie na miasta.
Rząd także zapobiegł skuteczniej biedzie w miastach, gdzie pourządzano kuchnie bezpłatne.
Ludnością rolniczą opiekują się komitety pod przewodnictwem proboszczów, rozebraniem zaś darów między komitety wiejskie: komitet w Mikołowie (Nicolai), na którego czele stoi Miarka.
Adres jego jest następujący: Herr Carl Miarka Vorsitzender des Nothstandes - Comités für Ober-Schlesien. Nicolai.
Osoby wysyłające dary ze stacyj kolei mających tzw. bezpośrednią komunikację mogą adresować wprost do Miarki, ze stacyj zaś nie mających bezpośredniej komunikacji należy adresować do p. Herzberga w Sosnowcu, dodając, że przesyłka przeznaczona jest dla Miarki.
O samej osobistości Miarki sprawozdanie Fryzego odzywa się z największem uznaniem. W całym Górnym Szląsku nie ma nikogo zajmującego równie wybitne i wpływowe stanowisko. Miarka wydaje trzy pisma: Katolik (tygodnik), Poradnik Gospodarski (dwutygodnik), Monika (tygodnik dla kobiet). Pierwszy z nich ma 6,000 abonentów, drugi 8,000, ostatnia przeszło 2,000.
Lud radzi się Miarki we wszystkiem i ślepo mu ufa. Dotychczas niestrudzony ten pracownik założył 18 kuchni po wsiach, jedną w mieście Wodzisławiu, jedną w Bieruniu i jedną w Mikołowie.
W mikołowskiej kuchni pracuje żona Miarki z córkami. Przez czas, w którym sprawozdawca był obecny, obdzielono 150 osób, przy czem porządek i ład panował jak najlepszy.
Z tem wszystkiem i mimo tego co robi rząd i komitety, klęska nie dała się przezwyciężyć — i wiele rodzin znosi straszliwą nędzę.
W ciekawem swem sprawozdaniu pan Fryze dochodzi do przekonania, że jeśli pomoc ma być skuteczną, musi trwać aż do wiosny.
Szlązacy ze łzami wdzięczności wspominają o ratunku, jaki przychodzi od nas. Fryze twierdzi, że pomoc ta dojdzie w najlepszym razie do rs 50,000 — pozwolimy sobie jednak nie zgodzić się w tej mierze ze sprawozdawcą.
Sama jedna nasza gazeta zebrała już przeszło rs 5,000. Niektóre inne zebrały zapewne mniej, ale pism, nie licząc zakordonowych, jest blisko 60, nie ma zaś ani jednego, które by nic nie zebrało. Nie liczymy w tem ofiar nadsyłanych wprost do Miarki lub do konsulatu w Warszawie, ofiar w naturze, nie liczymy na koniec jeszcze i tego, co może przynieść projektowany numer ilustrowanego dziennika Dla Głodnych.
Na koniec składki płyną jeszcze ciągle i płynąć zapewne będą, mamy bowiem nadzieję, że ogół nasz nie wyczerpał jeszcze całej swej ofiarności, i że nie pozwoli współbraciom umierać z głodu lub opuszczać rodzinną ziemię, a szukać szczęścia za oceanem.