[18]
widzenie
wiatr wieści niósł a magiczna szła noc
między grube kominy elektrowni
ile słońc ile słońc
niepodobnych
miasto było ze złota że jarzyły się jezdnie
blask siarkowy płynął po ścianach
wielki świecie
natchnienie zachwycenie ją weźmie
a ona klęczy milcząca panna
chwila chwalebna żywa
i ani smugi żalu
palce splecione rozrywać
wczoraj dziś nazajutrz
siły mądre musują w żółtym metalu
stronami grzmi spiż
światło pęka olśniewa
myśli astralne lądy
pojęcia kształty widma świątyń
kaukazami się walą
i nagle
krzyż
[19]
i nagle
uboga łączka niebo kaczeńce zalewy
dzieciaki w łatanych ubrankach grają w kamienie
jedno takie lniane mówi mam osiem
najmniejsze ujrzało pszczołę
wodzi spojrzeniem
czarnobrewy
serafin zamyka widzenie
pod czołem
panna klęczy jak dawniej w złotym chaosie
w tem mieście i nocą widno
lecz wszechstających się hipostaz
co jest jedyną dźwignią
palce splecione rozrywać
wczoraj dziś nazajutrz
spadnie ciężka pokrywa
raju