Wiersz metafizyczny (Grochowiak, 1956)
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Wiersz metafizyczny |
Pochodzenie | Ballada rycerska |
Wydawca | PAX |
Data wyd. | 1956 |
Druk | Toruńska Drukarnia Dziełowa |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
WIERSZ METAFIZYCZNY
Oto ostatni salut. Schodzi,
W głąb morza głębokiego schodzi
Ta trumna flagą okutana
Jak zbir — okryty po sam nos.
Morze pochłonie ją i piasek —
Ten nieodkryty nigdy piasek,
Wełnisty może, może czarny,
Może brzemienny w tuzin farb.
I tam dopiero — umarłego,
Oczy zapadłe umarłego
Ujrzą wspaniałość nowych światów:
Roślin, planktonu, świateł, małż.
Och, jakże cudne, fosforyczne,
Sfery świetliste, fosforyczne!
Och, jakże piękne dżungle nocne,
Och, jakże wielki cudny grób!
Płacze na mokrym oceanie,
Żona na zimnym oceanie,
Kapitan patrzy w sine niebo:
Ciężko od czarnych ostrych chmur.
A dziecko? Dziecko śpi w kajucie —
Szarej jak woda z górnej warstwy,
Muchy wędrują mu po nosie
I gryzie w oczy z działa dym.