<<< Dane tekstu >>>
Autor Włodzimierz Zagórski, Antun Knežević
Tytuł Wile
Pochodzenie Z teki Chochlika. Piosnki i żarty
Wydawca Księgarnia F. H. Richtera
Data wyd. 1882
Druk Drukarnia Ludowa we Lwowie
Miejsce wyd. Lwów
Źródło Skany na Commons
Inne Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
WILE.
Myśl z serbskiego Fra-Ante (Knezevica).

Kędy się piętrzą skały Deweczany,
Tam leży Wilii kraj zaczarowany.
W błękity rwie się góry szczyt wysoki,
By mógł wędrowne ugaszczać obłoki,
Gdy spoczną chwilę na skalnej krawędzi,
Nim je wiatr srogi znów dalej popędzi.

Pod skał osłoną, co sterczą nad brzegiem,
Górskie strumienie wartkim spieszą biegiem,
Niosąc kryształy swe czyste, gdzie Deva
W gładkie żwierciadła swe wody rozlewa,
Gór okolicznych odbijając wdzięki; —
— To są Wil białych urocze łazienki!

O rannym świcie w śnieżnej strojne bieli
Schodzą tam Wile używać kąpieli; —
I śmiech i szczebiot rozlega się w ciszy;
— Szczęśliwa skała co te gwary słyszy! —
I swej nagości Wile się nie wstydzą,
— Szczęśliwe fale, co te cuda widzą! —


I głaszczą wody uściski lubieżne,
Miękko pierś krąglą i ramiona śnieżne,
I mknie perłowy grzebień przez włos złoty,
Rusych warkoczy rozczesując sploty,
I kosę zwinna dłoń przystraja w kwiaty,
W tęcze, i w gwiazdy prawdziwe i w światy!

Wyżej, ponad tą łazienką jest błonie,
Gdzie rajskie kwiecie cudnym wdziękiem płonie,
Tam idą Wile stroić swe warkocze
W kwiatuszki barwą i wonią urocze,
Ztamtąd przez skalne zerkują szczeliny,
Na trawnik patrząc i żyzne równiny.

Potem do Koła stają, i wesołą
Nucąc piosenkę zwinne tańczą koło; —
A gdy chorowód rój Wili zatoczy,
Nie mogą czaru się napatrzeć oczy,
A kiedy wioną słodkiem pieniem z duszy,
Nie mogą wdzięku się nasłuchać uszy!

∗             ∗

Widzieli nieraz te Wil białych sprawy,
Górska pasterka lub pasterz ciekawy,
Dziwami temi pasąc słuch i oko,
Szczelnie ukryci za skały opoką,
I oddech w piersi tamując zdradliwy,
Bo ród tych wietrznic jest wielce płochliwy.


I kiedy Wile spostrzegą człowieka,
Wnet pieśń zamilka, i stado ucieka,
Niby łabędzi hufiec srebrnopióry
Bystremi loty unosząc się w chmury; —
Jednako bowiem są Wile zwinnemi,
W powietrzu, w wodzie, w ogniu i na ziemi!

Pasterze wtedy biegą nad krynice:
Czy nie zgubiły tam skarbu wietrznice?
Czasami znajdą grzebień lub klejnoty, —
Czasem z rusego warkocza włos złoty,
A zysk ztąd dla nich jest wielce ponętny,
Bo fez tym włosem haftują odświętny.

∗             ∗

Trzykroć szczęśliwy komu się udało
Za rusą kosę Wilę chwycić białą;
Lecz połów taki wydarza się rzadko
I bywa jeno bohaterów gratką,
I już nie jeden, kusząc się napaści,
Znalazł okrutną śmierć na dnie przepaści.

Zręczności bowiem potrzeba niemałej,
Chcąc Wilę ścigać przez urwiste skały, —
I trzeba miarę mieć w nogach i w oku,
By się nie potknąć w karkołomnym skoku,
I trzeba, godząc na rzecz tak śmiałą,
Chrobrego serca, co by nie zadrżało!


Jednak się zdarza. — Bywali junacy,
Co się tej trudnej nie ulękli pracy,
Więc też ich sława w ustach pieśni słynie,
Bo kto pochwyci Wilę Ilyrkinię,
Temu się ona już oddawa branką,
I jest mu siostrą, matką i kochanką....

I pobratymczem związana przymierzem,
Czuwa już Wila nad swoim rycerzem:
Uczy go pieśni i bojowej sztuki,
Hartuje szable mu, kopje i łuki,
Ma nad nim pieczę w niemocy, w niewoli,
Będąc mu stróżem w złej i dobrej doli.

A kiedy umrze pobratym, to Wila
Sen mu grobowy starannie umila;
Lipę mu sadzi cienistą u głowy,
W okół zasiewa wdzięczny gaj różowy,
Kędy się kwiaty palą krasnolice, —
A u stóp jego muruje krynicę.

Aby spiewały w gałęziach ptaszęta,
By róże krasne wabiły dziewczęta,
By pielgrzym ulgę mógł znaleźć w pragnieniu,
By bohatera pamięć żyła w pieniu
Ślepych gęślarzy, płynąc w kraj daleki,
I by żal Wili trwał po wszystkie wieki! —


Wiersz ten osnuty jest na podaniu ludowem, zapisanem w prześlicznym opisie Bośnji Fra-Ante (Knezewicza). Według tego podania jest okolica Trawnika ojczyzną Wil-Ilyrkiń; — mimo to spotykamy te boginki, odgrywające w serbskiej poezyi bardzo ważną rolę, niemal w wszystkich rapsodach, których teatrem jest cały prawie półwysep Bałkański. Pozwalam sobie zwrócić uwagę na ostatnie dwie zwrotki, których układ pozornie nielogiczny, jest jednak kolorytowym. Serbskim rapsodom bowiem chodzi przedewszystkiem o wymalowanie obrazu, — a potem dopiero działa, u nich refleksya. I tak spotykamy w pieśniach tych nieraz sumaryczne wyliczenie kilkunastu najróżnorodniejszych czynności bohatera, poczem następuje również sumaryczne wyliczenie przyczyn które czynności te spowodowały.




Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Antun Knežević i tłumacza: Włodzimierz Zagórski.