Wino silnych
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Wino silnych |
Pochodzenie | Chimera |
Redaktor | Zenon Przesmycki |
Wydawca | Zenon Przesmycki |
Data wyd. | 1907 |
Druk | Tow. Akc. S. Orgelbranda i Synów |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Tłumacz | Miriam |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Pobierz jako: EPUB • PDF • MOBI Cały zeszyt 28-29-30 |
Indeks stron |
WINO SILNYCH.
Bracia, z ręki do ręki podawajmy wino silnych w mej czarze;
wieki jej w winnicach osłaniały przed mrozem, jako dymy ogniów w czas nocny.
A kiprami jego były Samotność i Ból. Nim się spodziejem, usłyszymy, jak obok nas pieśń mistyczna rytmicznie dyszy,
a na ustach poczujem ciepło czary swej od dotknięcia jej ust eterycznych.
Prąd tajemniczy zamknie się nagle wokół stołu naszego,
z pod praw ziemi nas wyjmie, i żywot i śmierć odpowiadać będą naszym marzeniom.
Usłyszymy szum przeciągły rzek niewidzialnych, co płyną przez stulecia,
spostrzeżemy chmurę Wiecznego, zwisającą nad wodami i świecącą z głębin jak słońce.
Upojenie duszę uczyni nam jasną, jako dusze ludzi przyszłości,
i otruci marzeniem umrzem przed swą śmiercią, a po śmierci będziemy żywi.
Czyść będziem posłusznie w księdze twojej, o Wieczny, i obrazom jej dobierzem słowa.
Czarnoksięzkiem kołem, wielkiem jak niebokrąg, od gróz odgrodzim się nocy.
Ulewa twa ugasi budynki nasze, płonące z czterech rogów ogniem boleści,
a na kwasie twym wyrośnie nam ciasto nowego chleba.
Lampy nasze w zdrój się zmienią oliwy, który świecić będzie, bez ruchu, pośród wszech wichrów.
Ogrodami będą nam groby, a śmierć swoją śpiewem kołysać będziem.
Mową naszą będzie milczenie, a pocałunkiem niewidzialne spotkanie tęsknot.
Odpowiadać będziem jaśnieniem oczu przy uścisku myśli w oddali.
W promieniach utkwionych spojrzeń naszych przejrzystem stanie się nieprzezrocze.
Nie pójdziemy przez mgły łez z krainy marzeń do ziemi życia, bo obie spłyną,
a łzy, jak rosa na zbożach wieków, wypita przez słońce, wzbiją się nad nami w purpurach rannych.
Okna nasze ukażą nam barwy omyte burzą niebieską,
a jad w sokach kwiatów spali się pośród woni uzdrawiających.
Cienie złożą nam się jak pióra w skrzydłach, siane gwiazdami, uśmiechnięte oddalom.
Marzenia, które spały przez tysiąclecia, nieznane duszom, zbudzim pod nakryciem kształtów i barw, i powstaną z lodowisk biegunów, z praborów mórz, z tajemniczych pracowni tworzywa,
i spłyną w dół z niedostrzegalnych gwiazdozbiorów.
Patrzeć będziem w oddal dni przyszłych, jak przez szereg szklanych drzwi poza sobą leżących świetlic,
poprzez które nam naprzeciw nadbieży słońce, uwieńczone sadów zielenią.
Jak baldachim wonnego łoża kochanków zamrocznieją nad nami noce.
Przeszłość zniknie gdzieś w dali, jako dymy fabryczne miasta, zkąd oddawnaśmy wyjechali.
Myśli nasze będą miały bezkreśność przestworów napełnionych eterem, którym oddychają wsze światy. — —
Znużeni światem, podamy rękę Przyjaciółce, aby ztąd nas wywiodła,
i śmierć nasza będzie jako śmierć ludzi oczyszczonych. Podobna przejściu
z pokojów przesyconych dusznemi woniami do kościoła w niedziele kwietnią.
Podobna wstąpieniu na statek pośród wiania proporców i przy orkiestr odgłosach.
Podobna wyruszaniu wojska do ziem zdobytych, pośród kwiecia sypiącego się z okien.
Podobna radosnej odpowiedzi chóru po słowach księdza zamglonych tajemnicą.
Podobna całunkowi, który trwać będzie dłużej niźli światów systemy,
podobna wykrzykowi wszech pieśni, skrytych we wszech minionych i przyszłych duszach i światach,
podobna zlaniu się wszech minionych i przyszłych dni i nocy w jedyny dzień, co mieć nocy nie będzie.
Bracia, z ręki do ręki podawajmy wino silnych w swej czarze.
Gwiazd, co na nie dżdżyły w kwitnienia porze, niech nam ono nadżdży w źrenice.
Kaźń słabych będzie, że zapomną imienia swego przy przebudzeniu,
a nagroda silnych, że i w oćmie świetlistej wspomną o ostrowiu swojej niewoli.
Otokar Brzezina.
|
Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Václav Jebavý i tłumacza: Zenon Przesmycki.