Szumem, śpiewem pierś mi brzęknie,
Skrzydła mi na barkach rosną...
Ach, żyć! na świecie tak pięknie!
Żyć i kochać! Wiosno! Wiosno!
∗ ∗ ∗
Lecz cóż to? napróżno rwę się
Do was, do życia, do pieśni,
Do schadzek rozkosznych w lecie,
Z wami, o moi rówieśni.
Napróżno! otom w pół drogi,
Złamany, z omdlałym duchem
Jak więzień z kulą u nogi,
Stanął, targając łańcuchem.
Cóż to? wszakżeście ci sami,
Których witałem przed laty;
Temi samemi tęczami
Odzianyś, gończe skrzydlaty,
Na róż i narcyzów szlaku.
Tą samą nutą po rosie
Mknie pieśń twa, leśny śpiewaku:
Poznałem ciebie po głosie.
Z wschodzącem słońcem tak samo
Nowe wkładacie sukienki,
A ja? — Ja żebrak pod bramą
Bliższy tej waszej jutrzenki.
∗ ∗ ∗
Wiosno! losów widzę wolę!
Próżno — u przeznaczeń proga
Splątały się nasze dole:
Niejedna była nam droga.
Wy, o towarzysze mili,
W powtórnym wiosen rozkwicie
Kochaliście tylko, żyli:
Jam — tworzył miłość i życie!
Jam ziemskie, bezkształtne bryły
Rzeźbił i krasą odziewał;
A jeśli serca zabiły
W nich — tom krew swą w nie wlewał!
Dlatego głazem na grzbiecie
Każda mi wiosna przeżyta
Cięży i do ziemi gniecie.
— I nie dla mnie to, co świta!