[50]WOJCIECHOWIE
U Wojciechów ryki w sieni,
Świnię kładą na zabicie,
Jednę zabił on w jesieni,
Druga w zapust na korycie!
Bo to Wojciech kmieć nad kmiecie,
Kamienica, jak dwór jaki,
Ot, takiemu żyć na świecie,
Nie tak, jak to nam — biedaki!
Brzuch u niego jak kandyba,
Gęba jakby u przeora...
Jednem słowem, gruba ryba,
Jako jasny pan ze dwora.
Wojciechowa, panie święty,
Jak ta kępa za stodołą,
Zjadłbyś bułkę za dwa centy,
Zanim byś ją obszedł wkoło.
Zazdrośćcie im, jeźli chcecie,
Ja im nie zazdroszczę wcale
Tej tłustości na tym świecie,
I powiem im swoje ale.
[51]
Choć w dostatkach takich siedzą,
Mają honor, że są kmiecie,
Kiełbasy i szperki jedzą,
Toć nie szczęście na tym świecie!
Cóż Wojciechom przyjdzie z tego,
Że im syto, tłusto w brzuchu,
Gdy duch wśród ciała tłustego
Ciemny, śpi bez życia, ruchu...
U Wojciechów miast gazety
Na ścianie poleć słoniny,
Pyszne, głupie ich zalety
I z biedniejszych drwiny, kpiny.
Toć to zwierzę, które w chlewie
Zawsze dla nich ładnie tyje,
By być syte, więcej nie wie...
Takiem samem życiem żyje.