Wojna i pokój (Tołstoj, 1894)/Tom VIII/IX
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Wojna i pokój Tom VIII |
Wydawca | J. Czaiński |
Data wyd. | 1894 |
Druk | J. Czaiński |
Miejsce wyd. | Gródek |
Tłumacz | anonimowy |
Tytuł orygin. | Война и мир |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tom VIII |
Indeks stron |
Kilku historyków utrzymują, że tylko dla tego Francuzów pobito pod Borodynem, iż Napoleon był tego dnia najokropniej zakatarzony. Gdyby nie ów katar, wszystkie jego plany i kombinacje byłyby nosiły zwykłe piętno, jego wielkiego genjuszu, Rosja byłaby była zgubioną bezpowrotnie, a postać rzeczy zmieniona najzupełniej w całej Europie! To rozumowanie wydaje się niezaprzeczenie logicznem dla dziejopisów, którzy twierdzą uporczywie, że Rosja przekształciła się jedynie przez silną wolę Piotra W., że republika francuzka zmieniła się w cesarstwo, a wojsko francuzkie wkroczyło do Rosji, także tylko dlatego, że tak chciał Napoleon. Gdyby zatem od niego li było zawisło, wydać, lub nie wydać bitwy pod Borodynem, postanowić to, lub owo, byłoby widocznem w takim razie, że katar ubezwładniający jego umysł, byłby głównym motorem ocalenia Rosji od zagłady, a ów lokaj zapominający dać cesarzowi na dwa dni przedtem butów nieprzemakalnych, jej zbawcą! W taki sposób osądzając wielkie dziejowe wypadki, możnaby i to przypuścić, co Voltaire powiada żartobliwie o rzezi św. Bartłomieja, że została wykonaną, ponieważ dnia tego Karol IX cierpiał na ból żołądka. Dla tych jednak, którzy myślą cokolwiek logiczniej, takie przypuszczenie jest po prostu największą w świecie niedorzecznością, przeciwną wszelkiemu rozumowaniu. Na pytanie, jaka jest przyczyna wypadków historycznych i doniosłych w dziejach przewrotów, wydaje nam się o wiele stosowniejszą odpowiedź, że drogi któremi kroczy ludzkość, są z góry wytknięte, i zależą od zbiegu okoliczności, wytworzonych przez zbiór woli rozmaitych ludzi, co biorą udział czynny w owych przewrotach. Tacy zaś Napoleonowie, mimo całego ich geniuszu, wywierali wpływ pośredni i pozorny na bieg wypadków.
Jakkolwiek na pierwszy rzut oka, mogło by się komuś wydać dziwacznem przypuszczenie, że rzeź św. Bartłomieja, upragniona i nakazana przez Karola IX nie zależała od jego woli, a krwawy bój pod Borodynem, kładący trupem przeszło ośmdziesiąt tysięcy ludzi, nie wynikł również z rozkazu Napoleona, pomimo że on wydał po temu wszelkie rozporządzenia, my ośmielamy się jednakże wystąpić z tem zdaniem otwarcie. Skłania nas ku temu godność ludzka, wykazując, że każdy z nas stworzony tak samo jak Napoleon, z duszą nieśmiertelną i wolną wolą. To zdanie zresztą dzieli z nami kilku historyków. W dniu bitwy pod Borodynem, Napoleon nie strzelał do nikogo i nie zgładził ani jednego człowieka. Wszystko zdziałali jego żołnierze, którzy mordowali swoich nieprzyjaciół, nie wskutek odebranych rozkazów, ale z własnego popędu. Cała armja, złożona z Francuzów, Niemców, Włochów i Polaków, wygłodzona, strudzona, w łachmanach; uczuła, stanąwszy naprzeciw tej drugiej armji, zastępującej dalszą drogę, że: „Kto piwa nawarzył, musi je i wypić!“ — Gdyby Napoleon był im wtedy zabronił bić się z Moskalami, byliby jego samego najprzód zamordowali, a następnie rzuciliby się byli wściekle na nieprzyjaciela, to bowiem stało się nieuniknionem!
Po odczytaniu rozkazu dziennego Napoleona, który im obiecywał jako wynagrodzenie za niesłychane trudy, cierpienia i śmierć nawet, że: „potomność powtórzy o każdem z osobna: I on brał udział w tej wielkiej bitwie!“ — odpowiedzieli ma się rozumieć okrzykiem grzmiącym: — „Niech żyje cesarz!“ — Krzyczeli wpierw tak samo przed obrazem króla Rzymskiego, z zabawką w rączce przedstawiającą glob ziemski. Podziwiali i oklaskiwali każdy frazes cesarza, choćby jak był pozbawiony zdrowego rozsądku. Teraz jedno im tylko pozostało, powtarzać dalej: „Niech żyje cesarz!“ — i pójść w bój śmiertelny, aby zdobyć żywność, spokój i wypoczynek po trudach, co wszystko miało czekać na nich w Moskwie, skoro bitwę wygrają. Nie mordowali więc swoich bliźnich na rozkaz ich władcy; Napoleon sam przez siebie, nie kierował niczem właściwie podczas bitwy, skoro nie wykonano żadnego z jego rozporządzeń, i on zupełnie o niczem nie wiedział, co się działo na placu boju. W takim razie kwestja kataru Napoleona nie wchodzi tu wcale w rachubę, tak samo jak katar mniejszy lub silniejszy, pierwszego lepszego szeregowca.
Historycy przypisują również owemu legendowemu katarowi, słabe strony i niedokładności w planie zrobionym przed bitwą pod Borodynem. Wydają one się takiem obecnie, ponieważ była to pierwsza bitwa, którą przegrał Napoleon. Kombinacje najgłębsze i najrozumniejsze, wydają się zawsze złemi, i zostaną potępione i skrytykowane przez przemądrych taktyków, skoro nie sprowadzą zwycięztwa... i vice versa. Plany i rozporządzenia Weirothera przed bitwą pod Austerlitz, były wzorem dokładności i doskonałości w tym rodzaju, a jednak zganiono je najostrzej właśnie za to, że były zbyt drobiazgowe, i nadto według reguł sformułowane.
Napoleon pod Borodynem odegrał rolę swoją jako przedstawiciela władzy najwyższej, tak samo dobrze, a może nawet wspanialej, niż przed innemi bitwami. Trzymał się na wodzy przez cały czas. Nie można mu zarzucić żadnej pomyłki, żadnego zamieszania w skutek sprzecznych rozkazów. Nie stracił głowy, nie uciekł z placu boju. Jego wielki takt i długoletnie doświadczenie, dopomogły mu przeciwnie, że odegrał do końca ze spokojem i godnością odpowiednią, rolę władcy najwyższego, którą przypisywano mu później w tej krwawej tragedji.