Wojna i pokój (Tołstoj, 1894)/Tom VIII/XXVIII

<<< Dane tekstu >>>
Autor Lew Tołstoj
Tytuł Wojna i pokój
Tom VIII
Wydawca J. Czaiński
Data wyd. 1894
Druk J. Czaiński
Miejsce wyd. Gródek
Tłumacz anonimowy
Tytuł orygin. Война и мир
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tom VIII
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


XXVIII.

Na tem stanął był adjutant w swojem opowiadaniu, gdy zaproszono Piotra do gabinetu pana gubernatora. Roztopczyn chmurny, z brwiami groźnie ściągniętemi, tarł czoło i oczy w chwili gdy wchodził Piotr do niego.
— Ah! witamy cię, rycerzu niezwalczony! — zawołał Roztopczyn tonem sarkastycznym. — Słyszeliśmy o dokazywanych przez ciebie hrabio cudach waleczności!... Obecnie jednak nie o tem chcę mówić z tobą hrabio... Jesteś masonem, czy nie? Chciej mi hrabio odpowiedzieć kategorycznie — spytał surowo wprawdzie, z taką jednak miną, jakby był gotów wszystko przebaczyć, byle grzesznik okazał cokolwiek skruchy.
Piotr milczał.
— Wiem o wszystkiem jak najdokładniej hrabio kochany. — I to mi jednak wiadomo, że są rozmaici masoni... Spodziewam się, że ty hrabio nie należysz do rzędu tych, którzy pragną zguby Rosji pod pozorem że tym sposobem zbawiliby ludzkość całą.
— Tak, ekscelencjo, jestem masonem — Piotr odpowiedział.
— A więc wiadomo ci zapewne mój drogi, że panów Sperańskiego i Magnickiego wysłano... domyślasz się gdzie? z Kluczarewem i jeszcze kilku innymi, których celem było zbudowanie świątyni Salomona, a zburzenie świątyni... w własnej ich ojczyźnie! Pojmujesz przecie, że nie byłbym odsunął od obowiązków dyrektora poczt, gdybym go nie był uznał człowiekiem niebezpiecznym dla ustroju państwowego. Wiem, żeś mu ułatwił podróż, dając własny swój ekwipaż na drogę i że on ci na wyjezdnem powierzył jakieś ważne dokumenta. Mam dla ciebie hrabio szczerą życzliwość. Jesteś o wiele młodszym odemnie. Przyjmże jakby od ojca zdrową radę, którą ci daję. Zerwij wszelkie stosunki z tymi ludźmi i opuść miasto jak najprędzej.
— O cóż właściwie oskarżają Kluczarewa? — spytał Piotr.
— To do mnie należy a nie do ciebie hrabio! — odburknął szorstko Roztopczyn.
— Obwinili go, jakoby miał rozrzucać po mieście proklamacje Napoleona, ale tego mu nie dowiedziono — mówił Piotr dalej nie podnosząc oczu od posadzki. — A cóż będzie z młodym Wereszczaginem, panie gubernatorze?...
— Macież teraz! — Roztopczyn przerwał mu w najwyższem uniesieniu. — Wereszczagin jest zdrajcą po prostu i otrzyma co mu się słusznie należy! Ciebie zaś panie hrabio nie po to zawezwałem, żebyś osądzał moje czyny, tylko chcąc cię przestrzedz po przyjacielsku, żebyś ztąd się oddalił jak najprędzej, zrywając wszelkie stosunki z takimi Kluczarewami i całą tą szajką łotrowską! — Spostrzegł się, że przemawia nadto gwałtownie do człowieka najniewinniejszego pod słońcem, uścisnął zatem dłoń Piotrowi, zmieniając ton nagle. — Jesteśmy w przededniu strasznej klęski narodowej, nie mam więc czasu prawić grzecznostek tym wszystkim, którzy mają ze mną do czynienia. Głowa mi pęka! Cóż myślisz zrobić ze sobą kochany hrabio.
— Nie wiem — Piotr bąknął wymijająco, mocno zafrasowany.
— Mówię ci i radzę jak szczery przyjaciel. Zmykaj ztąd jak najprędzej! „Mądrej głowie, dość na słowie“... rozumiesz mnie hrabio?... A teraz żegnam cię... Ale, ale... czy to prawda, że piękna hrabina przeszła na katolicyzm.
Piotr nic nie odpowiedziawszy na to ostatnie pytanie, ukłonił się sztywnie i wyszedł z gabinetu gubernatora, ponury i rozdrażniony do najwyższego stopnia.
Gdy wrócił do siebie, zastał tam kilka osób czekających na niego. Ten i ów z loży masońskiej, jego pełnomocnik, marszałek dworu i tym podobnie... Każdy z nich miał jakiś nader ważny interes... Piotr słuchał, niczego nie rozumiejąc. Sprawy owe, mimo, że go z blizka obchodziły, nic a nic go nie zajmowały. Odpowiadał ni w pięć ni w dziewięć, byle pozbyć się wszystkich jak najrychlej. Skoro został sam nareszcie, rozpieczętował i odczytał z uwagą list żony, który złożono mu na biurku.
— „Błogosławieni cisi i pokornego serca!“ — szepnął sam do siebie, tekst wyjęty z Ewangielji. — A na czemże to polega? — pytał się dalej. — Na poddaniu się bez oporu i szemrania woli Bożej... Miałem przykład w tych tam prostych żołnierzach... Trzeba nauczyć się wszystko zapomnieć, wszystko wyrozumieć i co za tem idzie... wszystko przebaczyć... Moja zatem żoneczka chce wyjść za mąż powtórnie?... Mniejsza o to! — machnął ręką pogardliwie. — Ja jej pewnie w tem nie przeszkodzę...
Rzucił się na łóżko nie rozebrany i usnął natychmiast snem kamiennym.
Gdy obudził się nazajutrz dość późno, powiedziano mu, że Roztopczyn przysyłał agenta z policji, dowiadywać się czy Piotr już miasto opuścił? Kilku mężczyzn czekało znowu na jego przebudzenie w głównym salonie, Piotr ubrał się czemprędzej, kazał sobie podać obfite śniadanie, a zamiast przejść do salonu, wymknął się z pałacu bocznemi schodami, furtką ogrodową. Odtąd, aż do pożaru Moskwy słych o nim był zaginął. Nikt go więcej nie zobaczył i nikt nie wiedział gdzie się podział i co się z nim stało?






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Lew Tołstoj i tłumacza: anonimowy.