[425]Wolność szlachecka.
Na sejmiku proszowskim swobodnym ktoś głosem
Naszę wolność szlachecką z orlim równał nosem.
Póki młody w swéj porze i w swéj orzeł tuszy
Tak zwierza jak i ptaka, cokolwiek się ruszy,
Lub się drop, lub się zając trafi dziedzierzysty,
Każdą rzecz zdole; nie dziw, bo ma nos kończysty.
Ale skoro starością nazbyt się mu skrzywi,
Że kulą stanie z haku, już się nie pożywi,
Aż zdechnie. Póki polska wolność była w mierze,
[426]
Póty jéj orzeł różne prowincje bierze.
Jako miarę przerosła i poszła w swą wolą,
Leda „kaknecy“ (?), leda jastrzębie ją zdolą;
Nie przybywa mu garła, owszem to wykrztusi
Wielką sromotą, co był nabrał w Prusiech, w Rusi.
Patrząc tylko nad to nic nie może być gorzej,
Że ten, który go żywił nos, odtąd umorzy.