Wrażenia więzienne/Pawiak/VI
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Wrażenia więzienne |
Wydawca | Księgarnia Polska |
Data wyd. | 1908 |
Druk | Drukarnia Narodowa w Krakowie |
Miejsce wyd. | Lwów |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Jeżeli więzienie jest zakładem wynaturzania, uczelnią występku dla kryminalnych, to dla politycznych staje się szkołą rewolucyi, hartownią ducha. Nieubłagana, stała, głucha walka z administracyą zaprawia do boju, zaglądanie w oczy niebezpieczeństwu wyrabia odwagę, cierpienia, dolegliwości, prześladowania znoszone osobiście budzą pierwiastki nienawiści już wprost prywatnej do istniejącego porządku rzeczy, którą nasycona ideowość staje się wprost namiętnością, nie tylko sposobem myślenia, ale odczuwania, działania i życia.
Często, jak potwierdzają życiorysy głośnych rewolucyonistów, źródłem całego przebiegu dalszej ich działalności stawało się właśnie więzienie, z którego zaplątany przypadkowo spokojny osobnik wychodził jako zawzięty spiskowiec z jaskrawemi poglądami, z oburzonym sumieniem, ze zbuntowaną do gruntu duszą.
I w tym więc wypadku więzienia wywołują skutki wręcz przeciwne założeniu: kryminalnych pchają na manowce występku; politycznych — rewolucyonizują do reszty. Na zasadzie osobistej obserwacyi mogę stwierdzić stanowczo, że bardzo nieznaczny ułamek uwięzionych chwieje się i wzdycha do swobody, by jej używać spokojnie; olbrzymia większość pała chęcią wydarcia się na wolność, by tym usilniej dla niej pracować, nieustannie o nią walczyć, za krzywdy własne i cudze, odczute na własnej skórze, komu należy, sowicie zapłacić.
Niektórych jednak więzienie, sprytny, nieraz okrutny system śledztwa, strach przed odpowiedzialnością nie tylko łamie, ale upadla. Mam tu na myśli t. zw. prowokatorów, to jest ludzi, którzy zdradziwszy swych towarzyszy, oddają się na usługi policyi.
Są to zazwyczaj słabego charakteru, bez kręgosłupa moralnego jednostki, których, jak śmiecie, porywa wicher rewolucyi, niecąc w nich ogień słomiany. Przy pierwszym zetknięciu się z chłodem więzienia, ogień ten szybko wygasa. Władza śledcza zazwyczaj z chwiejnego i lękliwego zachowania się takiego więźnia odgaduje, że jest to materyał podatny dla jej celów.
Obietnice uwolnienia w razie „czystosierdiecznawo“ przyznania się, komedye troskliwości, udana życzliwość, podejścia, przekupstwa, groźby, a wreszcie różnego rodzaju tortury — oto środki, którymi łatwiej, lub trudniej taki bez twardych zasad osobnik wkońcu ulega. I tu sprawdza się przysłowie, że jedynie pierwszy krok kosztuje: skoro ktoś raz zacznie jak to mówią „śpiewać“ — wyśpiewuje wszystko do reszty, organy bowiem śledcze wychodząc ze słusznej zasady, że jeśli więzień pod naciskiem część prawdy wyznał, to należy go tylko energiczniej zażyć, a niewątpliwie wyzna i resztę — nie cofają się już przed żadnym środkiem.
Częściowy zdrajca przyparty do muru, staje się zdrajcą zupełnym, by wreszcie, widząc, że stracił wszystko, spalił ostatnie mosty pomiędzy sobą, a towarzyszami, szukać ocalenia w przeciwległym obozie: wstąpić w szeregi policyi, stać się jednym słowem „prowokiem“. Dola prowokatora nie jest jednak godną zazdrości pod żadnym względem. Jak psy myśliwskie trzymani są nadal w więzieniu i wypuszczani jedynie w razie obławy: prowadzeni na rewizye, na konfrontacye, pod eskortą, niby na smyczy, poczym znowu wędrują do celi.
Prowokatorzy przekonują się wkrótce, że mogą liczyć na względy policyi póty tylko, póki są użyteczni — mają coś jeszcze do powiedzenia, kogoś do wskazania, a że zazwyczaj wiedzą niewiele, pragnąc się utrzymać na stanowisku, zaczynają komponować, ordynarnie kłamać.
Fałsz jednak zazwyczaj się wykrywa, osoba prowokatora staje się wkrótce, jak wyciśnięta cytryna, czymś zgoła niepotrzebnym, jedynie ciężarem, którego pozbyć się należy. Łaskawość władz ulatnia się nagle, szczodre obietnice zawodzą, prowokator za spełnione przestępstwo — otrzymuje nieraz wyrok równie surowy, jak każdy inny śmiertelnik i dostaje się do więzienia, lub na zesłanie, gdzie mu spotkać się wypada oko w oko z byłymi towarzyszami, którzy mszczą się za zdradę w sposób bezlitośny, często okrutny.
Pod tym względem polityczni są nieubłagani i bezwzględni, wyplenienie bowiem prowokatorstwa dla każdej organizacyi, zmuszonej działać tajnie, jest kwestyą życia lub śmierci. Najliczniejszy sztab policyi i szpiclów nie jest w stanie tyle jej zaszkodzić, ile jedna zdrada — nic więc dziwnego, że niema przebaczenia dla Judasza, którego przecież Dante umieścił w ostatnim kręgu, na dnie piekła.