Wykolejeniec (Urke Nachalnik)/III
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Wykolejeniec |
Wydawca | nakładem autora |
Data wyd. | 1939 |
Druk | Drukarnia Nakładowa |
Miejsce wyd. | Lwów |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Na ulicy szli w milczeniu. Brytan przygwizdywał sobie jakąś piosenkę. Felcia wzięła Romka pod ramię, tuląc się do niego na złość Brytanowi. Roman był dumny, że wyróżnia go od innych. Przeszli tak kilka ulic w kierunku Marszałkowskiej. Brytan wyrównał się z nimi. Patrzał z góry na Romka. Brytan był ubrany w eleganckie, modne futro i w dodatku był bardzo przystojnym mężczyzną. Dziwiło to Romka, że Felcia stroni od niego. Wiedział dobrze, że ożenek jego bynajmniej jej nie przeszkadza. Córka Bryłki nie mogła do takiej drobnostki przywiązywać głębszej wagi. Zresztą, któż może pojąć kaprysy pięknej kobiety. — Musiała we mnie widzieć coś takiego, o czym ja sam nie wiem, — myślał. Postanowił w duchu, że ją zdobędzie za jaką bądź cenę. Nie wątpił wcale, że ona będzie się drożyć ze swą „cnotą“. Zrozumiał zarazem, że Brytan nie jest jej zupełnie obojętny. Podejrzewał że ona prowadzi tu raczej dyplomację kobiecą. Obrała go prędzej jako zabawkę dla swoich celów. Znając charakter Brytana, Roman wiedział, że on nie okazałby się takim natrętnym, gdyby ich od dawna nic nie łączyło.
Na ulicy Złotej w podejrzanym dancingu było gwarno i wesoło. Nie był to dancing gdzie kelnerzy tytułują: Panie Dyrektorze, panie mecenasie, panie radco. Był to lokal, którego gości raziłby podobny tytuł. Właściciel był nie kto inny jak dawny „kawaler nocy“, który dorobił się majątku i założył „gniazdo rozkoszy“, poto, by ogolić swoich kolegów po fachu z gotówki. Tutaj tańczono do upadłego. Grano w karty, i ruletkę. Były też separatki, gdzie można było słodkie słówka szeptane sobie w tańcu, wprowadzać w czyn. Obsługa składała się z młodych dziewcząt, które uważały siebie więcej za towarzyszki zabawy niż za sługi.
Właściciel przywitał trójkę, gdy tylko przekroczyli próg lokalu. Brytan był tu stałym bywalcem i znano go z tego, że nie żałował grosza. Przywitał ich serdecznie, mierząc Romka taksującym wzrokiem znawcy. Usadowił ich jak najbliżej bufetu i bez pytania kazał podać kilka butelek wina i likieru.
Kobiet było tu znacznie więcej aniżeli mężczyzn. Jedna ładniejsza od drugiej. Ubrane były więcej pretensionalnie, niż elegancko. Co chwila puderniczki i lusterka były w ruchu. Kobiety siedzące bliżej, poczęły sobie zawzięcie pudrować noski, mrugać oczami. Jak się Romanowi zdawało, nie mogły one znieść widoku pięknej Felci, która była przeszkodą dla nich. Brytan zaprosił kilka znajomych kobiet do stolika.
— Dziś bawię się na całego, wołał nalewając wino do kieliszków. Będziemy się bawić do rana. Co pani na to? — zwrócił się do Felci.
Felcia płonęła cała ze złości i odparła:
— Baw się pan, jak chce. Ja przyszłam potańczyć z Romkiem, a nie pić.
Z tymi słowami wstała od stołu tak gwałtownie, że kielichy nalane winem spadły z brzękiem na podłogę. Goście, przyzwyczajeni widać do takich widoków, nie zwrócili nawet uwagi. Brytan wołał:
— To nic, ja płacę. Kelner, psia twoja... puć tu!...
Kelner ukłonił się do samej ziemi, zbierając potłuczone szkło. Dopisał do rachunku i podał inne kielichy i wino.
Felcia tańczyła, a Brytan śledził każdy jej ruch. Romka zachęcał do picia.
Teraz nie wątpił już wcale w to, że grają ze sobą w kotka i myszkę. Tylko jednego nie mógł zrozumieć, jaką rolę on ma odegrać. Nie chcąc rozmyślać o tym za wiele, zaczął lekki flirt ze swą najbliższą sąsiadką.
Było tu tyle rywalek, że wybór był trudny. Brunetki, blondynki naturalne i podrabiane. Każda sili się swymi wdziękami ściągnąć na siebie uwagę mężczyzn. Ta nęci słodkim uśmiechem, ta nóżką, inna znów kładzie cały wysiłek w gest. Każde usta wabią do pocałunku i pachną grzechem. U każdej ta sama myśl. Dlaczego ona nie jest jedną kobietą na świecie? Każda tu jest gotowa przytulić do swoich ramion pierwszego lepszego mężczyznę, za pewną opłatą. Każda pachnie miłością, zemstą i zdradą. Wszystko tu wyszło jak na targ, szukając na siebie nabywcy.
Kobieta, z którą Romek nawiązał rozmowę poprosiła go o sam na sam. Zawahał się, wiedząc, że kieszenie prócz powietrza, więcej narazie nic nie posiadają. Poprosił Brytana, aby pożyczył mu trochę forsy. Ten wyjął sporo forsy i wręczył mu.
— Zabaw się „po złodziejsku“. Wiesz, że jestem twoim przyjacielem.
Roman wstał, chcąc iść za kobietą, gdy wtem Felcia zostawiła swego partnera i prędkimi krokami zbliżyła się do stolika.
— Ty tu pozostajesz na miejscu — zwróciła się do Romka rozkazująco. Obie kobiety zmierzyły się oczyma.
— Czy pani jest jego opiekunką? — zawołała kobieta.
Felcia nic nie odparła i usiadła obok Romana.
Brytan śmiał się na głos.
— To ja pójdę z panią, jak ta pani nie pozwala temu panu. Zobaczymy czy i mną się zaopiekuje. — zawołał cynicznie.
Wstał, a kobieta tryumfalnie ujęła go pod ramię rzucając nienawistne, mściwe spojrzenie na Felcię. Ta udała, że nic nie widzi i poczęła zalecać się na dobre do Romka. Za chwilę Brytan wrócił w towarzystwie tej samej kobiety. Tak manewrował, aby posadzić ją naprzeciw Felci. Ona widząc to kopnęła nóżką w stół, wszyscy zeskoczyli z miejsc wybuchając śmiechem. Felcia złapała Romana za rękę opuszczając razem z nim lokal.
Był pewny, że teraz pozbył się Brytana, przynajmniej na dziś, jednakże omylił się. Kroczył znów obok. Felcia zawołała taksówkę, Brytan także wsiadł.
— Ja dzisiaj z tobą skończę, zawołał nagle Brytan. Jak długo będziesz mnie męczyła ty przeklęta samico.
Felcia wybuchła śmiechem.
— Tak długo, jak mi się spodoba. Raz ci powiedziałam: wybieraj albo ja, albo twoja żona.
Słysząc taką rozmowę zrobiło się Romkowi niedobrze — zły zawołał:
— Po jaką cholerę ja tu jestem wam potrzebny. Czy wy myślicie, że ja od początku nie zmiarkowałem waszej gry.
— A jednak jesteś idjotą i nadal ofiarą kobiet — odezwał się Brytan.
Nie zdążył dokończyć tych słów, gdy Romek walnął go pięścią w nos. Felcia wybuchnęła śmiechem. Szofer nie zwracał wcale uwagi, na toczącą się w aucie walkę i jechał dalej.
Brytan miał oczy podbite, a Romek podrapaną twarz. Groził, że go zabije. Felcia śmiała się do rozpuku.
— Dziś zawarli spółkę ze sobą i już się pobili. Niech was diabli wezmą. No, pogódźcie się. Ja nie chcę, aby „stary“ wiedział o tym. Pamiętajcie, w domu powiemy, że napadło na nas kilku pijanych i pobiliście się.
Brytan pierwszy wyciągnął do Romka rękę, a gdy wysiedli z taksówki byli już przyjaciółmi. Bryłka śmiał się, gdy Felcia powiedziała mu, że ich pobito. Brytan pożegnał się ze wszystkimi jakby nigdy nic, udając się do domu. Romek ułożył się do snu, gdy zegar wskazywał trzecią po północy.
Spać jednak Romek nie mógł. Myślał o Felci, o przewrotności kobiet. Rozmyślał nad swoją kolekcją kobiet, które przesuwały się w jego pamięci. Skonstatował, że zawsze go „kiwały“ i zasnął.