<<< Dane tekstu >>>
Autor Julian Tuwim
Tytuł Wypisy czarnoksięskie
Rozdział Czy czarownice latają na łysą górę?
Pochodzenie Czary i czarty polskie oraz Wypisy czarnoksięskie
Wydawca Instytut Wydawniczy „Bibljoteka Polska“
Data wyd. 1924
Druk Zakłady Graficzne Instytutu Wydawniczego „Bibljoteka Polska“
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


CZY CZAROWNICE LATAJĄ NA ŁYSĄ GÓRĘ?

Pewna, rzecze kto, rzecz jest, iż czarownicy i czarownice zeznali, iż na górę łysą latają. Nie przeczę, iż pewna rzecz jest, że zeznali, ale to zeznanie albo torturami wymuszone było, albo podobne do owych ludzi wyznania, którzy, sądząc się być w ziarno zamienionemi, z izby wychodzić lękali się, aby ich ptastwo nie pożarło. I aby komu dziwno nie było, iż to mam za sen, i imaginację albo mózgu naruszenie, niech rozstrząśnie sprawy swoje, a doświadczy, iż o czem najczęściej myśli, to też mu się najżywiej marzy. Co zaś pospolicie ludzie prości i łacnowierni czynią? Bajki o lataniu na łysą górę dzieciom swoim jako prawdziwe powiadają historje. Ci, nie mając jeszcze ani rozeznania ani doświadczenia, mocno temu wierzą. Gdyż to powiadają rodzice, mamki, i niańki ich, którym najwięcej ufają. Te zaś powieści tem głębiej do ich umysłu przechodzą, im są dziwniejsze i im mózg ich dziecinny miękki sposobniejszy jest do przyjęcia śladów tego, o czem słyszą i myślą. Przeto jedni lękając się ustawicznie podobnych przypadków, nakoniec przychodzą do tego stanu, że się im śni najczęściej, jakby na nich czarownice jeździły, drudzy ze złości lub ciekawości, pałając żądzą zakosztowania owych rozkoszy, tak latają na łysą górę, jako żeglarz we śnie żegluje, oracz orze, kupiec kupuje i przedaje. A że słyszeli, co czynią czarownice dla przypodobania się szatanowi, one też na podobne zdobywają się zbrodnie, aby milej były przyjęte od tego, z którym rozumieją, że prawdziwie obcują.
Zdanie to moje potwierdza olejek, którym, jako powiadają, przed leceniem namaszczają się. Do czego bowiem ten olejek potrzebny? alboż szatan nie mógłby czarownicy zanieść bez tego przygotowania? Kto w drogę wyjeżdża, wóz a nie siebie smaruje; na szatanie jeżdżą czarownice, więc szatana tym olejkiem, aby nie skrzypiał, namaszczaćby powinne. Jakąż tedy ma moc ten olejek? Oto wzbudza duchy żywne, które, rzeźwiej biegając temiż drogami, któremi biegały, gdy o tem czarownice myśliły, też same umysłowi wystawują obrazy. Przykład tego mamy pijanych: czemu, co u trzeźwego w sercu, to u pijanego na języku? bo wino lub inny likwor gorący wzbudza duchy żywiące, a te myśli teżsame, które mieli trzeźwi.
Nadto jakie, pytam się, osoby najczęściej w tych to nocnych ptaków zamieniają się? Niewiasty, to jest skłonne z natury do melancholji i częstokroć podległe hipochondrji, którą w nich nazywają lekarze hystericus morbus albo macicowa choroba. Jakiego zaś stanu? Nigdy prawie z godnych i majętnych, ale niewiasty proste, ubogie, w nędzy żyjące, to jest temi karmiące się potrawami, tym podlegające niewygodom, które bez wrodzonej skłonności same przez się umysłu choroby sprowadzają i pomnażają w ludziach ułożenia lubo ciała najzdrowszego.
Jakoż obłudę tę, czyli raczej chorobę mniemanego latania na łysą górę, odkryły doświadczenia. Czytamy w księdze Malleus maleficarum: iż gdy jedna czarownica wyznała przed inkwizytorami, albo sędziami duchownemi, iż prawdziwie mogła latać i przenosić się po powietrzu dokądby chciała, sędziowie przykazali jej, aby na pewne miejsce leciała i ztamtąd, odprawiwszy poselstwo sobie poruczone, znowu powróciła. Obiecała tak uczynić. Dla czego zamknięto ją w izbie jednej, tam ona zaraz rzuciła się na ziemię i leżała jak zabita. Wszedłszy sędziowie do izby, kazali ją budzić; miotano, szarpano, nogi palono, lecz ona nic nie czuła. Wkrótce, przyszedłszy do siebie, dała sprawę poruczonych sobie rzeczy, przydając, iż przykrą nader podróż miała. Spytana zaś, jeśliby nie czuła bólu w nodze odpowiedziała, iż go uczuła za powrotem swoim; zkądby zaś pochodził nie wiedziała. Naówczas sędziowie, przełożywszy jej, co się z nią działo, nakłonili ją do wyznania i wyrzeczenia się na potem błędu tego.
Nic zaś bardziej nie utwierdza mnie w zdaniu mojem, jako zeznania różnych czarownic o czasie, którego lecą, o sposobie, którym lecą, o miejscu, na które się zbierają, o rozkoszach, których używają, o postaci szatana, w której się ukazuje, i o innych okolicznościach tych biesiad. Te krótko tu zebrane, już dla przekonania, już dla ciekawości czytelnika położę.
Któregoż czasu latają?[1] W nocy, i to tylko ze środy na czwartek albo z piątku na sobotę; i tej nocy, według zeznania jednych, spać potrzeba, według innych czuć (=czuwać), a według wielu jedno oko tylko zmrużone mieć należy.[4]
Którejże godziny? której szatan na niebie ukaże się w postaci barana, albo której w postaci kozła stanie przede drzwiami. Kto tej godziny nie leci, musi zapłacić pół talara albo dziesięć groszy, jakby czarownica swoją mocą mogła lecieć! raczej szatan czarownicy miałby zapłacić, że jej wcześniej nie zaniósł. Czarownicy francuscy, mówi Bodinus, kładą tylko miotłę między nogi, mrucząc niektóre słowa, bez namaszczenia się, i wnet lecą. Czarowników zaś włoskich zawsze kozioł czeka u drzwi dla ich przeniesienia na miejsce biesiady.
Jakim zaś sposobem lecą i na czcili? Na miotłach, na kozłach, na osłach, na kijach namaszczonych tłustością dzieci nie chrzczonych, zabitych.
Inne siebie tylko namaszczają, powtarzając te słowa: tam i sam. Nawet z więzienia lecą, ale szatan znowu ich przywraca sprawiedliwości. Czemuż czarownicy i czarownice znowu powracają do więzienia? czy dobrowolnie? któż dobrowolnie leci na męki okrutne? czy szatan ich przymusza? jakimże sposobem? odbieraż im wolność czynienia tego, co chcą? skądże miałyby tę moc? nie od siebie, nic z natury swojej, bo żaden duch stworzony nie tylko najmniejszej władzy nic ma nad wolą, ale też myśli, chęci i skrytości jej wiedzieć nie może. Nie od Boga, bo wiara nas uczy, iż póki człowiek żyje, ma wolność, ma moc i pomoc od Boga potargać więzy szatańskie. Czemuż tedy czarownicy, powracając do więzienia, wydają się dobrowolnie na męki, któremi dręczyć i karać tego rodzaju ludzi jest zwyczaj? Nie inną zaś drogą wylatują, jedno przez komin, gdyż ten kolorem ma podobieństwo z czartem. Inne zaś twierdzą, iż nie koniecznie trzeba wylatywać kominem.[5] Dokądże lecą? Na cmętarz jaki, na miejsca puste, ale przy bagnach i jeziorach leżące, aby szatan, wzbudzając nawałności, mógł wygodniej szkodzić ludziom.[6]
Co tam znajdują? Dzban, z którego djabeł wychodzi, albo w postaci zająca, albo w postaci wołu, albo nakształt pnia. Najczęściej zaś siedzi na krześle w postaci kozła, rogi mającego na czele i w pośladku, a między rogami lampę i nadto pod ogonem twarz ludzką.[7]
Cóż tam przyleciawszy robią? Tyłem szatanowi kłaniają się albo kulką przed nim wywracają, potem całują pod ogon, mszę mają, chrzczą się, ofiary szatanowi czynią, dzieci niemowlęta i zwiedzionych od siebie stawią przed nim. Szatan zaś na pokazanie ukontentowania swego dziurę w ziemi zrobiwszy, mocz puszcza i tą moczą wszystkich kropi. Żegnają, się ręką lewą, mówiąc: W imię Patrika Petrika Arragońskiego teraz teraz Valentia złe nasze już minęło.[8]
Co czyni szatan z nowoprzyjętemi czarownikami? Każe zaprzeć się Boga i świętych; potem, ochrzciwszy, daje proso czarne z proszkiem wątroby niemowląt niechrzczonych, albo krew ssie z nogi lewej, używa zaś tego sekretu, aby nie wydawali sekretu nawet na torturach.[9]
Jaka ich biesiada? Jedzą ropuchy, wisielców, trupy świeże dzieci niechrzczonych ale wszystko bez soli, chleb zaś jest Z prosa. czarnego.[10]
Co czynią po biesiadzie? Tańcują. Jakimże porządkiem? Oto w pierwszej parze idą ropuchy, w aksamity czarne ubrane, za niemi szatani albo djabli i djablice prowadzą czarowników i czarownice, mające na ramieniu, na głowie, na ręku ropuchy, także w aksamity przystrojone, i kota czarnego, który jako paź niesie ogon za niemi.[11]
Jakże się kończy ta uciecha ? Djabeł, który jest marszałkiem, obraca się w lisa i skoro zamruczy, wnet wszyscy umilknąć powinni.[12]
Kończy się też czasem niee wcześnie, a to na ów czas, gdy kur zapieje; aby zaś nie piał, trzeba mu głowę namazać oliwą albo zrobić kołnierz z latorośli winnej.
Ktoż tu i pomyśleć może, że to są zeznania ludzi, zdrowy rozum mających? Byćże może, aby człowiek odważał się na tak wielkie zbrodnie i sprośności, jakie przypisują czarownicom i czarownikom, dlatego tylko, aby patrzał na brzydką postać szatana, aby jadł ropuchy, wisielców, trupy etc., aby tańcował z ropuchami, aby na koniec djabła pod ogon całował? Kto takowym bajkom wierzy, nie zna serca ludzkiego, nie zna siebie samego. Dosyć byłoby do odrażania ludzi od czarodziejstwa wysłać ich raz tylko na takowe reduty.

(Djabeł w swojej postaci I, 128-139).




  1. Katarzyna de Neguille z parafji Ustarits, dwunastoletnia, zeznała, z towarzyszką swoją, iż w południe nawet była na tej biesiadzie. Wszystko to, co się tu kładzie, zebrane jest z zeznania urzędownego czarowników i czarownic. Obacz de Lancre,[2] Maiolus, Delrio, Trinurn Magicum,[3] Bodinus.
  2. P. de Lancre. „Tableau de l’inconstance des mauvaia anges et demons ou il est amplement traicte des sorciers et de la sorcellerie etc.“ Paris 1612. (Do dzieł tego dołączony został „Sabat Czarownic“ Ziarnki.)
  3. Longinus Caesar. Trinum magicum seu secretorum magicorum opus, continens: 1. de magia naturali, artific. et superstit. disq. 2. theatr. naturae, praeter curam magneticam et veterum sophorum sigilla, etiam conclusiones physicas. 3. Oracula Zoroastris et mysteria mysticae philos. Hebraeorum, Chaldeorum etc. Francf. 1608.
  4. Czarownica jedna zeznała, iż nie można lecieć na łysą górę, chyba wprzód zasnąwszy choć na jedno oko, w tym bowiem stanie w momencie tam przeniesione bywają. Drugie zeznają, iż znamię albo piętno, które daje szatan, służy do tego, aby czarownicy nie zaspali godziny, której lecieć potrzeba. De Lancre, p. 98. Majol. l. 3, t. 2.
  5. Węglarz jeden, postrzegłszy żonę swoją namaszczającą się pewną maścią, gdy się nią namaścił, wyleciał kominem i był przeniesiony do piwnicy hrabi jednego. Tam znalazł żonę swoją, która, gdy z podziwienia przeżegnała się, wszystko zniknęło, a sam a tylko węglarz, znaleziony w piwnicy, wszystko wyznał.
  6. Na miejscu tej biesiady nic nie może rodzić się. Strozzi w księdze 4 rozdz. 4 „Del Palagio degli incanti” powiada, iż w Castelnovo, niedaleko Vincenza, na polu był cyrkuł około jednego kasztanu, W którym czarownice tańcować zwykły, tak wydeptany, iż nic na nim nic rodziło się.
  7. Marja d'Aspiconetto zeznała, iż djabeł ma postać kozła z ogonem i z twarzą ludzką pod ogonem. Przydają, iż całującym w pośladek szatan daj pewny pieniądz. Joanetta d'Abadie de Siboro, szesnastoletnia, zeznała, że djabeł ma twarz ludzką na czele i na tyle, jako Janus. Inne zeznały, iż szatan stawi przed czarownicami kozia białego, który sam przez się obraca się w ogień i popia Ten popiół rozdaje djabei czarownicom do czarowania i zabijania ludzi i bydląt. Czasem djabeł ukazuje się w postaci ptaka czarnego, czasem robaczka malutkiego, czasem siedzi na krześle w koronie z rogu czarnego, mając dwa rogi; na szyi jeden, drugi na czele, z światłem oświecającem łysą górę, włosy najeżone, twarz blada i pomieszana, oczy okrągłe, wielkie, nad miarę otwarte, zapalone, brzydkie, brodę koźlą, ciało częścią ludzkiej, częścią koźlej figury; ręce ludzkie, wyjąwszy, iż palce wszystkie równe, zaostrzone, jastrzębiate, z pazurami ostremi, nogi zaś jak u gęsi, ogon ośli, głos straszny i niewdzięczny, minę poważną i pyszną, ułożenie osoby melancholicznej i nieukontentowanej. De Lancre, Monstrele t. 3 des Chroniques fol. 84. Joanna de Hortilaptis, czternastoletnia, zeznała, iż dorośli całują szatana pod ogon, ale dzieci sam szatan całuje, co i jej uczynił. De Lancre p. 76.
  8. Chrzczą też ropuchy, w aksamity czerwone odziane albo czarne z dzwoneczkami u szyi; ojciec chrzestny głowę, matka nogi trzyma. Dzieci świeżo stawione prowadzą nad strumień lub bagno jakie, tam dają im białą trzepaczkę i każą paść ropuchy. Gdy lat kilka na tym urzędzie dobrze sprwią się, postępują wyżej i na koniec do tańca przypuszczonemi być mają nieszczęście. De Lancre p. 85. Gdy czarownica nie przyprowadza obiecane sąsiady swojej dziecię, musi stawić własne, albo inne tyleż ważące, inaczej surowie karana bywa. Przy przyjęciu nowych czarowników śpiewają: alegremonos alegremos que gente nueva tenemos. To hiszpakie; nasze co śpiewają nie wiem.
  9. Szatan grozi wtrąceniem do morza czarnego, które w oczach czarowników wystawuje, gdyby się Boga i ŚŚ. nic zaprzeli. Po zaprzeniu naznacza, albo piętnuje ich, albo pod powieką albo na pośladku albo w gębie albo na łopatce prawej albo na ustach, niewiast zaś na lędźwiach lub pod pachą, a dzieci jednym z rogów swoich albo żelazem rozpalonem w oku lewem. Figura tego piętna jest zająca albo szczenięcia czarnego albo kota albo nogi ropuchy. Wielu czarowników prosiło sędziów, aby to piętno zgładzić kazali, mieniąc, iż żadnej prawdy inaczej wyznać nie mogli. Każdemu szatan daje imię. De Lancre.
  10. Niektórzy czarownicy wyznali, iż obrusy na stolach pozłacane, potrawy dobre i chleb, sól, wino dają. Ale starsi czarownicy zeznają, iż tam nie jedzą, tylko ropuchy i wisielców. Inni twierdzą, iż potrawy zdają się być dobre, ale skoro do nich ściągnie kto rękę, zaraz nikną, wyjąwszy potrawy z dzieci, czy chrzczonych czy niechrzczonych, które jeść dają się. De Lancre p. 194, 195, 135. Chłop jeden, przypadkiem zaniesiony na tę czartowską biesiadę, gdy mu dano naczynie z napojem, wylał napój, a sam uciekł z naczyniem, które i materji i koloru było nieznajomego. To naczynie oddane było Henrykowi Staremu, królowi angielskiemu. Trinum magicum, p. 37, 38.
  11. Czarownicy de Logny śpiewali, tańcując: Har, diable, diable, saute ici, saule là, joue ici, joue là. Inni śpiewali, podnosząc miotły w górę, te słowa: Sabbat, Sabbat. Tańcują albo w koszuli albo nadzy, plecy z plecami i w koło. Joanna d'Abadie wyznała, iż pani Martia Balzarene tańcowała, mając ropuchy w aksamicie czarnym, jedne z dzwonkami u nóg, drugie, bez dzwonków, na ramieniu prawem, inne trzy nieubrane trzymała, jako ptaka na ręku. Czasem te ropuchy, idąc w tańcu przed czarownicami, skarżą się na nie, iż źle były od nich karmione. Tańcującym przygrywa karzeł ślepy de Siboro na fujarze i bębnie. De Lancre.
  12. Dwuch djabłów rządzi teraj redutami: jeden wielki murzyn nazwiskiem Leonard, drugi podmarszałek, mały djabei, nazwany Pan Jan Mullin. Piotr Daguerre, mający lat 73, sądem na śmierć skazany w Ustarits, przekonany był dwoma świadkami, iż na tej biesiadzie marszałkował z kijem pozłacanym, którym szykował i który po biesiadzie oddawał djabiu, wielkiemu marszałkowi. De Lancre, p. 125. Djabli bez rąk wzniecają wielki ogień i do niego wrzucają czarowników, dla pokazania, że się piekła niemasz czego lękać. Ale takowa biesiada stoi za piekło.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Julian Tuwim.