Wyznania (Augustyn z Hippony, 1847)/Księga Dziesiąta/Rozdział XIV
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Wyznania |
Część | Księga Dziesiąta |
Rozdział | Rozdział XIV |
Wydawca | Piotr Franciszek Pękalski |
Data wyd. | 1847 |
Druk | Drukarnia Uniwersytecka |
Miejsce wyd. | Kraków |
Tłumacz | Piotr Franciszek Pękalski |
Tytuł orygin. | Confessiones |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cała Księga Dziesiąta Pobierz jako: EPUB • PDF • MOBI Cały tekst |
Indeks stron |
To podziwiać nie powinno, co się wydarza względem skłonności zmysłowych: inną istotą jest umysł, a inną ciało. Jeżeli sobie przeto z radością odświéżam w pamięci boleść, któréj moje ciało już nie ponosi, nie wiele mnie to dziwi; ale że taki wypadek wypływa z moralnéj skłonności, temu się dziwię, ile że umysł nie jest czém inném tylko pamięcią. Gdy bowiem rzecz jaką polecamy człowiekowi do spamiętania, zwykliśmy mówić: uważaj abyś to w umyśle twoim dobrze zachował... A kiedy czego zapominamy: nie było tego w moim umyśle, upuściłem to z mojego umysłu, zaczém nadajemy umysłowi imie pamięci.
Co jeżeli tak się rozumieć powinno, skądże to pochodzi, że gdy sobie mój przeszły smutek, gdy wesół jestem, na pamięć przywodzę, wtenczas w moim umyśle jest radość, a smutek w pamięci: umysł jest wesoły, że posiada radość; pamięć zaś dla tego azali nie smuci się, że smutek w sobie chowa? Czyliż pamięć niezależną jest od umysłu? któż to odważy się powiedzieć. Zaczém pamięć tak uważaną być ma, jako żołądek umysłu, a radość i smutek, jako słodkie i gorzkie pokarmy, które pamięci polecone, jakby do niego wchodziły, w nim się zachowują, ale smaku są pozbawione. Śmiesznością byłoby pewnie przyznawać im to podobieństwo, które przecież nie jest wcale niepodobne.
Ale kiedy mówię, że cztery namiętności mieszają duszę: żądza, radość, bojaźń i smutek, z pamięci to przywodzę i z niéj biorę wszystkie roztrząsania moje tych namiętności, a nawet wszystkie moje podziały i okresy, według ich rodzaju i oddzielnych gatunków; takowych atoli skłonności przypomnienie żadnym nie nabawia mnie namiętnym niepokojem; i nie mógłbym przypomnieć ich sobie, gdyby nie były obecne w tém źródle pamięci, w którém je czerpa moje przypomnienie.
Zapewne tedy, jako pokarmy z żołądka zwiérząt do przeżucia, tak podobnie te namiętności duszy z pamięci przypomnieniem się wydobywają. Dla czego to przypomnienie owéj radości albo smutku na podniebieniu myśli w mówiącym nie sprawia ani słodyczy ani goryczy? Będzieże to zastósowanie w tym tylko przykładzie niepodobném dla tego, że nie we wszystkiém jest podobne? I któżby z ochotą odważył się mówić słowa smutku i bojaźni, jeżeliby zmuszony został tyle razy smucić się, albo lękać, ile razy je wyrzecze? Nie moglibyśmy jednak mówić o tém, gdybyśmy w pamięci naszéj nie znajdowali nie tylko obrazów, głosem tych słów przez zmysły odrysowanych, ale prócz tego, tych samych rzeczy znaczeń żadnemi drzwiami zmysłu nie wprowadzonych, lecz je sama dusza, z doświadczenia poprzednich swych skłonności, pamięci powierzyła, albo je téż sama pamięć bez powierzania ich sobie nawet, z inąd zatrzymuje.