Wyznania (Augustyn z Hippony, 1847)/Księga Dziesiąta/Rozdział XL
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Wyznania |
Część | Księga Dziesiąta |
Rozdział | Rozdział XL |
Wydawca | Piotr Franciszek Pękalski |
Data wyd. | 1847 |
Druk | Drukarnia Uniwersytecka |
Miejsce wyd. | Kraków |
Tłumacz | Piotr Franciszek Pękalski |
Tytuł orygin. | Confessiones |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cała Księga Dziesiąta Pobierz jako: EPUB • PDF • MOBI Cały tekst |
Indeks stron |
W téj tak długiéj wędrówce moich badań, gdzieżeś mi nie towarzyszyła o Prawdo! nauczająca mnie bezprzestannie czego unikać, a czego chwytać się należy, gdym cię prosił o radę wynurzając przed tobą wynalazki za pomocą wzroku méj myśli odkryte? Ilem zdołał, zwiedziłem świat zewnętrznym zmysłem, zwróciłem uwagę na życie mojego ciała, na działanie moich zmysłów; wszedłem potém w skryte ustronia méj pamięci, do rozmaitych i rozległych jéj przestworów, dziwnie napełnionych nieprzeliczoną mnogością obrazów; rozważałem je zatrwożony, i widziałem żem żadnego z nich bez ciebie ani rozróżnić ani pojąć nie zdołał; niemniéj zrozumiałem, że z tego wszystkiego nic nie było tobą, żeś ty zupełnie różnym od tego. Bardzo różny i ode mnie samego badacza, usiłującego w tém wewmętrzném dochodzeniu rzeczy ścisłą uczynić różnicę, i sprawiedliwie ocenić moje odkrycia: albo, kiedym te rzeczywistości przez zmysły przesyłane przyjmował i głęboko rozważał; albo, gdy z moją naturą czując je zmieszane, pytałem się ich w sobie; albo nakoniec gdym się zajął rozpoznaniem i rachubą samych nawet przesyłaczów; wszystkie te skarby w pamięci zamknięte, jedne uważnie roztrząsałem, drugie z niéj wydobywałem, a inne na zachowanie przekazałem.
Tak zaiste, że ani ja tak żywo zajmujący się tém badaniem, jaśniéj mówiąc: ani moja siła wewnętrzna, którą je czyniłem, nie była tobą, ani tą siłą nie jesteś, aleś jest wiecznotrwałém światłem, którego radziłem się: o jestestwie, przymiocie i ważności wszystkich rzeczy. Słuchałem i często słucham twéj nauki i przykazań: głos twój jest moją prawdziwą uciechą, a w krótkiém odetchnieniu, ile mi go od potrzebnéj pracy zostaje, biegnę do téj świętéj roskoszy. We wszystkich tych przedmiotach, które przebiegam przy świetle twéj rady, nie znajduję dla méj duszy bespiecznego miejsca, jedynie w tobie samym; w tobie tylko rozproszone władze méj istoty zgromadzić się powinny, aby zawsze w całéj zupełności zostawały. Wzniecasz niekiedy w mojém sercu bardzo nadzwyczajne uczucie i nieopowiedzianą słodycz, która jeżeliby we mnie udoskonaliła się zupełnie i utrwaliła, byłoby to nie wiem czém, aleby ziemskiém nie było życiem. Lecz upadam znowu pod moich kajdan ciężarem, a codzień zwyczajnych rzeczy potok wlecze mnie za sobą; silnie jestem związany i rzewnie płaczę, a łzy moje więzów moich nie rozwalniają. Brzemie nałogu przygniata mnie aż do gruntu! Gdzie być mogę, tam nie chcę, a gdzie chcę, tam być nie mogę; owóż tu i owdziem nieszczęśliwy.