Wyznania (Augustyn z Hippony, 1847)/Księga Piąta/Rozdział V
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Wyznania |
Część | Księga Piąta |
Rozdział | Rozdział V. |
Wydawca | Piotr Franciszek Pękalski |
Data wyd. | 1847 |
Druk | Drukarnia Uniwersytecka |
Miejsce wyd. | Kraków |
Tłumacz | Piotr Franciszek Pękalski |
Tytuł orygin. | Confessiones |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cała Księga Piąta Pobierz jako: EPUB • PDF • MOBI Cały tekst |
Indeks stron | |
Artykuł w Wikipedii |
Ale któż tego żądał od jakiegoś Manicheusza (Manesa), aby pisał o przedmiotach zupełnie do nauki pobożności nie należących? Tyś powiedział człowiekowi: „oto bojaźń Pańska, ta jest mądrość[1]“ téj mądrości on mógł nie umieć, chociaż ludzką naukę był gruntowanie posiadał. Lecz i z przyrodzonemi naukami nie był obeznany, i tego bezczelnie nauczał, czego nie umiał, czyliż mógł być pobożności nauką oświecony? Próżnością jest chełpić się ze znajomości nauk przyrodzonych: a zaś pobożnością wyznawać imieniowi twojemu. Dla tego zapewne pozwolono temu człowiekowi rozwodzić swoje naukowe błędy i zboczenia, aby jego nieumiejętność, widoczna w oczach ludzi prawdziwie uczonych, przekonała: jak błahe są jego zdania w innych trudniejszych i ukrytych rzeczach.
Nie chciał on lekko być szanowanym, ale wpoić usiłował, by wierzono, że Pocieszyciel Duch Ś. który darami niebios wiernych twoich ubogaca, w całéj pełności swéj powagi i władzy, siedlisko w nim osobiście założył. Ilekroć w jego nauce publicznie postrzeżono fałsze o niebie i gwiazdach, o ruchu słońca i księżyca, aczkolwiek to wcale nie należy do nauki religii, jednak hardość jego niemniéj się okazywała świętokradzką; ile że nie tylko niewiadomość swoję, ale i wymyślone kłamstwa z takiém pychy szaleństwem rozsiewał, iż mowy swoje upoważniać chciał mniemaném bóstwem swéj osoby.
Jeżeli zaś którykolwiek z moich współbraci w Chrystusie Panu pod względem tych nauk jest w niewiadomości, albo o nich błędnie rozprawia, uważając jedne rzeczy za drugie, cierpliwie słucham jego mniemań; ani mu to nie stoi na zawadzie w postępowaniu jego pobożności, aczby nie wiedział o położeniu i stanie stworzeń fizycznych, skoro nie jest przejęty niegodném zdaniem i uczuciem względem ciebie o Panie i Twórco wszelkiego stworzenia. Lecz smutnąby mu to zrządziło szkodę jeźliby tę umiejętność przywiązywał do istotnéj nauki pobożności, i upornie ważył się twierdzić to, czego nie umie. I taka nawet dziecięca słabość jeszcze u kolébki wiary, znajduje matkę w miłości, która ją dopóty podpiera, dopóki ten nowy człowiek do męskiéj doskonałości nie dorośnie „aby nie unosił się za każdym nauki powiewem[2].“ Ten atoli doktor, ten mistrz, ten wódz, ten naczelnik nazbyt śmiało dowodził swoim zwolennikom, że to nie lada którego człowieka, ale ś. Ducha twojego w nim słuchają i naśladują, któż tego grubym szałem nie nazwie, i nie uzna, że takie brednie o zwodnictwo przekonane, zasługują jedynie na nienawiść i wzgardę? Zaczém jeszcze nie byłem zupełnie pewny, czyli nawet podług jego nauki mogą być wyłożone zmiany trwałości dnia i nocy, i sama odmiana nocy i dnia, jako téż zaćmienia gwiazd, i inne zjawiska, o czém w innych dziełach czytałem; ile że w punktach wątpliwych i zupełnéj niepewności, dla głośnéj jego świątobliwości nakłaniałem wiarę moję do jego powagi.