Wyznania (Augustyn z Hippony, 1847)/Księga Piąta/Rozdział XIII
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Wyznania |
Część | Księga Piąta |
Rozdział | Rozdział XIII. |
Wydawca | Piotr Franciszek Pękalski |
Data wyd. | 1847 |
Druk | Drukarnia Uniwersytecka |
Miejsce wyd. | Kraków |
Tłumacz | Piotr Franciszek Pękalski |
Tytuł orygin. | Confessiones |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cała Księga Piąta Pobierz jako: EPUB • PDF • MOBI Cały tekst |
Indeks stron | |
Artykuł w Wikipedii |
Skoro posłano z Medyolanu do prefekta Rzymu, z żądaniem, o zdolnego mistrza retoryki dla tego miasta; z zapewnieniem odbycia téj podróży w powozie rządowym na koszt publiczny; ubiegałem się o tę posadę przez przyjaciół. upojonych manicheizmu błędami; od których, bez ich i mojéj wiedzy moim odjazdem miałem być oswobodzony; wypracowałem mowę w wyznaczonéj mi materyi, którą prefekt Symach zaspokojony, zamianował mnie i wysłał na tę posadę.
Przybyłem tedy do Medyolanu, do znanego wszędzie niemal z cnót Ambrożego biskupa, jako jednego z odważnych i największych umysłów na świecie pobożnego sługi twojego; którego wymowna gorliwość rozsiewała wtedy pomiędzy twoim ludem „czyste nasiona twojego zboża i radość oleju, i trzeźwe winem twojém opojenie[1].“ Twoja to ręka mnie ślepym do niego przywiodła, aby mnie on z otwartemi oczyma do ciebie przyprowadził. Przyjął mnie po ojcowsku ten człowiek boży, i prawdziwie biskupią miłością ucieszył się z mojego przybycia. Zacząłem kochać go, z początku nie jako nauczyciela prawdziwości (bom już zwątpił zupełnie, abym ją znalazł w twoim kościele), ale jako człowieka życzliwego dla mnie i łaskawego. Pilnie i z ochotą słuchałem jego nauk publicznych, nie w takim jednak zamiarze jak mi należało, lecz w przekonaniu się, czyli strumień jego wymowy odpowiadał sławie o nim rozgłoszonéj, i czyli szerszém lub węższém płynie korytem, jak o niéj mówiono. Stałem zadumiany, bacznie słuchając kształtu słów jego, nie ciekawy, ale z pogardą dla gruntu rzeczy, które obejmowały; podobałem sobie w gładkości jego mowy, lubo daleko uczeńszéj, mniéj atoli powabnéj i pochlebnéj jak była owego Fausta, mówiąc o sztuce krasomowczéj; lecz osnowa rzeczy była bez żadnego porównania. Bo Faust zabłąkał się w kłamstwach Manesa zanurzony; Ambroży zaś najzdrowszą wykładał naukę do zbawienia. Ale „daleko jest od grzeszników zbawienie[2]“ jakim w ówczas byłem; lubom nie wiedział o tém, potrosze jednak zbliżałem się ku niemu.