Wyznania (Augustyn z Hippony, 1847)/Księga Piąta/Rozdział XIV
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Wyznania |
Część | Księga Piąta |
Rozdział | Rozdział XIV. |
Wydawca | Piotr Franciszek Pękalski |
Data wyd. | 1847 |
Druk | Drukarnia Uniwersytecka |
Miejsce wyd. | Kraków |
Tłumacz | Piotr Franciszek Pękalski |
Tytuł orygin. | Confessiones |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cała Księga Piąta Pobierz jako: EPUB • PDF • MOBI Cały tekst |
Indeks stron | |
Artykuł w Wikipedii |
Obojętnym będąc na prawdziwość jego nauki, uważnie tylko słuchałem sztuki jego mowy (bo ta próżna ciekawość pozostała jeszcze we mnie rozpaczającym już o znalezieniu drogi, któraby człowieka do ciebie prowadziła), wszelako wyrazy, którem lubił, wprowadzały w mój umysł niemniéj rzeczy, o które nie dbałem, a odłączyć ich nie mogłem. Do otwartego serca mojego, które przygotowałem na przyjęcie jego wymowy: wchodziła z nią razem i prawda, jednak stopniami. Widziałem najprzód, że wykład jego nauki obroniony być może, jako téż i wiara katolicka już bez uprzedzenia utwierdzoną przeciw zarzutom Manicheuszów, które do tego czasu za nieodparte uważałem. To mnie nade wszystko zatrwożyło, często słysząc rozwiązującego podług duchownego sensu wiele trudnych i ciemnych ustępów z pisma starego testamentu, których literalny wykład zabijał mnie duchownie.
Zostawszy objaśniony wykładem sensu duchownego niektórych wyjątków z Pisma ś., strofowałem już owo moje powątpiewanie, zwłaszcza to, które skłoniło mnie do wierzenia, że wszelki opór prawowiernych, jest niepodobny przeciw zarzutom nieprzyjaciół i oszczerców prawa i proroków. Nie poczuwałem się jednak już dla tego obowiązanym wejść na drogę katolicyzmu, że i on mieć może równie uczonych i wymownych obrońców, którzy zarzuty dostojnie rozwiązać zdołają; ani téż od razu potępić tę stronę, któréj się jeszcze trzymałem, bo obrona prawie równéj broni jéj dostarczała. Takim tedy sposobem wiara katolicka nie wydawała mi się już zwyciężoną, ale się téż zwycięzką jeszcze przede mną nie stawiła.
Dołożyłem przeto wszelkich usiłowań mojego umysłu do wynalezienia jakich dowodów pewnych, któremibym Manicheuszów o fałszywość zdań przekonał. Gdyby mój umysł zdołał był wystawić sobie istotę duchowną, byłby niezawodnie od razu skruszył wszystkie wykręty ich błędu i wymiótł je z méj wyobraźni; lecz tego dokazać nie mógłem. Co się jednak dotyczy zewnętrznego układu świata, jako ekonomii naszych zmysłów, więcéj nierównie znalazłem podobnych do prawdy dowodów w zdaniach wielu dawnych powiększéj części filozofów, niźli w nauce Manicheuszów, a ścisła rozwaga i powtarzane porównywania, mój sąd w tém w spierały.
Takim sposobem o wszystkiém wątpiąc, według utrzymywanych zasad Akademików, i wszelką niepewnością miotany, postanowiłem opuścić Manicheuszów; nieuważając tego za obowiązek, w czasie przesilenia wahania się mojego, przywiązywać się do sekty, która już ustąpić musiała mojemu szacunkowi dla takiéj szkoły filozofów; tym atoli filozofom, jako nienacechowanym zbawienném Chrystusa imieniem: zbraniałem się powierzyć niemocy méj duszy uléczenie. Umyśliłem nakoniec dopóty zostawać Katechumenem „do chrztu sposobiącym się“ w kościele katolickim, jako w kościele moich rodziców; dopóki jaka pewna nie zajaśnieje pochodnia, przy któréj świetle bieg życia urządzićbym zdołał.