Wyznania (Augustyn z Hippony, 1847)/Księga Trzecia/Rozdział I
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Wyznania |
Część | Księga Trzecia |
Rozdział | Rozdział I. |
Wydawca | Piotr Franciszek Pękalski |
Data wyd. | 1847 |
Druk | Drukarnia Uniwersytecka |
Miejsce wyd. | Kraków |
Tłumacz | Piotr Franciszek Pękalski |
Tytuł orygin. | Confessiones |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cała Księga Trzecia Pobierz jako: EPUB • PDF • MOBI Cały tekst |
Indeks stron | |
Artykuł w Wikipedii |
Przybyłem do Kartaginy, i wnet zaszelściała w około mnie panew wrząca milościami życia nieczystego. Nie kochałem jeszcze, jednak lubiłem być kochanym: ale, że moja nieszczęśliwa potrzeba jeszcze była ukryta, gniéwałem się przeto na siebie, żem jeszcze mało był nieszczęśliwy. Szukałem więc przedmiotu dla mojéj miłości, kochając, abym był kochanym; nie nawidziłem mego bespieczeństwa i drogi bez sideł i zasadzek. Serce moje wątlało od niedostatku wewnętrznego pokarmu, ciebie samego mój Boże, a jednak tym głodem nie byłem złakniony, i nie pragnąłem nieskazitelnych pokarmów, nie dla tego jakobym niemi był nasycony, lecz im byłem próżniejszy, tém większy czułem do nich niesmak. Źle przeto miała się moja dusza, wrzodami obsypana udawała się nikczemnie do zewnętrznych przedmiotów nierządu, napiérała się łechcących dotykań zmysłowych, które jeszcze bardziéj rozjątrzały jéj wrzodowatość. Lecz tylko życie w stworzeniach jest kochania przedmiotem, kochać takowe żywotne stworzenia, i być od nich kochanym, słodkim dla mnie było udziałem, tém bardziej, jeżeli osoba kochana była po méj woli.
Źródło wytryskujące z czystéj przyjaźni mąciłem sprosną pożądliwością, a świetność jéj zachmurzałem z piekła wyziewaném wszeteczeństwem; tak sromotny i nieuczciwy, pełen próżności, za obyczajnego jednak i grzecznego uchodzić chciałem, wpadłem tedy w więzy miłości, któremi pragnąłem być ujęty. O Boże mój! o nieskończone miłosierdzie moje! jakąż goryczą tę moję przyjemność twoja dobroć zaprawiała! Byłem kochany i doszedłem tajemnie do związków używania: tak rozradowany motałem się dobrowolnie w sidła utrapienia, i niebawnie za to odbiérałem chłostę, jakby żelaznemi i rozpalonemi rózgami: zawiści podejrzenia, bojaźni, gniéwu i zwaśnień.