<<< Dane tekstu >>>
Autor Monteskiusz
Tytuł Z „Ducha praw“
Pochodzenie Antologja literatury francuskiej / Montesquieu
Wydawca Krakowska Spółka Wydawnicza
Data wyd. 1922
Druk Drukarnia Ludowa w Krakowie
Miejsce wyd. Kraków
Tłumacz Tadeusz Boy-Żeleński
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Całość jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Z „DUCHA PRAW“.[1]
O rządzie republikańskim i prawach władnących demokracją
(II, 2).

Kiedy w rzeczypospolitej lud jako ciało ma najwyższą władzę, jest to demokracja. Kiedy najwyższa władza jest w rękach części ludu, nazywa się arystokracją.
W demokracji, lud jest pod niejakiemi względami monarchą; pod innemi znowuż poddanym.
Może być monarchą jedynie przez swoje głosy, które są wyrazem jego woli. Wola najwyższego władcy jest to sam najwyższy władca. Ustawy, które określają prawo głosowania, są tedy zasadniczemi w tym rządzie. W istocie, równie ważnem jest tutaj określić, jak, kto, w czyje ręce, w jakiej sprawie ma oddawać głosy, jak w monarchji wiedzieć kto jest monarchą i w jaki sposób ma rządzić.
Libanjus[2] powiada, że „w Atenach, cudzoziemiec, który się wmięsza w zgromadzenie ludowe, jest karany śmiercią“. Dlatego, że taki człowiek uzurpuje prawo najwyższej władzy.
Zasadniczem jest ustalić liczbę obywateli, którzy mają tworzyć zgromadzenie; inaczej nie wiedziałoby się czy to lud przemówił czy tylko część ludu. W Sparcie trzeba było dziesięć tysięcy mieszkańców. W Rzymie, poczętym z małego aby iść ku wielkości; w Rzymie, stworzonym aby doświadczyć wszystkich kolei fortuny; w Rzymie, który miał to prawie wszystkich obywateli poza swemi murami, to znów Italję i część obszaru ziemi w swoich murach, nie ustanowiono tej liczby; i to była jedna z ważnych przyczyn jego upadku.
Lud, który posiada najwyższą władzę, winien robić sam przez się to co może dobrze zrobić; czego zaś nie może dobrze zrobić, powinien robić przez swoich pełnomocnych.
Owi są tylko o tyle jego pełnomocnymi, o ile ich mianuje; jest to zatem podstawowa zasada tego rządu, aby lud sam mianował swoje sługi, to jest urzędników.
Potrzebuje, jak monarchowie, a nawet więcej niż oni, aby go prowadziła Rada czyli senat. Ale, iżby mógł mieć do nich zaufanie, trzeba by wybierał jego członków; czyto ich wybierze sam, jak w Atenach, czy też przez jakiegoś urzędnika, którego ustanowił celem tego wyboru, jak to bywało w Rzymie w pewnych okolicznościach.
Lud cudownie umie wybrać tych, którym ma powierzyć część swojej władzy. Wystarczy mu kierować się rzeczami których nie może nie wiedzieć, i faktami które podpadają pod zmysły. Wie bardzo dobrze, że ten a ten bywał często na wojnie, że sprawił się tak a tak; jest tedy bardzo zdolny do wybrania wodza. Wie, iż jakiś sędzia jest pilny, że wielu ludzi chwali jego wyroki, że nie dowiedziono mu przekupstwa; i oto dość, aby wybrać pretora. Zwróciły jego uwagę przepych albo bogactwa jakiegoś obywatela; to wystarczy aby wybrać edyla. Wszystkie te rzeczy, to fakty, o których lepiej dowiaduje się na placu publicznym, niż monarcha w swoim pałacu. Ale czy potrafi poprowadzić sprawę, zważyć miejsce, sposobność, chwilę, skorzystać z nich? Nie; tego lud nie potrafi.
Gdyby można było wątpić o naturalnej zdatności ludu do rozróżnienia czyjejś wartości, wystarczyłoby rzucić oczyma na ten ustawiczny ciąg zadziwiających wyborów jakich dokonali Ateńczycy i Rzymianie; czego nie można z pewnością przypisać trafowi.
Wiadomo, iż w Rzymie, mimo że lud wywalczył sobie prawo obieralności plebejuszów, nie mógł się zdobyć na taki wybór; toż w Atenach, mimo że, na mocy prawa Arystydesa, można było powoływać urzędników ze wszystkich klas, nie zdarzyło się nigdy, powiada Xenofon, aby pospolity lud domagał się takich, którzyby mogli podać na szwank jego pomyślność lub chwałę.
Tak jak większość obywateli, którzy mają dosyć rozumu aby wybierać, nie ma go natyle aby się nadawać do wyboru, tak samo lud, który ma dosyć zdatności aby zażądać rachunku z rządów drugich, nie jest zdolny rządzić sobą sam przez się.
Trzeba aby sprawy szły, i aby miały pewien krok, nie zbyt powolny, ani nie zbyt szybki. Lud natomiast jest zawsze zanadto czynny, albo zamało. Niekiedy, stoma tysiącami ramion, obala wszystko; niekiedy, stoma tysiącami nóg, pełza jak robak.
W państwie ludowem, prawo dzieli lud na pewne klasy. Właśnie w sposobie tego podziału odznaczyli się wielcy prawodawcy; od tego też zależało zawsze trwanie demokracji i jej pomyślność.
Serwjusz Tulljusz szedł, w układzie swoich klas, za duchem arystokracji. Widzimy, w Tytusie Liwjuszu[3] i w Dionizjuszu z Halikarnasu,[4] jako władca ów złożył prawo głosowania w ręce najprzedniejszych obywateli.
Podzielił lud rzymski na sto dziewięćdziesiąt trzy centurje, które tworzyły sześć klas. Pomieściwszy bogatych, ale w mniejszej liczbie, w pierwszych centurjach; mniej bogatych, ale w większej liczbie, w następnych, zamknął całą ciżbę biedaków w ostatniej; że zaś każda centurja miała tylko jeden głos,[5] głosowały raczej dostatki i bogactwa niż osoby.
Solon podzielił lud ateński na cztery klasy. Wiedziony duchem demokracji, nie ustanowił ich poto aby ustalić wyborców, ale tych którzy mogli być wybrani; zostawiając każdemu obywatelowi prawo wyboru, ustanowił, aby sędziów można było wybierać ze wszystkich klas, innych natomiast urzędników jedynie z trzech pierwszych, gdzie znajdowali się zamożni obywatele.
Podział tych, którzy mają prawo głosowania, jest tedy, w rzeczypospolitej, zasadniczem prawem; drugiem zasadniczem prawem jest sposób oddawania głosu.
Wybór losem zgodny jest z naturą demokracji; wybór przez właściwe głosowanie — arystokracji.
Losowanie, jest to sposób wyboru, który nikogo nie uraża; zostawia każdemu obywatelowi usprawiedliwioną nadzieję służenia ojczyźnie.
Ale, ponieważ wybór taki jest z natury swojej ułomny, wielcy prawodawcy wysilali całą bystrość w miarkowaniu go i poprawianiu.
Solon postanowił w Atenach, że będzie się mianowało z wyboru wszelkie godności wojskowe, senatorowie zaś i sędziowie będą wybierani losem.
Nakazał, aby dawano z wyboru te urzędy obywatelskie, które wymagały wielkich wydatków, inne zaś aby nadawano losem.
Ale, dla poprawienia losu, ustanowił, iż wolno wybierać jedynie z pośród tych którzy się zgłoszą; aby ten na kogo padnie wybór poddany był zbadaniu przez sędziów[6] i aby każdy mógł go oskarżyć iż jest niegodzien: było to więc coś pośredniego między losem a wyborem. Po skończonym okresie urzędowania, urzędnik musiał się poddać nowemu sądowi co do sposobu w jaki sprawował swą władzę. Ludzie niezdatni musieli tedy niechętnie zgłaszać się do losowania.
Prawo, stanowiące o sposobie oddawania głosów, jest również zasadniczem prawem w demokratycznym ustroju. Jestto wielkie zagadnienie, czy głosowanie powinno być jawne czy tajne. Cyrero[7] pisze, iż prawa,[8] które uchwaliły jego tajność w ostatnich czasach republiki, były jedną z ważnych przyczyn jej upadku. Ponieważ praktykuje się to różnie w rozmaitych republikach, oto, jak sądzę, co o tem należy mniemać:
Niema wątpienia, iż, kiedy lud oddaje głosy, powinno to być publicznie;[9] trzeba to uważać za zasadnicze prawo demokracji. Trzeba aby pospolity lud był oświecony przez znamienitszych obywateli, i powściągany powagą niektórych osób. Toteż, w rzeczypospolitej rzymskiej, czyniąc głosowanie tajnem, zniweczono wszystko; nie było już możności oświecenia motłochu, który biegł do zguby. Ale, kiedy, w arystokracji, szlachta oddaje głosy,[10] lub też w demokracji senat[11], ponieważ chodzi tu jedynie o zapobieżenie klice, głosowanie powinno być jaknajściślej tajne.
Klika jest niebezpieczna w senacie; niebezpieczna w ciele szlachty: nie jest groźna wśród ludu, którego przyrodą jest działać z namiętności. W państwach gdzie lud nie ma udziału w rządzie, będzie się rozpalał dla aktora tak samo jakby to czynił dla spraw. Nieszczęściem rzeczpospolitej, to jeżeli niema w niej już stronnictw; to zdarza się wówczas kiedy pozyskano lud zapomocą pieniędzy; staje się obojętny, dba o zysk ale nie o sprawy: nie troszcząc się o rząd i o to co się tam gotuje, czeka spokojnie swego żołdu.
Również zasadniczem prawem demokracji jest, aby jedynie lud tworzył prawa. Zachodzi wszelako tysiąc okoliczności, w których trzeba aby senat mógł stanowić; często nawet korzystnem jest wypróbować jakieś prawo, nim się je wprowadzi. Konstytucje Rzymu i Aten były bardzo roztropne w tej mierze, Postanowienia senatu[12] miały siłę prawa przez rok; stawały się wiekuiste dopiero przez wolę ludu.








  1. Montesquieu, Duch praw, Warszawa, Bibl. polska (pod prasą).
  2. Mowa 17 i 18.
  3. Ks. I.
  4. Ks. IV, § 15 i nast.
  5. Patrz, w Rozważaniach nad przyczynami wielkości i upadku Rzymian, r. IX, w jaki sposób ten duch Serwjusza Tulljusza zachował się w republice.
  6. Patrz mowa Demostenesa De Falsa legat., i przeciw Timarchowi.
  7. Ks. I i III o Prawach.
  8. T. zw. prawa tabularne; dawano każdemu obywatelowi dwie tabliczki.
  9. W Atenach podnoszono ręce.
  10. Jak w Wenecji.
  11. Trzydziestu tyranów w Atenach zarządziło iżby głosowanie Aeropagitów było publiczne, aby niemi powodować wedle woli (Lysjasz, Orat. contra Agorat. VIII).
  12. Patrz Dionizy z Halikarnasu, ks. IV i IX.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Monteskiusz i tłumacza: Tadeusz Boy-Żeleński.