[292]Z ANAKREONTA.
Prózno się mam odejmować,[1]
Widzę, że muszę miłować:
Miłość mi dawno radziła,
Lecz ja, jako prawy wiła,[2]
Nie chciałem słuchać jej rady,
Aż nama[3] przyszło do zwady.
Bo sajdak z łukiem porwała
A mnie na rękę wyzwała.
Ja też jako Hektor zasię
Wziąwszy karacenę[4] na się,
Tarcz, i szablę, jako brzytwę,
Stoczyłem z miłością bitwę.
Ona ku mnie ciągnie rogi,[5]
A ja conadalej w nogi.
A gdy wszytkich strzał pozbyła,
Sama się w bełt[6] obróciła,
I prosto mi w serce wpadła,
A mnie zaraz moc odpadła.
Prózno tedy noszę zbroję,
Prózno za pawęzą stoję:
[293]
Bo kto mnie mabićma bić na górze,
Kiedy nieprzyjaciel w skórze?