Jana Kochanowskiego Dzieła polskie (1919)/Fraszki/Księgi I/Całość

<<< Dane tekstu >>>
Autor Jan Kochanowski
Tytuł Fraszki
Podtytuł Księgi I
Pochodzenie Jana Kochanowskiego Dzieła polskie Tom I
Wydawca Tow. Akc. S. Orgelbranda S-ów
Data wyd. [1919]
Miejsce wyd. Warszawa
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Całe Fraszki
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Artykuł w Wikipedii Artykuł w Wikipedii

FRASZEK

JANA KOCHANOWSKIEGO.

KSIĘGI I.



Do gościaNa swoje księgiO żywocie ludzkimZ AnakreontaO HannieNa hardegoNa starąZ Anakreonta IIDo HannyDo PawłaNa utratneSenDo paniejRakiO kocieNa nieodpowiednąNa pieszczone ziemianyNa niesłownąDo paniej IIO chmieluNa nabożną grzebieńOfiaraO sobie Konrata Mikołaja Firleja Łazickim a BarzemDo JostaDo JakubaEpitaphium KosowiO tymże zazdrościO dobrym panieO KachnieDo gościa IINa BarbaręDo WalkaEpitaphium Krzysztofowi SienieńskiemuZ Anakreonta IIINa poduszkęNa frasownegoNa stryjaNa świętego ojcaDo Mikołaja MieleckiegoNa łakomegoNa niesłownegoDo PawełkaNa MatuszaNa posła papieskiegoNa pijanegoNa gospodarzaNa matematykaNa butnegoZa pijanicamiO prałacieNa miernikaO Hannie IIDo StanisławaEpitaphium Wojciechowi KryskiemuDrugie temużNa panyDo gospodyniejO StaszkuDo KachnyO liścieEpitaphium Jędrzejowi ŻelisławskiemuDo BaltazeraDo Pawła StępowskiegoO gospodyniejNa hardego IIZ Anakreonta IVNa sokalskie mogiłyDo JanaO doktorze HiszpanieO szlachcicu polskimEpitaphium dziecięciuNa młodośćNa starośćNa śmierćNa frasowneNa fortunęO fraszkachDo miłościO śmierciNa ucztęDo ChmuryO tymżeEpitaphium dziecięciu IIDo Pawła IINa ŚlasęEpitaphium WysockiemuDo paniej IIIO miłościNa kogośO fraszkach IIO żywocie ludzkim II




DO GOŚCIA.

Jeśli darmo masz te książki,
A spełna w wacku[1] pieniążki,
Chwalę twą rzecz, gościu bracie,
Bo nie przydziesz ku utracie;
A jeśliś dał co z taszki,[2]
Nie kupiłeś jeno fraszki.



NA SWOJE KSIĘGI.

Niedbają moje papiery
O przeważne bohatery;
Nic u nich Mars, chocia srogi,
I Achilles prędkonogi —
Ale śmiechy, ale żarty
Zwykły zbierać moje karty.

Pieśni, tańce i biesiady,
Schadzają się do nich rady.[3]
Statek tych czasów nie płaci,
Pracą człowiek próżno traci.
Przy fraszkach mi wżdy naleją,
A to wniwecz, co się śmieją.[4]



O ŻYWOCIE LUDZKIM.

Fraszki to wszytko, cokolwiek myślimy,
Fraszki to wszytko, cokolwiek czynimy;
Niemasz na świecie żadnej pewnej rzeczy,
Próżno tu człowiek ma co mieć na pieczy:
Zacność, uroda, moc, pieniądze, sława
Wszytko to minie, jako polna trawa;
Naśmiawszy się nam i naszym porządkom,
Wemkną nas w mieszek, jako czynią łądkom.[5]



Z ANAKREONTA.

Ja chcę śpiewać krwawe boje,
Łuki, strzały, miecze, zbroje:
Moja lutnia Kupidyna,
Pięknej Afrodyty syna.
Jużem był porwał bardony[6]
I nawiązał nowe strony:

Jużem śpiewał Meriona[7]
I prędkiego Sarpedona.[8]
Lutnia, swym zwyczajom gwoli,
O miłości śpiewać woli:
Bóg was żegnaj, krwawe boje,
Nie lubią was strony[9] moje.



O HANNIE.[10]

Serce mi zbiegło, a niewiem inaczej,
Jedno do Hanny, tam bywa naraczej.[11]
Tom był zakazał, by nie przyjmowała
W domu tego zbiega, owszem wypychała.
Pójdę go szukać, lecz się i sam boję
Tam zostać. Wenus, powiedz radę swoję.



NA HARDEGO.

Nie chcę w tej mierze głowy psować sobie,
Bych się mój panie, miał podobać tobie;
Widzę, żeś hardy — mnie też na tem mało,
Kiedy się tobie tak upodobało.



NA STARĄ.[12]

Terazby ze mną zygrywać się chciała,
Kiedyś niebogo, sobie podstarzała.

Daj pokój, przebóg! sama baczysz snadnie,
Że nic po cierniu, kiedy róża spadnie.



Z ANAKREONTA.

Prózno się mam odejmować,[13]
Widzę, że muszę miłować:
Miłość mi dawno radziła,
Lecz ja, jako prawy wiła,[14]
Nie chciałem słuchać jej rady,
Aż nama[15] przyszło do zwady.
Bo sajdak z łukiem porwała
A mnie na rękę wyzwała.
Ja też jako Hektor zasię
Wziąwszy karacenę[16] na się,
Tarcz, i szablę, jako brzytwę,
Stoczyłem z miłością bitwę.
Ona ku mnie ciągnie rogi,[17]
A ja conadalej w nogi.
A gdy wszytkich strzał pozbyła,
Sama się w bełt[18] obróciła,
I prosto mi w serce wpadła,
A mnie zaraz moc odpadła.
Prózno tedy noszę zbroję,
Prózno za pawęzą stoję:

Bo kto mnie ma bić na górze,
Kiedy nieprzyjaciel w skórze?



DO HANNY.

Chybaby nie wiedziała, co znaczy twarz blada
I kiedy kto nie grzeczy, Hanno, odpowiada;
Często wzdycha, a rzadko kiedy się rozśmieje,
Tedy nie wiesz, że prze cię moje serce mdleje.



DO PAWŁA.[19]

Pawle, rzecz pewna, u twego sąsiada
Możesz długiego nie czekać obiada.
Bo w mej komorze szczera pajęczyna,
W piwnicy także coś na schyłku wina.
Ale chleb (według przypowieści) z solą,
Każę położyć prze cię z dobrą wolą.
Muzyka będzie, pieśni też dostanie,
A ktemu płacić nie potrzeba za nie:
Bo się tu ten żmij[20] rodzi tak okwito,[21]
Lepiej daleko niż jęczmień, niż żyto.
Przeto siądź za stół, mój dobry sąsiedzie,
Boś dawno bywał przy takiej biesiedzie,
Gdzie śmiechu więcej, niż potraw dawają:
Ale poetom wszytko przepuszczają.



NA UTRATNE.[22]

Na przykrej skale, gdzie nikt nie dochodzi,
Zielone drzewo słodkie figi rodzi,

Których z wronami krucy zażywają,
Ludzie żadnego pożytku nie mają;
Takżeć nie wiem, z kim wszytko drudzy zjedzą,
A ludzie godni gdzieś na stronie siedzą.



SEN[23]

Uciekałem przez sen w nocy
Mając skrzydła ku pomocy:
Lecz mię miłość poimała,
Choć na nogach ołów miała.
Hanno, co to znamionuje?
Podobno mi praktykuje,[24]
Że ja, będąc uwikłany
Temi i owemi pany,
Wszytkich inszych łatwie zbędę —
Tobie służyć wiecznie będę.



DO PANIEJ.

Pani jako nadobna, tak też i uczciwa!
Patrząc na twą wdzięczną twarz, rymów mi przybywa,
Które jeśli się ludziom kiedy spodobają,
Nie więcej mnie, niż tobie, być powinne mają.



RAKI.[25]

Folgujmy paniom, nie sobie — ma rada,
Miłujmy wiernie, nie jest w nich przysada,

Godności trzeba, nie zanic tu cnota,
Miłości pragną, nie pragną tu złota.
Miłują z serca, nie patrzają zdrady,
Pilnują prawdy, nie kłamają rady.
Wiarę uprzejmą, nie dar sobie ważą,
W miarę, nie nazbyt ciągnąć rzemień każą.
Wiecznie wam służę, nie służę na chwilę,
Bezpiecznie wierzcie, nie rad ja omylę.



O KOCIE.

Słychał kto kiedy, jako ciągną kota?[26]
Nie zawżdy szuka wody ta robota.
Ciągnie go drugi nadobnie na suszy,
Sukniej nie zmacza, ale wżdy mdło duszy.



NA NIEODPOWIEDNĄ.[27]

Odmów, jeślić nie po myśli; daj, maszli dać wolą;
Słuchając słów niepotrzebnych, aź mię uszy bolą.



NA PIESZCZONE ZIEMIANY.

Gniewam się na te pieszczone ziemiany,
Co piwu radzi szukają przygany.
Nie pij, aż ci się pierwej będzie chciało,
Tedyć się każde dobrem będzie zdało.



NA NIESŁOWNĄ.

Miałem nadzieją, że mi zyścić[28] miano,
Tak, jako było z chucią[29] obiecano;
Ale, co komu rzecze białagłowa,
Pisz jej na wietrze i na wodzie słowa.[30]



DO PANIEJ.

Co usty mówisz, byś w sercu myśliła,
Barzobyś mię tem, pani, zniewoliła;
Ale kiedy mię swym miłym mianujesz,
Podobno dawnym zwyczajom folgujesz.



O CHMIELU.

Co, to za sałata rana,[31]
Rozynkami posypana?
Chmiel, jeśli dobrze smakuje;
Przetociem go w głowie czuję.



NA NABOŻNĄ.

Jeśli nie grzeszysz, jako mi powiadasz,
Czego się, miła, tak często spowiadasz?



NA GRZEBIEŃ.

Nowy to fortel, a mało słychany:
Na srebrną brodę grzebień ołowiany.



OFIARA[32].

Łuk i sajdak twój, Phoebe, niech będzie, lecz strzały
W sercach nieprzyjacielskich w dzień boju zostały.



O SOBIE.

Dopiero chcę pisać żarty,
Przegrawszy pieniądze w karty;
Ale się i dworstwo[33] zmieni,
Kiedy się w pytlu[34] hrosza neni.[35]



NA KONRATA.

Milczycie w obiad, mój panie Konracie:
Czy tylko na chleb gębę swą chowacie?



DO MIKOŁAJA FIRLEJA.

Jeśliby w moich książkach co takiego było,
Czegoby się przed panną czytać nie godziło,
Odpuść, mój Mikołaju! — bo ma być stateczny
Sam poeta, rym czasem ujdzie i wszeteczny.



O ŁAZICKIM A BARZEM.[36]

Łazicki z Barzem gospodarzu miły,
Jeśliś nie świadom jakowej są siły:

Chciej same tylko uważyć imiona;
A maszli rozum, niech spać idzie żona.



DO JOSTA.

Wiesz, coś mi winien; miejże się do taszki,
Bo cię wnet włożę, Jostcie, między fraszki.



DO JAKUBA.[37]

Że krótkie fraszki czynię, to, Jakubie, winisz?
Krótsze twoje nierównie, bo ich ty nie czynisz.



EPITAPHIUM[38] KOSOWI.

Z żalem i z płaczem, acz za twe nie stoi,[39]
Mój dobry Kosie, towarzysze twoi
W ten grób twe ciało umarłe włożyli,
Którzy weseli wczora z tobą byli.
Śmierć za człowiekiem na wszelki czas chodzi;
Niech zdrowie, niech nas młodość nie uwodzi,
Bo ani wzwiemy,[40] kiedy wsiadać każą,[41]
A tam ani płacz, ani dary ważą.



O TYMŻE.

Wczora pił z nami, a dziś go chowamy;
Ani wiem, czemu tak hardzie stąpamy?



Śmierć nie zna złota i drogiej purpury,
Mknie po jednemu, jako z kojca kury.



O ZAZDROŚCI.

Ani przyjaciel, ani wielkość złota,
Ani uchowa złej przygody cnota;
Przeklęta zazdrość dziwnie się frasuje,
Kiedy u kogo co nad ludzi czuje.
Więc jeśli nie zje, tedy przedsię szczeka,
A ustawicznie na twoje złe czeka.
To na nię fortel: nic nie czuć do siebie,
A wszytko mężnie wytrzymać w potrzebie.



O DOBRYM PANIE.[42]

Dobry pan jakiś, jadąc sobie w drogę,
Ujźrzał u dziewki w polu bosą nogę.
Nie chodź (powiada) bez butów, ma rada,
Bo macierzyzna tak zwietrzeje rada.
Łaskawy panie, nic jej to nie wadzi,
Chyba żebyście pijali z niej radzi.



O KACHNIE.

Kachna się każe w łaźni przypatrować,
Jeślibych ją chciał nago wymalować;
A ja powiadam: gdzie nas dwoje siędzie,
Tam pewna łaźnia, mówię łaźnia będzie.



DO GOŚCIA.

Nie pieść się długo z memi książeczkami,
Gościu! — boć rzeką: bawisz się fraszkami.



NA BARBARĘ.[43]

Jakoś mi już skaczesz słabo,
Folguj sobie, miła Barbaro, proszę cię.
Czart roskakał[44] tego swata,
Niedba nic, choć kto ma lada co przed sobą.
Okazuje swoje sztuki,
Alboć niewie, że masz w nuremberku towar?
Ale ty wżdy nie bądź głupia,
Nieznajomym niedaj dutkować przed sobą.
Niezwierzaj się leda komu,
Niepuszczaj mnichów do dobrego mieszkania.
I kapłanów się wystrzegaj,
Raczej sama zawżdy letanije śpiewaj.
A chceszli mię słuchać dalej,
Moja Barbaro, nie szacuj dobrych ludzi.
Zawżdy raczej szukaj zgody,
Niech za cię skacze kto młotem dobrze robi.
Możesz odpróć i te wzorki,
Czyście tak nama[45] z paciorkowym biczykiem.
A niedufaj w żadne czary,
I pod pierzem szpetny staroświecki bieret.

Wiedzże co masz czynić z sobą,
Bo lisi ogon[46] za towar nie uchodzi.
A łotrowie, co to widzą,
W oczy pięknie, w kącie szykują swe draby.
Domyślajże się ostatka,
Wszakżeś już swym dziatkom marcypan rozdała.



DO WALKA.

Walku mój, tem mię nie rozgniewasz sobie,
Że się me fraszki kiepstwem zdadzą tobie.
Bych ja też w nich był baczył statek jaki,
Wierz mi, nie byłby tytuł na nich taki.



EPITAPH. KRY. SIEN.

Tylko cię tu na ziemię szczęście ukazało,
Dalej cię mieć, Krysztofie, na świecie nie chciało.
Czy to gorzej, czy lepiej? — wy sami widzicie,
Którzy tego i tego świata smak pomnicie.



Z ANAKREONTA.

Ciężko kto nie miłuje, ciężko kto miłuje,
Naciężej, kto miłując, łaski nie zyskuje.
Zacność w miłości za nic, fraszka obyczaje.
Na tego tam naraczej patrzają, kto daje.
Bodaj zdechł, kto się naprzód złota rozmiłował,
Ten wszytek świat swoim złym przykładem popsował.
Stąd walki, stąd morderstwa: a co jeszcze więcej,
Nas, chude,[47] co miłujem, to gubi napręcej.



NA PODUSZKĘ.

Szlachetne płótno, na którem leżało
Owo tak piękne w oczu moich ciało,
Przecz tego smutny u fortuny sobie
Zjednać nie mogę, aby głowie obie
Pospołu na twym wdzięcznym mchu leżały
A zabopólnych rozmów używały?
Więcej nie śmiem rzec, bo i tak się boję,
Że z tych słów zazdrość myśl rozumie moję.



NA FRASOWNEGO.

Nie frasuj się na sługi, żeć się pożarli;
Trzeźwi słudzy z trzeźwymi pany pomarli.



NA STRYJA.

Nie bądź mi stryjem, Rzymianie mawiali,
Kiedy się komu karać nie dawali.
Bądź ty mnie stryjem przedsię po staremu,
Jeno nic nie bierz synowcowi swemu.



NA ŚWIĘTEGO OJCA.[48]

Świętym cię zwać nie mogę: ojcem się nie wstydzę
Kiedy, wielki kapłanie, syny twoje widzę.



DO MIKOŁAJA MIELECKIEGO.

Nie dar jaki kosztowny, ale co przemogę,
Dam ci parę wierszyków, Mielecki, na drogę:

Boże daj, być się dobrze na wszytkiem wodziło,
Byś we zdrowiu oglądał, na coć patrzać miło.
Na mię bądź łaskaw, jakoś zawżdy okazował;
Nie był ten łaskaw, kto do końca nie miłował.



NA ŁAKOMEGO.[49]

Na umyśle prawdziwe bogactwa zależą,
Pod nim srebro i złoto i pieniądze leżą,
A temu bogatego imię będzie służyć,
Który szczęścia swojego umie dobrze użyć;
Ale kto ustawicznie leży nad liczmany,
Tylko tego słuchając, gdzie przedajne łany:[50]
Ten równie jako pszczoła plastry w ul układa,
A drugi, nic nierobiąc, miód gotowy jada.



NA NIESŁOWNEGO.

Powiem ci prawdę, że rad obiecujesz,
A obiecawszy, potem się nie czujesz;[51]
Fraszkąby cię zwać, lecz to jeszcze mniejsza,
Jest w moich książkach fraszka stateczniejsza.



DO PAWEŁKA.[52]

Kiedy żórawie polecą za morze,
Nie bywaj często, Pawełku, na dworze,

Aby na tobie nie poklwali[53] skóry,
Mniemając, żeś ty z Pigmeolów[54] który.



NA MATUSZA.[55]

Matusz wąsów, lepiej rzec; bo wielką kładziemy
Rzecz pod małą, kiedy wąs Matuszów mówiemy.



NA POSŁA PAPIESKIEGO.

Pośle papieski rzymskiego narodu,
Uczysz nas drogi, a sam chybiasz brodu.
Nawracaj lepiej, niżli twój woźnica,
Strzeż nas tam zawieźć, gdzie płacz i tesknica.



NA PIJANEGO.

Nie darmo Baccha z rogami malują,
Bo pijanego i dzieci poczują.
Niech głowa, niech mu służą dobrze nogi, —
Sama postawa ukazuje rogi.[56]



NA GOSPODARZA.[57]

Posadziłeś mię wprawdzie nienajgorzej,
Ale by trzeba mięsa dawać sporzej;

Przed tobą widzę półmisków niemało,
A mnie się ledwie polewki dostało.
Dyabłu się godzi takowa biesiada,
Gościem czy świadkiem ja twego obiada?



NA MATEMATYKA.[58]

Ziemię pomierzył i głębokie morze,
Wie, jako wstają i zachodzą zorze;
Wiatrom rozumie, praktykuje komu —
A sam nie widzi, że ma ku..ę w domu.



NA BUTNEGO.[59]

Już mi go nie chwal, co to przy biesiedzie
Z zwycięstwy na plac i z walkami jedzie;
Takiego wolę, co zaśpiewać może
I co z pannami tańcować pomoże.



ZA PIJANICAMI.[60]

Ziemia deszcz pije, ziemię drzewa piją,
Z rzek morze, z morza wszytki gwiazdy żyją. —
Na nas, nie wiem, co ludzie upatrzyli?
Dziwno im, żeśmy trochę się napili.



O PRAŁACIE.

I to być musi do fraszek włożono,
Jako prałata jednego uczczono.

Białychgłów młodych i panów niemało
Za jednym stołem pospołu siedziało.
Siedział też i ten, com go już mianował,
Bo dobrej myśli nigdy nie zepsował.
Mnich wedle niego, a po drugiej ręce
Pani co starsza. Słuchajże o męce:
Na pierwszem miejscu pannę całowano,
Także do końca podawać kazano.
Więc tego nie raz, ale kilka było,
A prałatowi by kąska nie miło,[61]
Bo, co raz to go baba pocałuje,
A on zaś mnicha; więc mu się styskuje.[62]
Miał czyściec prawy jeszsze[63] na tym świecie,
Bodaj wam taki, co go mieć nie chcecie.



NA MIERNIKA.[64]

Kiedyście się tych pomiarów tak dobrze uczyli,
Że wiecie, ile kroć koło obróci się w mili:
Zgadnicież mi, wiele razów, niż jeden raz minie:
Magdalena pod namiotem żywym duszą kinie.



O HANNIE.[65]

Tu góra, drzewy natkniona,
A pod nią łąka zielona.

Tu zdrój przeźrzoczystej wody
Podróżnemu dla ochłody;
Tu zachodny wiatr powiewa,
Tu słowik przyjemnie śpiewa,
Ale to wszytko za jaje,[66]
Kiedy Hanny niedostaje.



DO STANISŁAWA.

Co mi Sybilla prorokuje nynie?
Źle trzem (powiada) o jednej pierzynie:
Znać, Stanisławie, że się ta pieśń była
Mym towarzyszom dobrze w głowę wbiła.
Bom ja sam jeden został z tej drużyny,
Co pociągali na się tej pierzyny.
Oni już tylko legają po parze,
Ja przedsię ziębnę samotrzeć do zarze.[67]



EPIT. WOJC. KRYSK.

Płaczą cię starzy, płaczą cię i młodzi,
Dwór wszytek w czerni prze cię, Kryski, chodzi,
Abowiem ludzkość i dworstwo[68] przy tobie
W jednymże zaraz pochowano grobie.



DRUGIE TEMUŻ.

Hiszpany, Włochy i Niemce zwiedziwszy,
Królowi swemu cnotliwie służywszy,

Umarłeś Kryski i leżysz w tym grobie;
Mnieś wielki smutek zostawił po sobie.
A iż płacz prózny i żałość w tej mierze,
Tem więtszą i płacz i żałość moc bierze.



NA PANY.

Ciężko mi na te teraźniejsze pany:
Siebie nie baczą, a ganią dworzany.
Wonczas, pry,[69] czystych[70] zapaśników było,
Szermierzów, gońców, aż i wspomnieć miło.
A dziś co młodzi pacholcy umieją?
Jedno w się wino, jako w beczkę, leją.
Prawda, że wielka w sługach dziś odmiana,
Ale też trudno o takiego pana,
O jakich nam więc starszy powiadali;
Oni się w męztwie, w dzielności kochali,
Dziś leda żyda z workiem pieprzu wolą —
Nie dziw, że rzadko za tarczami kolą.



DO GOSPODYNIEJ.

Ciebie zła lwica w ogromnej jaskini
Nie urodziła moja gospodyni,
Ani swym mlekiem Tygrys[71] napawała:
Gdzieżeś się wżdy tak sroga uchowała,
Że nie chcesz baczyć na me powolności,
Ani mię wspomoc w mej wielkiej trudności,

O którą sama żeś mię przyprawiła,
Że chodzę mało nie tak jako wiła.
Wprawdzie żeć się już niewczas odejmować:
Ja ciebie muszę rad nierad miłować.
Ty się w tem pomni, maszli mię mieć gwoli
Z mej dobrej chęci, czyli po niewoli.



O STASZKU.

Gdy co nie grzeczy usłyszy mój Staszek,
To mi wnet każe przypisać do fraszek.
Bracie, by się to wszytko pisać miało,
Jużby mi dawno papieru nie stało.



DO KACHNY.

Pewnie cię moje zwierciadło zawstydzi,
Bo się w niem, Kachno, każdy szpetny widzi.



O LIŚCIE.

Nie wiem, by ta niemoc była,
Coby się nie przyrzuciła.[72]
Wczora mi pani pisała,
Że po trzy nocy nie spała.
Od tych czasow mi nie śmieszno,
I sam nie śpię, co mię teszno.



EPITAPH. JĘDR. ZELISŁAWSK.

W jegoż gospodzie o wieczornej chwili,
Zelisławskiego niewinnie zabili

Swowolni ludzie; kto chce słowo miłe
Dać temu grobu, przeklinaj opiłe.



DO BALTAZERA.

Nie dziw, żeć głowa, Baltazarze, chora, —
Siedziałeś wedle głupiego doktora.



DO P. STĘPOWSKIEGO.

Sam pannę ściskasz, sam się zakazujesz,[73]
Sam w ucho szepcesz, sam, Pawle, całujesz,
Wszytkoś sam zabrał, ani się dasz pożyć —[74]
A jeszczeby cię do fraszek nie włożyć?



O GOSPODYNIEJ.

Starosta jednej paniej rozkazał objawić,
Że legata rzymskiego u niej miał postawić.
Ba toć, pry, legat prawy, co go stawić trzeba,
Ale w mym domu takim nie dawają chleba.



NA HARDEGO.

Nie bądź mi hardym, chociaś wielkim panem;
Jam nie starostą, ani kasztelanem —
Ale gdy namniej podweselę sobie,
Siła mam w głowie panów równych tobie.



Z ANAKREONTA.[75]

Kiedyby worek bogatego złota
Mógł człowiekowi przysporzyć żywota:

I sambych się już jął pieniędzy chować,
Żebych się miał czym śmierci odkupować.
Ale jeśli nikt kupnem nie przyczyni
Żywota sobie, zaż nie głupie czyni
Kto się forsuje, a żywie w kłopocie?
Jeśli masz umrzeć, a cóż ci po złocie?
Ja dobrej myśli zawżdy chcę używać,
Ja z przyjacioły chcę pospołu bywać.
A jeśli Wenus od tego nie będzie,
I Bogumiła niechaj się przysiędzie.



NA SOKALSKIE MOGIŁY.

Tuśmy się mężnie prze ojczyznę bili
I naostatek gardła położyli.
Nie masz przecz, gościu, złez[76] nad nami tracić.
Taką śmierć mógłbyć sam drogo zapłacić.



DO JANA.

Radzę, Janie, daj pokój przedsięwzięciu swemu,
Bo, bądź krótko, bądź długo, przecie przyjdzie ktemu,
Że się człowiek obaczy, a co mu dziś miło,
To mu będzie za czasem wstyd w oczu mnożyło.[77]
Tę rozkosz, którą teraz tak drogo szacujesz,
Puścisz tajniej po chwili, gdy prawdę poczujesz.
A tak, co ma czas przynieść, uprzedź go ty raczej,
Odmięń swój bieg, a żagle nakręć w czas inaczej.
Swiadomeś słów łaskawych i pięknej postawy,
Zdradę widzisz, znajże więc, co przyjaciel prawy.

A ty, o morska Wenus, chluśni[78] zraz tej paniej,
A pomści się wzdychania i moich złez na niej.



O DOKTORZE HISZPANIE.

Nasz dobry doktór spać się od nas bierze,[79]
Ani chce z nami doczekać wieczerze;
Dajcie mu pokój — najdziem go w pościeli,
A sami przedsię bywajmy weseli.
Już po wieczerzy, pódźmy do Hiszpana;
Ba, wierę,[80] pódźmy, ale nie bez dzbana.
Puszczaj doktorze, towarzyszu miły!
Doktór niepuścił, ale drzwi puściły.
Jedna nie wadzi, dajci Boże zdrowie.
By jeno jedna, doktór na to powie.
Od jednej przyszło aż więc do dziewiąci,
A doktorowi mózg się we łbie mąci.
Trudny (powiada) mój rząd[81] z tymi pany:
Szedłem spać trzeźwio a wstanę pijany.



O SZLACHCICU POLSKIM.

Jeden pan wielomożny[82] niedawno powiedział:
W Polszcze szlachcic jakoby też na karczmie siedział;
Bo kto jedno przyjedzie, to z każdym pić musi,
A żona pościel zwłocząc, nieboga się krztusi.



EPITAPH. DZIECIĘCIU.

Ojcze, nademną płakać nie potrzeba,
Moja niewinność wniosła mię do nieba;
Bodaj tak wiele tobie przyczyniła,
Ile mnie sroga śmierć lat ukrzywdziła.



NA MŁODOŚĆ.

Jakoby też rok bez wiosny mieć chcieli,
Którzy chcą, żeby młodzi nie szaleli.



NA STAROŚĆ.[83]

Biedna starości, wszyscy cię żądamy,
A kiedy przydziesz, to zaś narzekamy.



NA ŚMIERĆ.

Obłudny świecie! jakoć się tu widzi,
Doszedłem portu, już więc z inszych szydzi.[84]



NA FRASOWNE.

Przy jednem szczęściu dwie szkodzie[85] Bóg daje;
Głupi nie widzi, więc fortunie łaje.
Baczny, co dobrze, to na wirzch wykłada,
A co nie gmyśli, to pilnie przysiada.[86]



NA FORTUNĘ.[87]

W tem się fortuny radzić nie potrzeba,
Chowaj swe dobrze, coś Bóg życzył nieba;
A kiedy będziesz miał pogodę na co,
Łapaj jej z przodku, z tyłu nie masz za co.



O FRASZKACH.[88]

Najdziesz tu fraszkę dobrą, najdziesz złą i średnią,
Nie wszytkoć mury wiodą materyą przednią:
Z boków cegłę rumieńszą i kamień ciosany,
W pośrzodek sztuki kładą i gruz brakowany.



DO MIŁOŚCI.[89]

Chyba w serce, Miłości, proszę nie uderzaj,
Ale na każdy członek inszy śmiele zmierzaj.



O ŚMIERCI.

Śmiesznie to rzekła jedna białagłowa,
Słuchając pieśni, w której są te słowa:
Radabym śmierci, by już przyszła na mię:
Proszę, kto śmiercią, niech go też mam znamię.



NA UCZTĘ.

Szeląg dam od wychodu, nie zjem jeno jaje:
Drożej s . m, niżli jadam: złe to obyczaje.



DO CHMURY

Mówiłem ja tobie, Chmura,
Że przy kuchni bywa dziura;
Aleś ty mnie nie chciał wierzyć,
Wolałeś swym grzbietem zmierzyć.



O TYMŻE.

Wierzę, od początku świata
Nie były tak suche lata,
Oczy nasze to widziały:
Chmury się w rzekach kąpały.



EPITAPH. DZIECIĘCIU.

Byłem ojcem niedawno, dziś niemam nikogo,
Coby mię tak zwał, takem w dzieci zniszczał[90] srogo.
Wszytki mi śmierć pożarła, jedno śmierć połknęło,
Haftkę lichą połknąwszy, tak swój koniec wzięło.



DO PAWŁA.

Dobra to, Pawle, (możesz wierzyć) szkoła,
Gdzie każą patrzać na poślednie koła.
Człowiek, gdy mu się wedle myśli wodzi,
Mniema, że prosto nie po ziemi chodzi;
Ale nietrwała roskosz na tym świecie
Upadnie jako kwiat za kosą lecie.



NA ŚLASĘ.[91]

Stań ku słońcu a rozdziew gębę, panie Ślasa!
A już nie będziem szukać inszego kompasa;

Bo ten nos, coć to gęby już ledwe nie minie,
Na zębach nam ukaże, o której godzinie.[92]



EPITAPH. WYSOCKIEMU.

Urodziłem się w Prusiech, Wysockim mię zwano,
Umarłem w młodym wieku i tu mię schowano.
U śmierci w tejże cenie młody, co i stary,
Napadnieli jej na raz,[93] nie da dorość miary.



DO PANIEJ.[94]

Imię twe, pani, które rad mianuję,
Najdziesz w mych rymiech często napisane,
A kiedy będzie od ludzi czytane,
Masz przed inszemi, jeśli ja co czuję.
Bych cię z drogiego marmuru postawił,
Bych cię dał ulać i z szczerego złota,
(Czego uroda i twa godna cnota)
Jeszczebych cię czci trwałej nie nabawił.
I mauzolea i egipskie grody
Ostatniej śmierci prózne[95] być nie mogą;
Albo je ogień, albo nagłe wody,
Albo je lata zazdrościwe zmogą:
Sława z dowcipu sama wiecznie stoi,
Ta gwałtu nie zna, ta się lat nie boi.



O MIŁOŚCI.[96]

Prózno uciec, prózno się przed miłością schronić,
Bo jako lotny nie ma pieszego dogonić?



NA KOGOŚ.

Wyganiasz psa z piekarniej, — ba, raczej sam wynidź,
Bo tu jednak masz diabła u kucharek czynić.



O FRASZKACH.[97]

Komu sto fraszek zda się przeczyść mało,
Ten siła złego wytrwać może cało.



O ŻYWOCIE LUDZKIM.

Wieczna myśli, któraś jest dalej niż od wieka,
Jeśli cię też to rusza, co czasem człowieka,
Wierzę, że tam na niebie masz mięsopust prawy,[98]
Patrząc na rozmaite świata tego sprawy.
Bo leda co wyrzucisz, to my, jako dzieci,
W taki treter,[99] że z sobą wyniesiem i śmieci.
Więc temu rękaw urwą, a ten czapkę straci;
Drugi tej krotochwile i włosy[100] przypłaci.
Nakoniec niefortuna albo śmierć przypadnie,
To drugi, choćby nierad, czacz[101] porzuci snadnie.
Panie, godnoli, niech tę rozkosz z tobą czuję:
Niech drudzy za łby chodzą, a ja się dziwuję.






  1. w kieszeni.
  2. z kieszeni.
  3. rade.
  4. za nic to mam, że się śmieją.
  5. lalkom (po przedstawieniu w szopce chowanym w mieszek.
  6. lutnię.
  7. wódz kreteński (z Iliady).
  8. król Licyi (z Iliady).
  9. struny.
  10. przekład z Antologii łacińskiej (wiersz Katulla).
  11. najchętniej.
  12. przekład z Antologii greckiej, wiersz Rufina (według Stanisława Zatheya).
  13. bronić się.
  14. prawdziwy szaleniec.
  15. liczba podwójna.
  16. pancerz.
  17. łuk napina.
  18. w strzałę, pocisk.
  19. podług Katulla.
  20. gad.
  21. obficie.
  22. przypomina epigramat XXII, czwartego rozdziału „Zwierzyńca” Reja.
  23. przekład z Anakreonta.
  24. przepowiada.
  25. wiersz zwany rakami (versus cancrinus), bo można go czytać na wspak i wtedy wypada sens wprost przeciwny, np. Rada ma — sobie, nie paniom folgujmy i t. d. Wiersze takie naśladowali późniejsi poeci (np. A. Morsztyn).
  26. ciągnąć kota = rodzaj kary średniowiecznej. Przypis własny Wikiźródeł Zob. też: Encyklopedia staropolska/Kota ciągnąć i M. Arcta Słownik Staropolski/Kota ciągnąć.
  27. z Propercyusza.
  28. dotrzymać.
  29. z chęcią.
  30. dwa ostatnie wiersze — przekład z Katulla.
  31. wczesna.
  32. przekład z Antologii greckiej, wiersz Mnasdata z Sikyonu (według St. Zatheya).
  33. dowcip.
  34. w kalecie.
  35. wyrażenie czeskie (niema grosza).
  36. w egzemplarzu berlińskim pomiędzy tą fraszką a poprzednią mieści się fraszka „O Jędrzeju”, przeniesiona przez Januszowskiego do dodatku „Dobrym towarzyszom gwoli”.
  37. przeróbka z Marcyalisa.
  38. nagrobek.
  39. nie opłaci twej straty.
  40. ani się spostrzeżemy.
  41. do łodzi Charona.
  42. przypomina: „Dziewce uwiązła” z „Figlików” Reja.
  43. Kochanowski zmienia w każdym drugim wierszu rym (dający się łatwo odgadnąć) nie rymującem się przedłużeniem.
  44. wprawił w skoki.
  45. liczba podwójna.
  46. lisi ogon należał do stroju błazna.
  47. nas ubogich.
  48. przekład łacińskiego wiersza Dudycza.
  49. treść wzięta z Antologii greckiej; wiersz Lukiana (według St. Zatheya).
  50. do nabycia.
  51. nie poczuwasz się do dotrzymania.
  52. treść wzięta z Antologii greckiej; wiersz Lukilla (podług St. Zatheya).
  53. niepodziobali.
  54. z karłów (Pigmejczyków).
  55. treść z Antologii greckiej, wiersz Teodora Antypatra (w oryginale mowa o nosie). Znaczy, iż Mateusz był tak mały, iż raczej on należał do wąsów, niż wąsy do niego.
  56. butę.
  57. naślad. Marcyalisa.
  58. naślad. z Antologii greckiej.
  59. przed tą fraszką mieści się w egzemplarzu berlińskim fraszka „O Księdzu”, usunięta zupełnie przez Januszowskiego.
  60. tłom. z Anakreonta.
  61. t. j. prałatowi ani kąsek nie był miły.
  62. ckliwo się robi.
  63. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku — winno być: jeszcze.
  64. przeróbka fraszki „Na matematyka”. (Przed tą fraszką mieści się w I wyd. fraszka „Do Marcina”, przeniesiona przez Januszowskiego do dodatku „Dobrym towarzyszom gwoli”).
  65. przed tą fraszką egzempl. berliński zawiera fraszkę „O Chłopcu” (przeniesioną do dodatku „Dobrym towarzyszom gwoli”).
  66. za nic.
  67. do zorzy.
  68. dworska ogłada.
  69. prawi.
  70. dorodnych.
  71. tygrysica.
  72. udzieliła się.
  73. przymilasz się.
  74. ani ci można sprostać.
  75. tłom. z Anakreonta.
  76. od słza (łza).
  77. będzie mu wstydu przymnażało.
  78. ugódź.
  79. zabiera się do spania.
  80. zaiste.
  81. trudno mi utrzymać porządek, rachowanie w piciu.
  82. tak jest w egzemplarzu berlińskim.
  83. przekład z Antologii greckiej; wiersz Menekratesa ze Smyrny (wegług St. Zatheya). (Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku — winno być: według St. Zatheya).
  84. szydź.
  85. liczba podwójna.
  86. ukrywa.
  87. treść wzięta z Antologii greckiej; wiersz Poseidippa.
  88. rozszerzony epigramat Marcyalisa (według St. Zatheya).
  89. treść wzięta z Antologii greckiej; wiersz Makedoniosa (według St. Zatheya).
  90. zubożał.
  91. przekład z Ant. greckiej.
  92. pokaże nam, która godzina.
  93. jeśli się podsunie pod jej cios.
  94. sonet Kochanowskiego (treść z Propercyusza).
  95. wolne.
  96. z Antol. greckiej.
  97. przekład z Epigr. Marcyalisa.
  98. prawdziwy.
  99. krzątaninę, bieganie.
  100. narzędnik liczby mnogiej.
  101. Czac, czacz = cacko, zabawka.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Jan Kochanowski.