Z Bukowiny do Morskiego Oka

<<< Dane tekstu >>>
Autor Konstanty Maniewski
Tytuł Z Bukowiny do Morskiego Oka
Pochodzenie Tatry
Wydawca Nakładem autora
Data wyd. 1866
Druk Drukarnia O. O. Mechitarystów
Miejsce wyd. Wiedeń
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Z Bukowiny do Morskiego Oka[1].
Góry opoki,
Boże widoki,
Gdy mają wodę;
To wiecznie błode.

Dalej dalej, hyżo w drogę,
Pędź mój koniu, pędź przez lasy,
Bo ja spocząć tu nie mogę,
Tu nie dla mnie są wywczasy.

Choć otwarte schludne chaty
Wabią do się Bukowiny;[2]
To lud duchem niebogaty,
W myśli, w czuciu szumowiny.


Piękna jego niegdyś dusza.
Cała w zysku utopiona,
Kawał kruszczu go porusza,
Stara cnota zapylona.

On przebiegły — chytry — bojny,
A nieufny i namiętny;
Choć to pięknem ciałem strojny.
Choć to zwinny a pojętny.

Żal mi tego ludu srodze,
A nie mogę przy nim zostać;
Toć na górach wypogodzę
Zasępioną moją postać.

Tam na skałach, tam przy wodzie
Przy zielonej „Rybiej“ toni,[3]
Wzniosę oko me w pogodzie,
Tam duch piosnkę mój zadzwoni.


Nie Głodówki[4] piękna hala,
Nie Klimówki[4] wonne zioła;
Ale szczyty tam z oddala,
Spłoszą troskę z mego czoła.

Przez parowy przez zakręty
Pędź mój koniu, pędź-że skoro,
Wnet popasiesz się niespięty,
Jest tam dla cię i jezioro.

Tam i dla mnie odpocznienie
Na murawie na uroczej,
Tam wymowne skał milczenie —
Myśl utonie w gór przezroczy.

Na krawędzi cichej wody
Głos z przeszłości mię doleci; —
A pieśń niby orzeł młody
Chyżo w równie z nim poleci ....


Ot i krasna Opalona[4]
Ze swojemi koszarami,
Ot i woda już Zielona
Okolona granitami.

Na zieleni na czarownej,
Tu wypocznę, tu usiędę;
W tej kotlinie górskiej — mownej,
Już swobodnie dumać będę.

Duszę tęskną zgodność miła
Ukołysze myślą wieszczą, —
Błogo — wzniośle będzie śniła,
Bo ją cudne Tatry pieszczą.






  1. Od wszystkich gór na świecie różnią się Tatry licznemi jeziorami na znacznych wysokościach Zebranie się ich tam, jest w najściślejszym związku z gatunkiem skał. Nie masz jeziór śród skał piaskowych lub wapiennych, a wszystkie głębsze leżą śród skał krystalicznych, a szczególniej granitowych. Do najcelniejszych należy jezioro Rybie czyli Morskie Oko: pierwsza nazwa pochodzi od mnóstwa pstrągów żyjących w jego jak łza przezroczystej wodzie. Jest-to według w szelkiego prawdopodobieństwa nowy Tatrom właściwy gatunek, różny od dotąd opisanych. Druga nazwa: Morskie Oko, łączy się z mnóstwem wyobrażeń poetycznych, szeroko i daleko rozpowszechnionych w Polskiej i Słowackiej góralszczyźnie ... Rybie Jezioro, czyli Morskie Oko Polskie, z którego bystra Białka wypływa, rozległe prawie ćwierć mili kwadratowej, z trzech stron otaczają kilka tysięcy stóp wyniosłe szczyty skaliste, z czwartej otwiera się głęboka dolina Białki. Woda jego przejrzysta, jest pięknej smaragdowo-zielonej barwy, a powierzchnia dalsza, w miarę oświecenia jaśniej lub ciemniej błękitna, żywo przypomina powierzchnię morza Adryatyckiego. I zapewne ta okoliczność najgłówniej spowodowała upatrywanie podobieństwa jeziór Tatrowych z morzem. Morskie Oko jest znacznie głębokie. Głębia największa, według moich pomiarów jest w stronie południowo zachodniej, pod stromą skałą zwaną Mnichem, czyli Mnikiem, jak Podhalanie wymawiają, i wynosi 151 stóp Paryzkich. (Ludwik Zeiszner.)
  2. Wioska ostatnia już pod samemi Tatrami, z niej najwięcej się biorą przewodnicy do gór, i oni też znają najlepiej drogi, ścieżki i góry wszystkie z imienia. Granicząc z Węgrami trudnili się dawniej przemytnictwem tytoniu i wina Bukowianie, z tąd wszystkie u nich niecnoty. Oprowadzając zaś wędrowców po Tatrach, nabrali od nich ogłady i pewnego ugrzecznienia. Domy ich schludne, pola orne skąpe, lecz za to starannie uprawione.
  3. Lud nazywa Morskie Oko: „Żabiem, Rybiem, Wodą Zieloną.“
  4. 4,0 4,1 4,2 Nazwiska płaszczyzn na drodze do Morskiego Oka, gdzie koszary dla owiec i bydła pozagradzali górale. Jak tylko śnieg zejdzie, wynoszą się z niektórych wsi Podhalanie z dobytkiem swoim do hal i tam już cale lato przebywają, zostawiwszy w dom u niewiasty, dzieci i starców których od czasu do czasu odwiedzają.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Konstanty Maniewski.