Z historycznych podań górali podpienińskich
Dane tekstu | ||
Autor | ||
Tytuł | Z historycznych podań górali podpienińskich | |
Wydawca | nakładem autora | |
Data wyd. | 1889 | |
Druk | Drukarnia Władysława Łozińskiego | |
Miejsce wyd. | Lwów | |
Źródło | Skany na Commons | |
Inne | Pobierz jako: EPUB • PDF • MOBI | |
| ||
Indeks stron |
Z HISTORYCZNYCH PODAŃ
GÓRALI PODPIENIŃSKICH
NAPISAŁ
Dr. Karol Mátyás.
(Odbitka z fejletonu Gazety Lwowskiéj).
We Lwowie.
Nakładem Autora.
Z drukarni Wł. Łozińskiego
1889.
|
Górale od Dunajca i Pienin pewnie więcéj wzięli udziału w dziejowém życiu narodu, niż inni nasi chłopi. Nieraz widzieli króla polskiego, przejeżdżającego z orszakiem swoim na Węgry, panów możnych z swymi pocztami, rycerzy zbrojnych dążących w tamtą stronę.... Zamek w Czorsztynie warowny, piękny, był dla tychże miejscem spoczynku. Góralom król polski nie był dziwny, mogli nie tylko słyszeć o nim od przejezdnych, lecz także przypatrzeć się mu zbliska. O wojnach dowiedzieć się mogli od przechodzących wojsk lub chroniących się tu żołnierzy. Ztąd niejedna postać królewska utkwiła im żywo w pamięci, niejeden fakt historyczny zapamiętali dobrze; fantazya gminna naturalnie odmalowała każdą postać po swojemu, każdy fakt przedstawiła po swojemu.
Górski ten zakątek nad Dunajcem, u stóp Pienin, na granicy Węgier, ważną nieraz odegrał rolę. Do orszaków służebnych lub zbrojnych drużyn panów na Czorsztynie, a nawet panów na Orawie, Spiżu i Liptowie, dostarczał dzielnych i śmiałych ludzi, z których niejeden pewno w świat poszedł, w wojnach polskich brał udział, odznaczył się.... Czasy wojen rodziły tu bandy rozbójników, gotowe narzędzie dla ambitnego zuchwalca. Tu sławny Kostka Napierski grasował ze swoją zbójecką rzeszą, w większej części z tutejszych górali złożoną. Tu rzucono zarzewie niejednego buntu.
Tu był „polski Sybir“, jak sami powiadają górale. Zakątek ten był rzeczywiście miejscem zesłania za karę dla szlachty, która się tu już całkiem i na zawsze osiedlała, zawierała związki familijne z góralami, chłopiała. Ztąd tyle nazwisk szlacheckich i wcale pięknych między góralami, wspomnę n. p. Kotarskich w Krościenku nad Dunajcem.
Tędy szła droga handlowa od Nowego Sącza na Węgry, więc ruch był wielki i życie, bo mnóstwo ludzi z różnych stron Polski z towarami i rozmaitymi wieściami tędy się przesuwało. Krościenko nad Dunajcem, dziś drobne i jedynie przez pobliskie Szczawnice, ożywione nieco miasteczko, dawniej było wielce ruchliwe i miało lepsze znaczenie. Uposażone przywilejami królów, siedzibą było dużych targów.
Nie dziw zatem, że tak zetknięci z narodowem życiem górale, mogli wyrobić w sobie poczucie narodowości polskiéj — czego większej części naszych chłopów brak — i coś z przeszłości historycznéj zapamiętać. Nie zapamiętali wiele, jak w ogóle chłopi, ale co zapamiętali, w to wlali ciepło swojskie, to w barwną swej fantazyi przystroili szatę. I gdy inni chłopi nic prawie o przeszłości historycznej narodu powiedzieć nie umieją, gdy cała ich historyczna wiedza zasadza się na kilku przysłowiach historycznych powszechnie znanych, jak np.: „Za króla Sasa, jédz, pij, huláj i popuscáj pasa!“, lub: „Za króla Sobka, nie było w stodole ani snopka“; gdy z królów polskich znają lepiéj tylko Jana III, którego sława jako pogromcy niewiernych rozbrzmiała po całym świecie; góral z historyi polskiéj coś więcéj opowiedzieć potrafi, opowiada zaś tak jakoś ciepło i prostodusznie, iż każdy pozna, że to Polak, mówiący o swoich królach, o swojéj historycznej przeszłości.
Najpierw z pewnością zacznie ci opowiadać o królowéj Kindze, jak uciekała przed Tatarami, jak z nią jeden Krościeńczak mówił i cudu od niéj doświadczył na swéj pszenicy, jak mieszkała w ukrytym wśród Pienin zameczku, i pokaże ci ową kapliczkę białą, która stoi w miejscu[1], gdzie ów góral siał wonczas pszenicę, i ową schowaną w górach skałę, zwaną zameczkiem św. Kunegundy. Nie będę powtarzał odnośnego podania powszechnie znanego, które w wdzięczne rymy ujął Lucyan Siemieński[2].
Zabrzeziak (wieś Zabrzeż, parafia Łącko) szydzi sobie jednak z Krościeńczaków i takie opowiada podanie:
„Kiedy świętá Kunegunda uciekała przed Tatarami, przysła do Krościenka i prosiuła, aby ją przyjęli, ale Krościeńcáki nie kciały je przyjąć. Wtedy ona powiedziała:
— „Bołdąnyście buły i bołdąny będziecie!“
Opowiadają też w Zabrzeży o św. Kunegundzie:
„Dáwni to wsyćkie te wsi, lasy i polany náleżały do księzne ze Starego Miasta (Stary Sącz). Granica sła bez Sopnice[3], tak, ze jedne Sopnice króleskie nálezały do księżne, zaś Sopnice ślacheckie do Krakowa. Potém sła granica bez wiyrch Zálesia. Zaś s te strony (od zachodu) nie buło pewne granice. Jak casem owce zajęli Msanikom, to ik gnali jaz do Starego Miasta, a jak oni nasym znowu zajęli, to ik gnali jaz do Krakowa.
Tak ráz pośli do Księzne i prosili ją, zeby im powiedziała, dzie jes granica. Wtedy księznąm buła świętá Kunegunda. Tak kázała sie im niéś w krześle w góry. Skoro ją juz przynieśli na „biáłe“, wtedy jakiś carownik tak zrobiuł, ze mgła bardzo gęstá obiegła. Tak świętá Kunegunda powiedziała, ze granicąm bedzie woda. I od tego casu granicąm są rzyki“.
O Polsce powiada góral, że to było wielkie i mocne państwo. Patrząc na niebotyczne Tatry i myśląc o potężnej Polsce, wysnuł ze swej fantazyi podanie, że cała Polska byłaby otoczona Tatrami, gdyby był nie zaszedł jeden wypadek.
„Świętá Tekla i Małgorzęta prowadziuły Tatry i całá Polska bułaby ogrodzoná Tatrami. Świętá Tekla spała i powiedziała św. Małgorzęcie, zeby je nie budziuła, chociejby sie nábardzi łyskało. Tak jechali na wozie a za nimi sły Tatry. Ale jak sie zacęło łyskać i grzmieć, tak świętá Małgorzęta obudziuła Teklę i Tatry stanęły tam, dzie teráz stoją“. (Zabrzeż, parafia Łącko.)
„W Tatrach pono pokutuje król polski z wojskęm. Ráz posed jedęn chłop na korzenie, bo w Tatrach rosną rózne korzenie: na gościec, na rózą, na cary.... Tak jak zbiyrá, tak zbiyrá, nágle wpád do dziury. Tam stáł na warcie zołmiérz, i zaprowadziuł go do króla. Ale mu powiedziáł, zeby, jak mu król podá rękę, zeby on podáł mu kij. Skoro zased do króla, tak tęn siedziáł za stołęm i cytáł na księdze. Zacął go pytać, jak tu zased, a potem o wsytko go sie wypytówáł, jak sie na świecie dzieje: cy gospodynie posyłają sobie podp(ł)omyki, cy dróg cierniami nie zagrádzają, jakie są liście na jaworze i na lipie, cy baby nie chodzą jak jascórki. Skoro go sie tak o wsytko wypytáł, kázáł mu jesce przyś do siebie i wziął z kąta zuzelic sufląm i dáł mu do troka gurmany (gunia). Potem skoro juz wychodziuł, podáł mu rękę, ale tęn podáł mu kij i jacy sie zakurzuło z pomiędzy palców. On cymprędzéj sie zabiyráł, a woják co na warcie stáł, powiedziáł mu:
— Zebyś tu juz nigdy nie przychodziuł, bo nám nie tak stać, jak sie tobie zdaje. My tu na wielgi pokucie.
Tak tęn chłop uciekáł, ani sie nie obziyráł. Skoro wysed na świat, patrzy: a tu w gurmanie samo złoto i śrybło. Tak s tego biydnego cłowieka zrobiuł się teráz bogác niemały.“ (Zabrzeż, par. Łącko).
Węgrów uważają górale za braci Polaków, wiedzą, że byli połączeni odwiecznym sojuszem z Polakami, i znają piosnkę:
Polak z Węgrem dwa bratanki....
Obok Kingi i Jana Sobieskiego z swej rodzimej historyi, najulubieńszą dla nich postacią z historyi węgierskiej, jest król Stefan, o którym takie opowiadają podanie:
„Buła przepowiednia, ze tęn królęm bedzie, wto będzie jád na zelaznym stole. Syscy panowie po zámkach jádali na zelaznych stołak, bo sie kázdy spodziéwáł, ze bedzie królęm. A buł tam biédny chłop. Tęn ráz oráł sobie w polu. Tak baba mu przyniesła śniádanie. On dopiéro gádá do niéj:
— Ponoć panowie jedzą na zelaznych stołak, to i já mogę tyz na żelaznym stole jeś.
„Przewróciuł pług, postawiuł na nim gárnek, cy ta miskę i jád. Skoro zjád, nágle powstáł wielgi sum i z nieba uźráł korunę, jak leciała na niego. On zacął sie oganiać istykem i látego to na piéniądzak węgierskik krzyz na korunie jes pochylony. Ale panowie nie kcieli go mieć za króla i zabili go. Przepowiedziało im, ze nie będą juz mieć nigdy króla i tak od tego casu nimają króla....“ (Opowiadał Tomasz Leszko z Zabrzeży, par. Łącko).