[65]I.
R. III. w. 1 — 26.
Tedy otworzył Ijob usta, dniowi
złorzecząc swemu i mówił: Niech zginie
dzień, co mnie ojcom dał i noc, gdy owi
o niezrodzonej wyrzekli dziecinie:
począł się człowiek! Mrokiem niech się zaćmi
dzień ten i w bożej pamięci niech minie,
ani postanie wespół z swymi braćmi
w liczbie dni roku, ani się poczyta
w miesiącach, równo z nocą ową! Tać mi
z wszytkich nagorsza! Niech będzie zabyta,
niech ją klną smoka czciciele, co ganią
słońce, brzaskowi bluźniący, gdy świta;
wicher ciemności niechaj padnie na nią,
niechaj się burza śmiertelna rozsroży
i pożre gwiazdy po nad jej otchłanią;
[66]
czarność jej gorzką niechaj strach pomnoży
i wieczna dziennej jasności tęsknota,
a niechaj nigdy nie ogląda zorzy:
iż nie zamknęła wrót tego żywota,
który mnie nosił, ni oczu nie zwichła,
zanim im światłość pokazana złota!
Przecz nie umarłem w żywocie zarychła? —
stoktoćby lepiej było dla mnie pono,
by pierś ma była w pierwszym płaczu ścichła!
Czemum był wzięty na matczyne łono,
czemu do życia spowity w pieluchy
i przecz mnie pierśmi mlecznemi karmiono?
Byłbym snem swoim spoczywał już, głuchy
i królom równy a wielmożom świata,
co czczość budując, skarb zbierali kruchy, —
martwemu rówien płodowi, co zlata:
byłbych już niczem, jako niezrodzeni,
co nie widzieli światła! TAM się brata
wszystko! — Niezbożni TAM od trwóg zbawieni,
TAM spoczywają, których życie trudzi,
TAM są otwarte jeńcom drzwi więzieni,
[67]
ani ciemięzcy głos ich ze snu budzi:
mały i wielki TAM społem — i pana
nie zna niewolnik, najlichszy wśród ludzi!
Przecz więc nędznemu dzienna światłość dana —
a żywot, którzy są w serca żałobie,
którzy chcą śmierci — (zasię ta, czekana,
przyść się nie kwapi, choć jej w każdej dobie
z pragnieniem dusze wzywają!), a jeśli
grób wreszcie najdą, tak się cieszą w grobie,
jak gdyby kopiąc, wielki skarb naleźli — ?
albo-li którzy błądzą pośród cienia,
gdy się zawziąwszy Pan na nie rozeźli?
Wzdycham przed jadłem, które mi się zmienia
w piołun; me jęki tak spływają z serca,
jako wezbrane powodzie strumienia,
bo strach, któregom się lękał, przewierca
pierś mą, bo przyszła na mnie boleść sroga!
Aza krzyw Panu byłem lub bluźnierca?
azam się sądom nie poddawał Boga?
Spokojne miałem i czyste sumienie,
dróg prawdy zasię strzegła moja noga —
a oto przyszło na mnie uciśnienie!