[70]Z KSIĘGI: W SAMOTNOŚCI
NA OBCZYŹNIE.
I
Precz, arabskie foliały!
Darmo z was mądrości studnie —
Oto sady zajaśniały, —
W słońca złocie błyszczą cudnie.
Wzniosę swe zmęczone oczy, —
Pod oknami lśnią banany,
Smukła palma szmery toczy,
Mirt jaśnieje wysrebrzany.
Drżą zielonych fig okiście,
Błyszczy śnieżny kwiat cytryny,
Tuż akacyj jasne liście,
Cedrów smolne lśnią cetyny.
Gdy podejdę do okienka, —
Róża ku mnie lica chyli,
[71]
Fiołki powiew cichy lęka,
A narcyzy — rój motyli.
Raj, — a jednak nudy żmija
Wokół serca ścieśnia zwoje.
Nie wiem, skąd się smutek wpija,
Kędy tęskni serce moje.
II.
Śmigłe palmy… Dumne laury…
Cytrynowy kwitnie gaj…
Morze zwrotnikowych kwiatów…
Na cyprysach wieczny maj…
Słaniam się, jak człek pijany,
Z nóg już runąłbym o włos,
Wtem spostrzegłem obok palmy
Skromny, szary, żytni kłos.
— Hej, rodaku! kłos tak szepce,
Wdół schylając blade źdźbło,
Myśmy obcy tu w tym raju,
Cóż nas — dobro gna, czy zło?