[119]Z LISTU DO KSIĘGARZA.
Jeszcze chodzą przed oczyma
Róże, palmy, wieże, gmachy,
Kair, Teby, Tyr, Solima,
Mój Eustachy.
Jeszcze głowa dyabła warta, 5
Jeszcze morskie czuję strachy,
Wycia hyjen, lwa, lamparta,
Mój Eustachy.
Jeszcze długo spocząć trzeba,
Nim przywyknę widzieć dachy 10
Zamiast płócien palm i nieba,
Mój Eustachy.
Lecz ty wyrwiesz mnie z letargu,
Ty pomięszasz róż zapachy
Księgarskiego wonią targu, 15
Mój Eustachy.
Będę tobie wdzięcznym za to,
Przypomnisz mi kraj i Lachy
Zniechęceniem, troską, stratą,
Mój Eustachy. 20
Ty napiszesz mi, jak stoją
Poetycznej muzy gachy,
[120]
I co piszą i co broją,
Mój Eustachy.
Dla nich rosły swieże laury 25
I szczękały druku blachy,
Gdym ja gonił Kofty, Maury,
Mój Eustachy.
Niech spiewają więc »Te Deum«.
Żem rok zgubił, budząc Grachy 30
I Scypiony w Kollizeum,
Mój Eustachy.
Lecz się wmięszam do antyfon,
Na egipskie klnę się Ptachy,
Na kościoły, gdzie Bóg Tyfon, 35
Mój Eustachy.
Klnę się tobie i na Athor,
Co w Tentyrze ma swe gmachy,
Że się porwę, jak gladyator,
Mój Eustachy. 40
Lipca d. 9 w kwarantannie Livourno 1837.