Z literatury pamiętnikowej
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Z literatury pamiętnikowej |
Pochodzenie | Upominek. Książka zbiorowa na cześć Elizy Orzeszkowej (1866-1891) |
Wydawca | G. Gebethner i Spółka, Br. Rymowicz |
Data wyd. | 1893 |
Druk | W. L. Anczyc i Spółka |
Miejsce wyd. | Kraków – Petersburg |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cała część I Cały zbiór |
Indeks stron |
Literatura pamiętnikowa, a w szczególności autobjograficzna, dostarcza materjałów niezbędnych dla historyka, cennych, aczkolwiek nie tak często, ani szczęśliwie uwzględnianych, dla psychologa. Jestto wszakże materjał zarazem pociągający i zdradny; aby z niego prawdę istotną wydobyć, obadwaj: psycholog i historyk, winni sobie ręce podać do tej roboty. Zachodzi tutaj mianowicie taka komplikacja nieunikniona, szczególne koło błędne, że im wybitniejszą jest osobistość pamiętnikowa a tem samem ciekawsza jego opowieść, z tem większym rozmysłem, logiczniej bodaj lub barwniej, lecz zarazem dowolniej, układają się w niej wypadki.
Jedno jest przecie miejsce w tego rodzaju utworach, gdzie i z bezpieczeństwem większem i z przyjemnością wolno zaufać pamiętnikarzowi: kiedy do młodych lat swoich sięga po wspomnienia. Bywa wtenczas i szczerszy i dokładniejszy nawet, a co za tem idzie, prawdziwszy. Sprawdzał to każdy, ktokolwiek często karty pamiętnikarza przerzucał, bez względu na kart tych pochodzenie. Tak, nigdzie nie jest bardziej pouczającym św. Augustyn, niż kiedy w upokorzeniu kreśli obraz burzliwej w Kartaginie młodości, i pierwszej przyjaźni, i duchowych walk pierwszych. Grzeszny Jan Jakób, jeśli wolno zestawić dwa kontrasty również blizkie może jak jaskrawe, we wstępnych wyznaniach najmniej kłamie. Zapalony jego wielbiciel, Józef Wybicki, że swojskich poszukam sprawdzianów, niezbyt często pobieżny, szczegółowo rozpowiada, jak za Plutarchem zasiadywał się u Załuskich, lub też zatrzymuje się z lubością nad pobytem berlińskim i pierwszem z piękną Kunegundą spotkaniem. Ośmdziesięcioletni Koźmian nie zapomina o medalu diligentiae, jaki mu na egzaminie publicznym przypięto do piersi; szary i mało sympatyczny Matuszewicz żywo maluje szkolne sprawy i sukcesy. Podobnież sztywny Talleyrand przyjemną sprawia niespodziankę czytelnikowi „Pamiętników“, kiedy z upodobaniem do lat dziecinnych powraca i opisuje fotel i suknię koronkową swojej babki, pani de Chalais, u której się chował, kiedy miał lat pięć. Zgrzybiały i zgnębiony ks. Adam rozgrzewa się i wypogadza, gdy pałacyk powązkowski staje mu w pamięci; wielomównie wspomina wówczas zabawy chłopięce, wyraźniej od współczesnych maluje minioną generacją i daje, mimo woli prawie, niezrównany obraz obyczajowy.
W poważnem spostrzeżeniu ułamkowem, do którego bezliku możnaby mnożyć przyczynków, kryje się może jakaś racja wyższa i niepospolita. I czyż właśnie nie kryje się ona pod tą prawdą banalną, że młodość jest przyjemna? Albowiem wydaje się być własnością ogólną wrażeń przyjemnych, za jakimś może wyjątkiem, potwierdzającym regułę, że są słabsze a bardziej długotrwałe od równoległych wrażeń przykrych, które posiadają natomiast wyższy stopień napięcia i łatwiej zacierają się w pamięci. Może to nawet jedyna między niemi nieuchwytna różnica przedmiotowa. Tym sposobem pamięć nasza, zwłaszcza, gdy we własną, osobistą, przeszłość spoglądamy, staje się jak owe krzywe zwierciadła, w których odleglejsze przedmioty łagodniejszemu ulegają skrzywieniu.