Z tragedji: »Bolesław Śmiały«

<<< Dane tekstu >>>
Autor Józef Łabuński
Tytuł Z tragedji: »Bolesław Śmiały«
Pochodzenie Upominek. Książka zbiorowa na cześć Elizy Orzeszkowej (1866-1891)
Wydawca G. Gebethner i Spółka, Br. Rymowicz
Data wyd. 1893
Druk W. L. Anczyc i Spółka
Miejsce wyd. Kraków – Petersburg
Źródło Skany na Commons
Inne Cała część I
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


Z TRAGIEDJI:
»BOLESŁAW ŚMIAŁY«.

Cela klasztorna.
(Rok 1110. — Kronikarz Gallus, młody mnich, siedzi nad rękopisem).

GALLUS.

I cóż mam o tem potomności podać?
Człowiek tak wielki, potężny i możny
Skończył tak marnie!... Może żyje jeszcze?
Nie śmiał Władysław koroną się wieńczyć,
O śmierci brata z pewnością nie wiedząc,
Za namiestnika tylko się uważał
Może on wróci?... Wtedy Bolko trzeci,
Pewno się nieco posunie na tronie,
Aby dać miejsce stryjowi wielkiemu,
I we dwóch razem, dwóch Bolków, dwóch wielkich,
Panować będą całej wschodniej ziemi,
Bo przeciw dwóm tym cóż może się ostać?

(Wchodzi arcybiskup gnieźnieński Marcin, starzec poważny. — Gallus wstaje i z uszanowaniem rękę jego całuje).
ARCYBISKUP.

I gdzież stanąłeś w kronice twej, bracie?

GALLUS (pokazując księgę).

„O ustąpieniu Szczodrego Bolesława“...
Skończyłem rozdział; lecz nie wiem, mój ojcze,
Czy to twym myślom odpowie...

ARCYBISKUP.

Mój Boże!
Bolesław Szczodry! Jakież świetne imię!

Ileż-to myśli, ile wspomnień budzi,
Ileż wspaniałych czynów przypomina!
Widziałem Bolka raz jeden w mem życiu,
Kiedy odchodził... Na rok może przed tem
Biskup wrocławski zlał na mnie święcenia,
A wkrótce potem, pełen nienawiści
Ku wyklętemu, przybyłem na Kraków...
Byłem w kościele. Naraz wieść gruchnęła,
Że Bolko idzie... Nie pomnąc o niczem,
Nie mogąc zwalczyć grzesznej ciekawości,
Biegłem na zamek... Właśnie Bolko schodził
Ze schodów ganku. Głowę miał odkrytą,
Mocno zsiwiałą, oręża żadnego,
Płaszcz mu królewski zwieszał się z ramienia...
Wiatr z długą brodą igrał mu swawolnie...
A była taka potęga w tym człeku,
Taki majestat w całej tej postaci,
I taka duma i tak straszna boleść,
Żem, patrząc szeptał: „to król, to nie zbójca“...
Za rękę trzymał Mieszka maleńkiego...
Przeszli milczący w dziedziniec zamkowy,
I szli ku miastu... Rynek przepełniony
Był tłumem ludu; sądziłem, że miną,
Lecz szli tam prosto... Ach, co tam się działo!
Tłum, gdy go ujrzał, porwał się ku niemu...
W ogólnym ryku zlały się szyderstwa,
Jęki, wołania, przekleństwa i śmiechy...
Co tchu starczyło biegłem do dziekana,
Łzami zalany, wołając o pomoc
Dla króla z synem. Dziekan księży zebrał
I szedł do tłumu, by go uspokoić,
A króla zwolnić od czerni nikczemnej...
Nie śmiałem iść z nim, bo siebie się bałem,
Że nie wytrzymam, że rzucę się z pięścią
Na podłą tłuszczę, bronić wyklętego!
Biegłem naokół... Na błoniu raz jeszcze
Jego dojrzałem. Szedł tak, jaki pierwiej,
Dumny i smutny i nieporuszony...
Tylko na głowie były ślady błota,
I płaszcz królewski był porozdzierany,
I dziecię w strachu więcej się tuliło...

(Gallus nakrywa twarz rękoma. Długie milczenie).
GALLUS.

Gdzież jest Bolesław?


ARCYBISKUP.

Kto wie?... Może żyje...
Może się błąka tam, gdzieś, na pustkowiu,
Może mrze z głodu, od zimna kostnieje,

Burzom oddaje swój chryzmat królewski,
Wiatrom powierza swe myśli i bóle...

GALLUS (zcicha).

Może jest w Rzymie?

ARCYBISKUP.

Tak mówisz?... Mój synu,
Złóż pióro twoje: tyś nie dorósł jeszcze
Do dziejopisa. Wiem, żeś szukał wszędzie
Śladów po Bolku — tych, co pamiętali
Rok siedmdziesiąty dziewiąty; pytałeś
Wszystkich ciekawie, kogo dopaść mogłeś...
I z opowiadań, ze zwierzeń, z półsłówek,
Jakżeś mógł wynieść takie przekonanie,
Że Bolko może pokutę odprawić?
Że jest jej winien? Że tylko w piotrowym
Progu rozgrzeszy go obca mu ręka,
Nie naród własny?

GALLUS (bierze księgę).

Posłuchaj, mój ojcze;
Takem napisał: „Z powodu zaś czego
„Musiał Bolesław król z Polski ustąpić,
„Długoby o tem mówić trzeba było.
„Nadmienię tylko, że, jak chrześcijanin,
„Nie był powinien mścić się na żywocie
„Chrześcijanina, chociażby za zbrodnię.
„Nie miał słuszności Bolesław, skazując
„Na rozsiekanie biskupa za zdradę,
„Bo zbrodnię jedną drugą zbrodnią karał.
„Nie uniewinniam, ni biskupa zdrajcy,
„Ni króla, zdrady okrutnie mszczącego“.
Mamże co zmienić?

ARCYBISKUP.

Zostaw tak, mój synu.
Potomność pojmie, uniewinni króla
I nie potępi świętego biskupa.
A ty pisz dalej, na pociechę naszą,
Na chwałę Boga i miłej ojczyźnie.


Warszawa.Józef Łabuński.






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Józef Łabuński.