Z ust ludu/Wstęp
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Z ust ludu |
Wydawca | Księgarnia K. Bartoszewicza |
Data wyd. | 1885 |
Druk | Drukarnia A. Koziańskiego |
Miejsce wyd. | Kraków |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Z UST LUDU.
Podał
Karol Mátyás,
słuchacz praw na Uniw. Jagiel. w Krakowie.
|
Pod tym tytułem podaję poniżej opisy 3 najważniejszych obrzędów w życiu naszego ludu, bogatych w ciekawe zwyczaje i ceremonie, dochowywane wiernie i ściśle jak przykazanie. Zwyczaje te i ceremonie, jak powiedziałem, wogóle bardzo są ciekawe z powodu swego symbolicznego znaczenia, dla umiejętnego zaś badacza mają często niezmierną wagę z powodu swej starożytności. Umysł bystrego badacza dostrzeże bowiem w niejednym zwyczaju, zachowywanym bądź w czasie wesela, bądź chrzcin lub pogrzebu, dawny, nieraz bardzo dawny, jeszcze pogański pierwiastek, który częstokroć pod wpływem zmiany pojęć, mianowicie «pod naciskiem kościelno-łacińskiej cywilizacyi Zachodu»[1], mięszał się i zlewał z żywiołami nowymi i obcymi, często zacierając się do niepoznania, niekiedy niknąc zupełnie. Ztąd wiele obrzędów i zwyczajów u naszego ludu występuje w bladem świetle, ztąd często tylko jakby ślad pogańskiego ducha błyśnie przed nami, ztąd np. podczas wesela w niektórych ziemiach (w Lubelskiem)[2] obok imion Boga, Jezusa i Najśw. Panny słychać w pieśniach inwokacyą bóstwa sławiańskiego Łada. W obrzędach ludu zamieszkującego wieś Zawadę w obwodzie Nowosądeckim, z której właśnie owe 3 opisy pochodzą, mniej niż gdzieindziej widzimy śladów odległej starożytności, jednakowoż i tu spotykamy się z niejedną ceremonią piękną i pochodzącą z dawnych czasów.
Następujące opisy wesela, chrzcin i pogrzebu, które dosłownie z ust wieśniaka przelałem na papier, umieszczam w porządku, w jakim owe ważne chwile w ognisku domowém i rodzinnem po sobie idą. Wieśniak, który mi o tem wszystkiem opowiadał, nazywa się Jan Borek, jest chałupnikiem w Zawadzie, posiadającym obok chaty parę morgów gruntu. Wykształceńszy od innych, skończył bowiem 4 klasy normalne w Nowym Sączu, uczy dzieci wiejskie czytać i pisać; mając bystry umysł i pamięć dobrą umie dużo śpiewek, anegdot i powiastek; wesoły, wymowny i dowcipny, na każdem prawie weselu rej wodzi, trzydzieści i kilka lat liczy, a był już na 41 weselach, z tych zaś na 6 za starostę, a na 10 za starszego drużbę. Chrzciny także niejedne widział, na pogrzebie zaś dzierży rolę exhortatora tj. przemawiającego do zgromadzonych[3] w imieniu nieboszczyka przy opuszczaniu z trumną[3] chaty. Borek też w opisie pogrzebu wspomina, że drugą cześć exorty, która,[3] jak mówię niżej, jest streszczeniem drukowanej przemowy, sam z własnej głowy ułożył. Mając to na uwadze pojmiemy, jak opisy z ust takiego wieśniaka czerpane są ważne i cenne. Borek w swém opowiadaniu jest szczery, prawdomowny i dokładny, powiedziałbym nawet drobiazgowy; że nie jest wyczerpującym pojąć łatwo, gdy się uważy, jak trudno jest w opowiadaniu ustném nieprzepomnieć jakiego szczegółu, trzebaby bowiem nietylko bystrego umysłu i dobrej pamięci, lecz także przygotowania, żeby i lada drobnostki w opisie zaznaczyć. Zresztą chodziło mi tu także o drugą stronę medalu, która w etnografii równie jest ważną, jak pierwsza, tj. o stronę dyalektyczną. Postępując zgodnie z przepisami komisyi ling. naszej Akademii Umiej. starałem się wszystko, co słyszałem, dosłownie zapisać, oddając nawet brzmienia mowy ludowéj w znakach przez tę komisyą przyjętych. Że podobne odfotografowanie mowy ludowej, mające ściśle umiejętne znaczenie, nie byłoby stosowne do umieszczenia w Przeglądzie, jako piśmie przeznaczonem w każdym razie dla szerszej publiczności, przeto mniej ważne, a utrudniające zrozumienie rzeczy, znaki dyalektologiczne usunąłem zupełnie z podanych niżej opisów. Ta druga strona medalu, o której mowa, niewiele na tem ucierpi.
Co się tyczy mowy tutejszego ludu i znaków na oznaczenie jej przezemnie przyjętych winienem poświęcić jeszcze słów kilka. Otóż mowa Zawadziaków blisko, bo tylko o pół mili mieszkających od miasta Nowego Sącza, wogole dosyć jest czystą, czystszą od mowy niedalekich górali. Brzmienia nosowe nie występują tu tak często, chociaż nieraz dają się słyszeć, lecz przygłos przed samogłoskami «o» i «u» nietylko na początku, ale i w środku wyrazu prawie zawsze daje się słyszeć. Oznaczony przezemnie głoską u mniejsze (petit), wymawia się wargami okrągło i powiewnie. Głoskę «ł» wymawiają tu, jak w ogóle, wargowo, nie było więc potrzeby zastępować ją innym znakiem. W wyrazach: światło, świci, itp., w których gł. «w» przechodzi w wargowe brzmienie, oznaczam tak samo przez u mniejsze, a więc np. śuatło, śuyci[3] itd. Dodać muszę, że przygłos przed samogłoskami „o“ i „u“ nie zawsze[3] jest jednaki, często jest lekkim tylko przygłosem zaokrąglającym wargowe brzmienie samogłoski, czasem zaś przechodzi w mocniejsze, otwartsze wargowe brzmienie jakby ł wargowe, które brzmi jak „u“ razem wymówione z następującą samogłoską. Pierwszy przygłos lekki jest jakby grecki spirytus asper i znak ten najlepiejby wyrażał to zaokrąglające brzmienie, tu jednak dla kilku przyczyn byłby nieodpowiedni, wolałem więc trzymać się w tym względzie jednostajnego oznaczania a umiejętną fotografją połączoną z naukową rozprawą zachować na później.
Mowa Borka nie może nam jednak za wzór gwary tutejszego ludu posłużyć. Borek skończywszy 4 klasy normalne, umiejąc czytać i pisać, ucząc nadto dzieci wiejskie, w mowie swej używa niejednokrotnie form i zwrotów czystszych, gramatycznych, obok których znajdują miejsce formy gwary ludowej, tak że nieraz nadarzy nam się słyszeć jeden i ten sam wyraz w odpowiedném miejscu tak i tak wymówiony. Z tem wszystkiem karykaturą jej wcale nie jest, a każdy łatwo odłączywszy z niej przymieszkę, wytworzy sobie dość jasny obraz gwary tutejszego ludu.