Za Drugiego Cesarstwa/Bardzo pilno

<<< Dane tekstu >>>
Autor Gilbert Augustin Thierry
Tytuł Za Drugiego Cesarstwa
Podtytuł Powieść
Wydawca Biesiada Literacka
Data wyd. 1892
Druk Emil Skiwski
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz anonimowy
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


Bardzo pilno.”

W piątek, d. 15 stycznia 1858 r., Paryż dowiedział się o zamachu Orsiniego, dokonanym dnia poprzedniego wieczorem; wieść rozchodziła się dość wolno, dalsze dzielnice o niczém jeszcze nie słyszały.
Rano stara Filomena weszła, jak zwykle, do pokoju swego pana, niosąc mu listy i dzienniki. Hrabia Besnard był już ubrany i miał właśnie iść na Mszę z Maryą-Anną. Wyglądał bardzo źle, twarz miała odcień sinawy, oddech był ciężki i urywany, skarżył się, że nogi mu puchną, żyły na szyi nabrzmiewają, a w sercu czuje co chwila ból nieznośny. Już poprzedniego dnia zaniepokojony lekarz stwierdził postęp groźnéj choroby, powiększył dozę storczyku, zapisał veratrinę i polecił unikać wzruszeń.
Unikać wzruszeń! a tymczasem od dwóch dni straszny niepokój pożerał hrabiego Besnard’a: nie miał żadnych wiadomości o synu. Co się stało z Marcelim? Wyszedł z pałacu Rady Stanu o szóstéj i odtąd go nie widziano... Jakąż nową boleść lub hańbę zgotował nieszczęśliwemu ojcu?
Marya-Anna skwapliwie pochwyciła listy przyniesione przez Filomenę i spojrzała na adres: żaden nie był skreślony ręką jéj brata. Były to listy urzędowe: na jednym z nich przyłożono pieczęć Rady Stanu, na drugim pieczęć ministeryum, na obu kopertach napisane było „Bardzo pilno”.
Hrabia Besnard wziął list z pieczęcią Rady Stanu i otworzył go: było to wezwanie na sesyą, skreślone w następujących słowach:
„Szanowny Panie i kochany kolego. W skutek rozporządzenia J. E. ministra stanu, Rada ma się zebrać dziś, o trzeciéj, na posiedzenie nadzwyczajne. Usilnie jesteś pan proszony o wzięcie w niém udziału. Przedmiotem obrad będą przedstawienia rządu i adres do J. C. M.

Sekretarz Rady Stanu. Boilay.”
— Co się dzieje? — zapytał zdumiony hrabia Besnard — dowiem się chyba z „Monitora”.

Rozerwał opaskę, przebiegł dziennik oczyma i krzyknął z oburzeniem:
— Znowu zamach! Nędznicy!
Zapominając o drugim liście, zaczął czytać głośno następujące doniesienie:
„Wczoraj wieczorem, o wpół do dziewiątéj, kiedy Ich Cesarskie Moście Cesarz i Cesarzowa zajeżdżali przed gmach opery, dały się słyszeć trzy wybuchy bomb. Znaczna liczba osób zebranych przed teatrem została raniona, kilka z nich śmiertelne odniosło obrażenia. Cesarz i cesarzowa wyszli cało z niebezpieczeństwa. Śledztwo jest w toku, wiele podejrzanych osób aresztowano.”
Hrabia Besnard rzucił dziennik i zaczął chodzić po pokoju.
To ohydne! — wołał — oto jakich mamy ministrów! Żaden z nich nie umie czuwać nad bezpieczeństwem swego pana i naszéj nieszczęśliwéj Francyi; każdy o swoich tylko myśli przyjemnościach. Co oni zrobili z tym krajem! Zepsucie dosięgło nawet sądownictwa. Wczoraj znowu jeden z radców cesarskiego dworu zgrał się na giełdzie. Ci ludzie zawiedli nasze nadzieje! Czego chcą odemnie panowie ministrowie? Pewno idzie o jakie nowe prawa wyjątkowe, ale mego sumienia nie przekupicie, będę walczył z wami do ostatniego tchnienia.
— Ojcze! — błagała Marya-Anna — jeżeli nas kochasz, uważaj na swoje zdrowie!
Starzec uspokoił się nakoniec i zasiadł przed biurkiem. Wtedy dopiero spostrzegł list z czerwony pieczęcią.
— Ach! to od ministra stanu! — rzekł, przyglądając się — czego chce ten gorszyciel, a w dodatku mój wróg osobisty?... „Bardzo pilno...” Co to znaczy?
Rozerwał kopertę a wkrótce twarz jego przybrała wyraz najżywszego zdumienia.
— Słuchaj córko! — zawołał — może ty rozplączesz zagadkę:
„Panie hrabio. J. E. minister stanu prosi cię, ażebyś zechciał przybyć do niego w sprawie nader ważnéj i obchodzącéj cię zblizka. Minister czekać będzie na pana do jedenastéj.
Sekretarz prywatny. Baron Efraim Cohen.”
— „W sprawie nader ważnéj i obchodzącéj cię zblizka” — powtórzył starzec — nie rozumiem... Co znaczy ta tajemnica?
Zadzwonił gwałtownie.
— Powóz! — rozkazał służącéj — nie czekajcie na mnie, nie wiem kiedy wrócę... Ty, córko, idź sama do kościoła — rzekł łagodnie, całując w czoło Maryą-Annę — nie mogę ci towarzyszyć... Módl się gorąco i błagaj Boga, żeby się zmiłował, nademną... nad nim... zwłaszcza nad nim...
Miał na myśli syna, dziecię odzyskane i znowu utracone.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Gilbert Augustin Thierry i tłumacza: anonimowy.