Zaczarowane koło/Akt II
Duża, sklepiona sala dolna w zamku Wojewody. Nad głównymi drzwiami, w głębi, chór dla muzyki. Z boku, w głębi, drzwi do sypialni wojewodziańskiej, przesłonięte kotarą. Po przeciwnej stronie, również w głębi, kręcone schody do pokojów górnych. Z prawej drzwi do ogrodu, z lewej okna w kamiennych obramieniach. Na ścianach portrety antenatów, kagańce, założone w żelazne kółka u filarów, od sklepienia świeczniki, wiszące ponad stołem, zastawionym w podkową. U stołów i po całej scenie rozsiany tłum szlachty, wśród którego Boruta. W pośrodku głównego stołu Wojewoda stoi z kielichem w ręku i wznosi toast. Barczysty, podżyły mężczyzna, o pełnej, czerstwej twarzy. Czupryna podgolona, nos orli o rozdartych chrapach, wąs zawiesisty, z lekka siwiejący. Strój polski, bardzo bogaty.
WOJEWODA
- Honor tandem niesłychany
- W dniu dzisiejszym na mnie spada;
- Rozszerzcie się, stare ściany
- Domus meae — i bądź rada
- Chato moja dla tych gości,
- Którzy od dziada-pradziada
- Błyszczą splendorem zacności,
- I szlacheckie swe klejnoty,
- Od wieków zdobyte w polu,
- Nowemi adornant cnoty!
- Gdyby mi fale Paktolu
- Napłynęły do tej sali
- I przyniosły skarb swój złoty —
- Gdyby słońce, co się pali
- Na niebie, zeszło w te progi
- I siadło przy moim stole —
- To klnę się na wszystkie bogi
- I na mojego patrona,
- Którego mamy dziś święto,
- Że preferuję i wolę
- Honor, jaki zgromadzona
- Brać-szlachta, in hoc momento,
- Domowi mojemu czyni.
- Niechaj żelazna Bellona,
- I Cerera złotokłosa,
- I Minerwa doradczyni
- Górne porzucą niebiosa
- I niech między nami staną,
- By potwierdzić słowa moje:
- Jako nigdy nie widziano
- Tak wielkich obywateli,
- Zgromadzonych uno loco!
- Rzym jednego Cyncynnata
- Miał w swych murach, więc szeroko
- Niech się chełpi i weseli
- Ta uboga moja chata,
- Że w swych murach naraz wita
- Mężów tak wielkiej zasługi,
- Których fama pospolita
- Równo z Cyncynnatem kładzie:
- Bo dzierżą miecze i pługi,
- A zawżdy sapientes w radzie
- Et in bello, et in pace!
- Etiam za splendoru tyle
- Jakoż ja się wami odpłacę?
- Chyba, dziękując pokornie,
- Afekt kordialny wyrażę
- I kielich do dna wychylę —
- ...Niech z chóru zagrzmią waltornie!
- Niech salwę dadzą puszkarze!
- — Vivant! Zdrowie Panów Braci!!
Kapela, wystrzały, Wojewoda pije
SZLACHTA
- Wojewoda niech nam żyje!
- Vivat!
WOJEWODA
wypiwszy
- Pan Bóg wam zapłaci!
- ...Nie nalewaj mi, Chojnacki!
- Zali śmiałbym tym kryształem
- Spełniać jeszcze zdrowie czyje?
- Kaczej o tafle posadzki
- Niech pęka!
Rozbija kielich
- Ja życiem całem
- Usque ad horam supremam
- Panom Braciom nie odsłużę,
- Odsłużyć sposobu nie mam!
- Ale, ad memoriam rei,
- Wypisać każę na mutrze
- Wszystkich Waszmościów nazwiska:
- W potomnych wieków kolei,
- Ryty w złote charaktery,
- Mur ten inskrypcją niech błyska
- I głosi afekt mój szczery!
Okrzyki. — Szlachta pije. — Kapela gra polonezy
BRZECHWA
staje na krześle i dając znaki muzyce, by ucichła, woła poprzez gwar
- Cicho! Węgrzyny! Cyganie!
- Czy jak tam! Cicho, rzępoły,
- Jak skończę, będzie fanfara!
Do szlachty
- Cyt!...
Zwraca się do Wojewody i mówi, stojąc na krześle
- Jaśnie Wielmożny Panie
- Miłościwy Wojewodo!
- Krótkom ja chodził do szkoły
- I ledwom liznął Alvara,
- Wiec prostak — nie wiem, quo modo
- Wykoncypować perorę:
- Ale eksperiencja stara
- Wespół z gorącością młodą
- Serca (cum cordis fervore)
- Czynią, że acz sine arte
- Roztoczę wrodzoną swadę,
- I prosto z mostu wypalę:
- Owo masz serca otwarte
- Całej szachty wojewódzkiej,
- Które u nóg twoich kładę —
- Nie — żeś nas przyjął wspaniale
- I z luksem, godnym Lukulla —
- Jeno, że jesteś mąż ludzki,
- Próżen sobkostwa i pychy,
- I chociażby ziemska kula
- Aż po same antypody
- Stanowiła twoje włości,
- To nawet szaraczek lichy,
- W jednych butach i żupanie,
- W domu Pana Wojewody
- Tej samej by gościnności
- Doznał, której dziś doznajem.
- Przeto podnieśmy kielichy,
- Cantantes, co gardła stanie,
- Staropolskim obyczajem:
- Kiedy się nam pora,
- Pora zdarza,
- Pijmy zdrowie (gospodarza),
- Gospodarza.
- Vivat! Vivat!
Pije, okrzyki, kapela.
Szlachta pije, powtarzając piosenkę
WOJEWODA
z rozpostartymi ramionami
- Mości Panie
- Mieczniku! Mój Brzechwo miły!
- Panie Marcinie!...
Ściskają się
SZLACHTA
cisnąć się za Wojewodą — jedni przez drugich
- Za nogi!
- ...Bierz go w górę!... Na ramiona!...
- ...Vivat splendor i obrona
- Rycerstwa!... Boże, daj zdrowie
- Jego Mości Wojewodzie,
- ...Vivat!
Obnoszą go po sali
WOJEWODA
obnoszony, sapiąc
- Bóg zapłać... panowie!
BRZECHWA
wyrzucając czapkę w górę
- Pater Patriae! Mąż w narodzie
- Primus Gloria et Virtute!
WOJEWODA
stanąwszy na środku sali, do Brzechwy bardzo głośno
- Gdybym w sercu miał rogatą
- Superbię i hardą butę,
- Gdybym się rządził prywatą,
- To, wierz mi, Panie Marcinie,
- Że miałbym gorzko zatarte
- Dnia dzisiejszego wesele,
- I może bym w tej godzinie,
- Gdy z Braćmi Szlachtą się dzielę
- Grzanką i sztuką mięsiwa,
- Siedział u siebie zamknięty
- I klął, jak jaki desperat,
- Co włosy ze łba wyrywa
- I zgrzyta, i łamie sprzęty.
Po chwili
- Sic est et semper sic erat,
- Że błądzą nawet królowie...
- Mehercle! cnota prawdziwa,
- Jak prawdziwe dyjamenty,
- Zawżdy powinna być w cenie...
- Któż moją żałość wypowie,
- Gdy widzę czeskie kamienie,
- Szkiełka świecące jaskrawie,
- Któremi polską koronę
- Obwieszają i sromocą...
- Quid faciam — w sercu się krwawię
- I w ogrojcowych łzach tonę.
Po chwili
- Sam nie wiem, na co i po co
- Waszmościom gadam dziś o tem!
- Furda! raczej wszystkie smutki
- Zapić, zalać winem złotem,
- Pomnąc, jako żywot krótki:
- Brevis est mortalium vita
- I nie warta torby sieczki!
- Tandem dalej do węgrzyna!
- Chojnacki! Dwie świeże beczki
- Wytoczyć z lochów — i kwita!
Pije, podśpiewując
- „Hulaj dusza, bez kontusza...
- Od komina do komina!...”
Otoczony tłumem szlachty odchodzi poza stoły i rozmawia poufale w głębi
BRZECHWA
do Chojnackiego
- Wojewoda żal zagłusza,
- Ale coś go strasznie bodzie...
- Quid est? Mów no, mój Kluczniku!
CHOJNACKI
- Ja nic nie wiem — Mocium Panie...
BRZECHWA
- Nie wie Klucznik oczywistej
- Causae, która Wojewodzie
- Kwasi humor?
CHOJNACKI
na pół do siebie
- Oj, co krzyku
- Było dziś! — Boskie skaranie!
- — Ja nic nie wiem... Jakieś listy...
BRZECHWA
- Niech no Klucznik powie szczerze.
CHOJNACKI
- Nic nie wiem... Verbum nobile!
- Wiem tylko, że na dywanie
- Dostali dwaj pokojowi,
- Potem chodził po szpalerze
- I tak sapał, że na milę
- Było słychać — i Janowi
- Świętemu klął, jak farmazon.
- Co jest signum, że go pali
- Złość najgorsza... Żeby Miecznik
- Widział, jak wyglądał gazon
- Śród szpalerów podeptany!
- — Potem na górę do sali
- Poszedł, żółty jak słonecznik,
- I między czterema ściany,
- — Spuściwszy w oknach firanki —
- Chodził jeszcze długo, długo...
- Gdy przyjdzie tata godzina,
- To się nikt pisnąć nie waży...
- Nawet dla Wojewodzianki
- Nie okaże dobrej twarzy.
- — Cóż? Ja tylko jestem sługą
- Magnackim, szlachcic chudzina...
- Nic nie wiem. Zresztą papugą
- Nie jestem i po węgrzyna
- Iść muszę...
Chce odejść, Brzechwa przytrzymuje go za kontusz i wskazuje Borutę, który stoi bokiem do nich, wśród tłumu szlachty, nieco osamotniony.
BRZECHWA
- Mości Chojnacki,
- Słówko! Cóż to za figura?
CHOJNACKI
obojętnie
- Nie wiem... nie znam... jakiś quidam...
BRZECHWA
- Co za łeb zawadyjacki!
CHOJNACKI
- Przecie wszystkich znać nie mogę,
- Diabli wiedzą, skąd szlachciura
- Wylazł... Beczki z lochu wydam...
BRZECHWA
przytrzymując
- Dziwna fizys...
CHOJNACKI
- Ba, na drogę
- Wrota otwarte na ścieżaj,
- I kto zechce, wjeżdża w bramy.
- Feta! Wierzaj Waszmość, wierzaj,
- Że z tej ciżby, co na zamek
- Zjechała, wielu nie znamy.
- Hajduki dzisiaj u klamek
- Stoją tylko od parady...
- Kto zacz? Skąd? nikt nie docieka!
- Wlazłeś? To siądź do biesiady,
- Jedz, pij, wrzeszcz jak paw spłoszony,
- — A ja? Wszystko na człowieka!
- Chojnacki drabanta tańczy
- Ledwo czując duszę w ciele.
Ociera pot z czoła
BRZECHWA
który prawie nie słuchał i przypatrywał się przez ramię Chojnackiego Borucie
- Spójrz Waszmość, takiej persony
- Nie widziałeś! Szkielet suchy,
- Tyka! I jak u szarańczy
- Cieniutkie, długie piszczele...
- Jak ten kontusz na nim wisi!
- Spójrz Waszmość: zajęcze słuchy,
- Czy koźle ma zamiast uszu,
- Nos jak hak — a te wąsiska
- Owisłe, i ten wzrok lisi...
CHOJNACKI
- No, nieforemna uroda,
- A wszelako animuszu
- Nie brak mu: ślepiami ciska!...
- — Mater Dei! Wojewoda
- Iść mi kazał po węgrzyna,
- A ja...
BRZECHWA
- Niechże Waszmość leci.
CHOJNACKI
- Lecę!...
Biegnąc, spotyka się oko w oko z Borutą i wzdryga się
- W imię Ojca, Syna...
Wybiega
BORUTA
podchodząc do Brzechwy
- Powiedz Waszmość, jeśli łaska,
- Co jemu stało się nagle?
- Obces wpadł na mnie, do ucha
- Wrzasnął mi — i gdzieś do diaska
- Drapnął — u ramion wyloty
- Na wiatr puściwszy, jak żagle...
- Non capisco! Zawierucha!
- Fixat!
BRZECHWA
- Ha, kurzej ślepoty
- Dostał, albowiem od rana
- Biega w okrutnej fatydze,
- Na wojewodzińskim dworze
- Totumfacki...
BORUTA
- Waszmość Pana
- Racja słuszna, być to może...
- — Ale zda mi się, że widzę,
- Jeśli mnie oczy nie mylą,
- Ciebie, Mości oratorze,
- Który, jak drugi Cycero,
- Eloquens — przed małą chwilą
- Ofiarowałeś w perorze
- Jego Mości Wojewodzie
- Afekt i submisję szczerą
- W imię szlacheckiego stanu.
BRZECHWA
rozpromieniony
- Jam jest!...
BORUTA
- Zaraz po urodzie
- Poznałem, i Waszmość Panu
- Gratuluję.
Ściskają się za ręce
BRZECHWA
- To za wiele,
- I modestia moja znana
- Czerwienić się na to musi.
- Tandem spytać się ośmielę,
- Jakże godność Waszmość Pana?
BORUTA
- Do usług. Zwę się Bazyli
- Rogaliński...
BRZECHWA
- Czy nie z Rusi?
- — Marcin Brzechwa — na usługi —
- Miecznik — a pytałem, czyli
- Nie z Rusi Waszmość Dobrodziej,
- Bo są pod Zamościem szlachta
- Rogalińscy, co Prus Drugi
- Mają — i z nich to się rodzi
- Babka moja. Za Olbrachta
- Na Ruś porno się wynieśli,
- Tandem aestimo et puto,
- Że jesteśmy krewni, jeśli...
BORUTA
przerywając
- Żałuję, bo my Borutą
- Pieczętujem się, klejnotem
- Zacnym — i od króla Lecha
- Mamy sedes pod Łęczycą —
- Paprocki dość pisze o tem,
- Tych zaś, co się Prusem szczycą
- Distingue!
BRZECHWA
- Jedna pociecha
- W tem, iż powiada przysłowie:
- „Moja babka twojej babce
- Podawała gruszki w czapce...”
BORUTA Skoro już sięgać do gadek, To niech Waszmość raczej powie, Iż twojej babce mój dziadek Podał jabłko...
BRZECHWA nie rozumie dobrze, ale urażony
- Waszmościne
- Proverbium, wielce dziwaczne,
- Nie w smak mi...
Odyma wąsy
BORUTA
niby dobrodusznie
- Proverbium stare
- Jak świat! Niechaj marnie zginę,
- Niech mnie spali grad siarczysty!
- Jabłko musiało być smaczne,
- Waszmość możesz dać mi wiarę
- Na słowo...
Śmieje się ironicznie i odchodzi w głąb, poza stoły. Brzechwa zostaje zdziwiony, nie rozumiejący, wzrusza ramionami, chwieje głową, targa wąsy.
WOJEWODA
stojąc w głębi, wśród szlachty
- Tandem nowinę
- Dostałem dzisiaj przez listy,
- Kurierem, prosto z Warszawy...
GŁOSY
zewsząd
- Słuchajcie!... Jakaś wiadomość!...
- ...Silentium!... Cicho!
Otaczają Wojewodę, który postępuje ku przodowi
WOJEWODA
- W tym liście
- Piszą mi, jako buławy
- Polnej, którą Król Jegomość
- Przyrzekł mi był uroczyście,
- Nie dostałem...
Głośny pomruk niezadowolenia
- Tym protestem
- Nie oponujcie się, proszę,
- Waszmości Królewskiej woli,
- Patiens et modestus jestem,
- Przeto iniurię tę znoszę,
- I despekt gorzki w pokorze
- Połykam. Nie to mnie boli,
- Żem iniuste pominięty,
- Lecz Hetmanem — wielki Boże!
- Czyż godzien być pan Hieronim,
- Mój stryjeczny? Kręt nad kręty?
- Starosta Rawski? Infamis?
- Orbis terrarum wie o nim,
- Że łotr jest godzien powroza!
- Godzien w piskle vivis flammis
- Gorzeć! To horror! To zgroza!
- I król buławę powierza
- Takiej małpio pudrowanej,
- Co to ni z mięsa, ni z pierza,
- Co podgardle ma z koronki
- I kubrak szamerowany,
- A łydki, jako u słonki!!
- Takie weneckie półdiable,
- Taki fircyk z morskiej piany.
- Azaż udźwignąłby szablę,
- Gdyby przyszło z Bisurmany
- W taniec pójść — antiquo more?!
- — Nie jestem żaden Koriolan,
- Nie kieruje mną prywata:
- Boga na świadectwo biorę!
- Jeno Rzeczypospolitej
- Żal mi! — Więc, padłszy do kolan
- Królowi, miałbym ochotę
- Ex anima indignata
- Krzyknąć, że one zaszczyty
- Hetmańskie cierpią sromotą
- W ręku mego Pana Brata...
- Niechby Król na Majestacie
- Znał infamie i konszachty
- Jego — jako wy je Macie;
- Bo wśród wojewódzkiej szlachty
- Wie każdy, ile procesów
- Toczył ze mną o fortunę
- Po stryju naszym, Biskupie...
- Spieniał mnie? A ja mu plunę
- Na ten zysk... Do kroćset biesów!
- Niech — jak ten ślimak w skorupie —
- Siedzi w swej kowanej skrzyni,
- Licząc nieprawe intraty.
- — Lecz godzi się bić na larum,
- Skoro król Hetmanem czyni
- Zdziercę, który kondemnaty
- Godzien by repetundarum!!
Ogromna wrzawa wśród szlachty. Niektórzy wzburzeni, podnoszą ręce, inni rwą się do szabel
SZLACHTA
jedni przez drugich
- ...Dać nam go tu... Na pałasze,
- Na sąd łotra... Na sąd krwawy...
- Tobie, Panie Wojewodo,
- Zdrowie nasze! Życie nasze!
- ...Niechaj nas przed Króla wiodą!
- ...Do Warszawy! Do Warszawy!
Wojewoda dziękuje gestami, bliższych ściska za ręce — niema gra, podczas której gwar z wolna przycicha. Równocześnie na przodzie sceny rozmowa szlachty.
PIERWSZY SZLACHCIC
- Jedziesz, Panie Mateuszu?
DRUGI SZLACHCIC
- Jechałbym, przysięgam Bogu,
- Ale...
TRZECI SZLACHCIC
- Jest już jakieś „ale”.
DRUGI SZLACHCIC
- Nie braknie mi animuszu,
- Ale żonę mam w połogu.
PIERWSZY [SZLACHCIC]
- Mnie się jeszcze gorzej składa,
- Stawiam u siebie stodoły.
- Nolens-volens... trudna rada!
INNA GRUPA
STARY SZLACHCIC
do młodego
- Sfiksowałeś? Jesteś goły
- Jak bizun — i miasto domu
- Pilnować?... A, do pioruna
- Jasnego!...
SZARACZEK
- A co tam komu
- Do tego, że się magnaci
- Gryzą? Mnie to omnia una.
STARY SZLACHCIC
- „Omnia una”? To łacina!
Zbliża się do nich Miecznik Brzechwa
BRZECHWA
- Za permisją Panów Braci,
- Czy Waszmość nie był przypadkiem
- W Łęczyckiem. Pytam z tej racji,
- Że w Łęczyckiem jest przysłowie:
- „Moja babka... z twoim dziadkiem
- Jadła jabłko!...”
STARY SZLACHCIC
przypatruje mu się zdziwiony — potem zbywając mówi
- Kto wie? Kto wie?
- Może jest!
BRZECHWA
niezadowolony z odpowiedzi, zwraca się do pierwszej grupy
- Czy eksplikacji
- Nie daliby mi panowie
- O Rogalińskieh rodzinie.
- Co mieszkają pod Łęczycą,
- I pono herbem „Borutą”
- Od króla Lecha się szczycą,
- A mają dziwne przysłowie
- O dziadku... jabłku...
PIERWSZY SZLACHCIC
na stronie
- Po winie
- Zawróciło mu się w głowie.
SZARACZEK
- Ha, bo węgrzyn był magnacki!
DRUGI SZLACHCIC
na stronie
- Spił się, z oczu widać mu to...
Brzechwa, nie mogąc się doczekać odpowiedzi, idzie w głąb i zatrzymuje się przy dalszych grupach
WOJEWODA
w głębi, po paru słowach, zamienionych z Chojnackim
- A teraz Klucznik Chojnacki
- Prosi Waszmościów na spanie.
- Przepraszam, nie moja wina,
- Że niejeden z Panów Braci
- Spać będzie musiał na sianie.
- ...Jutro, skoro matutina
- Aurora na niebie stanie,
- Na łowy!
SZLACHTA
gwarno
- Niech Bóg zapłaci!
- Dobrej nocy!...
Cisną się ku drzwiom, kłaniając się po drodze Wojewodzie — poprzedza ich Chojnacki, który potem, przeprowadziwszy wszystkich, sam wychodzi. Hajduki zdjęli ze ścian część kagańców, aby poświecić wychodzącym — sala pociemniała. Dwaj pokojowi otwierają drzwi do sypialni, widać w niej przy świecach łóżko pod namiotem, nad łóżkiem, na kobiercu, duży krucyfiks i broń.
WOJEWODA
woła za odchodzącymi
- Śpijcie zdrowo
- Waszmoście!
Szlachta wychodzą
BORUTA
który nieznacznie stanął za Wojewodą, wychyla się z tyłu ku niemu i mówi mu prawie nad uchem
- Na jedno słowo
- Proszę, byle w cztery oczy.
WOJEWODA
wzdryga się, potem mówi spokojnie, przypatrując się badawczo Borucie
- Waszmość ktoś jest?
BORUTA
z ukłonem
- Sługa, sługa
- Jaśnie Wielmożnego Piana,
- Wierny, chociaż na uboczy.
WOJEWODA
- Któżeś Waszmość?!
BORUTA
- To zbyt długa
- Historia i nazbyt znana...
- Wasza Miłość jeszcze nie wie,
- Ktom jest — lecz się wrychle dowie.
WOJEWODA
- Tu będą sprzątać ze stołu,
- Rozmówimy się w alkowie.
Zwraca się ku, sypialni, wskazując Borucie drogę za sobą
BORUTA
w progu sypialni
- Nie... tam On jest!
WOJEWODA
- Kto?
BORUTA
mówi z wolna, rozkrzyżowawszy ręce i pochyliwszy głowę na piersi, ruchem Ukrzyżowanego
- Na drzewie
- Przybity, z cierniem na głowie.
WOJEWODA
przerażony, cofa się i wyciąga przed siebie ręce, jakby zasłaniając się przed uderzeniem,
- Ty! Kto jesteś?!
BORUTA
niby zdumiony — ironicznie
- Czy się boi
- Wasza Miłość?... Temu czołu
- Taka bladość nie przystoi:
- Kolor nierycerskiej trwogi.
WOJEWODA
opanowawszy się, postępuje naprzód i pyta z naciskiem, ale spokojnie
- Kto? Skąd? — jesteś...
BORUTA
- Stamtąd: z dołu
- Z królestwa Strąconej Pychy,
- Lecz skądkolwiek moje drogi
- I dokądkolwiek mnie wiodą,
- W Polskiej Rzeczypospolitej
- Jestem kondycji nielichej,
- Bom jest, Mości Wojewodo,
- Eques tej Reipublicae,
- Taki szlachcie, jako i ty,
- I tera szlachectwem się szczycę!
WOJEWODA
pokrywając niepokój
- Ergo witam... Pana Brata!
- Rozmówimy się w tej sali,
- Gdy... niedogodna komnata.
- Służbę zaraz się oddali,
Klaszcze w ręce, w progu Hajduk
- Spać! Sprzątniecie jutro z rana.
- — Niech na mnie szatny nie czeka,
- Wszyscy spać! Sam się rozbiorę!
Hajduk wychodzi
- Zaczem słucham Waszmość Pana.
BORUTA
- Stawiam się tutaj z daleka,
- Abym służby moje store
- Jaśnie Panu Wojewodzie
- Sprezentował...
WOJEWODA
siadając
- Mości czarcie!
- Wielcem wdzięczen, gratias ago,
- I przy solennym obchodzie
- Kordialnie i otwarcie.
- Z gościnnością i powagą
- Przyjąłem cię w moim domu:
- Brat szlachcie — brata szlachcica...
- Mógłżebynn nierad być komu
- Z Panów Braci, kto personą
- I swą łaską mnie zaszczyca?
- — Ale teraz nową stroną
- Stajesz Waszmość, nowe 1ica
- Prezentujesz — na usługi
- Oddając się...
BORUTA
z ukłonem
- Z uniżoną
- Atencją.
WOJEWODA
- Może kto drugi
- Może i każdy — suppono —
- Bez namysłu rzekłby: Zgoda!
- Lecz pamiętaj, Mości Panie,
- Kto ja jestem — Wojewoda...
- — Po fortuny oceanie
- Jeden mocny, drugi kruchy,
- Różne pływają korabie,
- Mój — uległa niesie woda,
- Gdzie ja chcę... I twe podmuchy
- Nie wiem, czy oni się przydadzą.
- — Wszystkie wojewódzkie szable
- I serca trzymam pod władzą
- I wolą — a po tej wodzie,
- Sam, bez ciebie, Mości diable,
- Do portu mego dopłynę...
- Z dawien dawna w naszym rodzie
- Jest moc, fortuna, zaszczyty,
- I przywykliśmy do tego,
- Że opibus et nomine
- W całej Rzeczypospolitej
- Trzęsieni!... Mocnyś jest: non nego,
- Ale ja też moc mam swoję:
- Chcesz mnie wspierać, Mości biesie?
- Ja na własnych nogach stoję!
- Gdy zechcę i palcem skinę,
- Chmara szlachty się podniesie,
- Błysną z pochew karabele,
- A w tym szabel jasnych lesie
- Wszystko robić mogę śmiele:
- Jeśli zechcę — kraj zakrwawię
- Po samego tronu stopnie.
- I poblednie Król w Warszawie,
- A moi nieprzyjaciele
- Runą, zgnieceni okropnie.
- — Już ja na swoim postawię,
- Jeśli zechcę!! Ba, i kto wie,
- Co mi predestynowane,
- Bo czegóż człowiek nie dopnie?
- — Kto wie jeszcze, gdzie ja stanę?!
BORUTA
z lekką ironią
- A tymczasem o buławie
- Myślmy tylko...
WOJEWODA
- Ten Hieronim!
- Wszędzie musi wleźć mi w drogę.
- Łotr!
BORUTA
- Niedługo będzie po nim,
- Jeśli zechcę — to ja mogę!
- Niech się Wasza Miłość zgodzi,
- A wnet go z hetmaństwa zgonim...
WOJEWODA
- Lecz quo modo?
BORUTA
- Kto się rodzi,
- Ten umiera.
WOJEWODA
patrzy chwilę, jakby odurzony, potem uszy zatyka
- Czarcie! czarcie!
- Odejdź...
Wstaje i chodzi po sali
- Wszak ja...
Staje we framudze okna, przez które pada księżyc
- Czytasz we mnie,
- Jak na rozwiniętej karcie,
- Co sam przed sobą tajemnie
- Krylem...
Milczenie — Wojewoda otwiera okno i mówi odwrócony do Boruty
- Et ne nos inducas
- In tentationem...
BORUTA
szydząc
- Pacierze?
- Za duszę Pana Hetmana?
WOJEWODA
na pół do siebie
- Straszno mi!
BORUTA
- Niewielka sztuka
- Mówić sobie: „Jeśli zechcę!”
- — „Jeśli zechcę” — to jest piana
- Na wodzie morskiej, to pierze
- Na powietrzu — a kto uszy
- Takiem słowem sobie łechce,
- Ten, gdy okazja podana,
- Nie śmie chcieć — ręką nie ruszy!
WOJEWODA
gwałtownie
- Chcę! Chcę! Jeno, że mnie ima
- Horror... Ja wiem, to się przyda
- Sprzątnąć Pana Hieronima,
- Łotr!... Ale ja homicyda,
- Gdy ,go sprzątnąć dam ze świata...
- — Żeby tak uśmiercić żyda,
- A choćby już chłopaFchama,
- Ba, szlachcica! — Ale brata,
- W którym płynie krew ta sama!?!
- — Infamis!... Wiem, a dziś już by
- (Co da Bóg, choć dotąd zwleka!)
- U was gorzeć mógł po szyję,
- Lecz ja z piekłem wchodzić w drużby
- I brać na się zgon człowieka?
- I to ja — co odkąd żyją,
- Zawżdym chadzał cnoty drogą,
- Nie łakomił się na cudze
- I nie pokrzywdził nikogo!
- Anim się rządził prywatą,
- Jeno Rzeczypospolitej
- Zawżdy byłem na usłudze,
- A jeżeli po zaszczyty
- Sięgam, to li tylko na to,
- Iżbym rzecz obywatelską
- Miał na pieczy!...
BORUTA
- Kato! Kato!
- Mamy cnoty i zasługi
- Jaśnie Wielmożnego Pana
- Spisane ręką diabelską,
- I regestr tego jest długi:
- Cała karta zapisana!
WOJEWODA
gniewnie
- Krotochwilny jesteś, czarcie,
- Pozwalasz sobie za wiele...
BORUTA
- Wszak jesteśmy tutaj sami,
- Gadajmy przeto otwarcie,
- A te jakieś ceregiele
- To dla szlachty wojewódzkiej
- Lub... dla kogoś, który mami
- Sam siebie...
WOJEWODA
trochę zbity z tropu, nadrabiając miną
- Na waszej karcie,
- Między moimi grzechami,
- Nie masz przynajmniej krwi ludzkiej.
BORUTA
- Lecz obłuda i prywata,
- Srogość i zdzierstwo, i buta.
WOJEWODA
- Milcz Waść!!
- Porywa się tknięty do żywego i uderza w stół pięścią.
Boruta stoi nieporuszony z rękoma skrzyżowanymi na piersiach i patrzy mu w oczy ostro, z wyzywającym uśmiechem.
Wojewoda, ochłonąwszy, siada
- To wszystko nie zbrodnia,
- Zresztą, co roku pokuta
- Obmywa mnie, gdy od świata,
- W ciągu wielkiego tygodnia —
- Zamykam się, grzesznych czynów
- Żałujący, i w klasztorze
- Kajam się u bernardynów.
- A brat Onufry, co rana,
- Bernardyńską dyscypliną
- Tęgo mnie po plecach orze,
- Aż mi oałe krwią opłyną.
BORUTA
- Bez obrazy Jaśnie Pana,
- Widzę, że my w piętkę gonim,
- Miasto konkludować pacta...
- Gdyby to był pan Hieronim,
- Rzecz byłaby już ubita,
- Rzekłby mi: Alea iacta,
- Wio przez Rubikon — i kwita!
- Tu zaś chybia nic nie wskóram.
- Zaczem respekt mój powinny
- Do kolan pańskich prosterno.
Z głębokim ukłonem zmierza ku drzwiom
WOJEWODA
nagle
- Stój! Dokąd?
BORUTA
- Może kto inny
- Śmielszą okaże naturam,
- I usługę moją wierną
- W większej będzie miał estymie...
WOJEWODA
zrywając się
- Chcesz stanąć przy Hieronimie?!
BORUTA
z flegmą
- Może... Skoro do ugody
- Nie kwapi się Miłość Wasza,
- I na starość — z Wojewody
- Chce widocznie zostać w Rzymie
- Bernardynów generałem;
- Chociaż buława się wprasza
- Do rąk, bo wszelkie przeszkody
- Sam z drogi usunąć chciałem...
WOJEWODA
przerywając
- Siądź Waszmość...
Wskazuje siedzenie
BORUTA
wraca powoli, zatrzymuje się przed siedzeniem i rozciąga ręce
- Aut—aut... A zatem?
WOJEWODA
- Pogadajmy o ugodzie.
BORUTA
- Ja hetmańską dignitatem
- Jaśnie Panu Wojewodzie
- Obiecuję...
WOJEWODA
- Z moim bratem...
- Zrobisz... co ci się podoba.
BORUTA
- Umrze.
WOJEWODA
- Ja tego nie biorę
- Na siebie.
BORUTA
po namyśle
- Dobrze. Choroba
- Zdusi go brevi tempore,
- Gdy na niego śmiercią zionę;
- Na sumieniu Wojewody
- Niech to nie będzie liczone.
- Wszystko czynię bez odpłaty,
- I do żadnej za buławę
- Nie pretenduję nagrody,
- Lecz... sub una conditione.
WOJEWODA
- Ta kondycja?...
BORUTA
wymijając
- Wszystkie straty
- I korzyści, całą sprawę
- Postawię na jedną kartę.
WOJEWODA
- Lecz conditio cóż orzeka?
BORUTA
- Niechaj będzie w niej zawarte,
- Że — jeśli Pan Wojewoda
- Nigdy, żadnego człowieka
- Niewinnego nie zabije,
- Ani też na śmierć nie poda
- Niewinną przez ręce czyje —
- Tom przegrał... I moja szkoda,
- Bo przepadnie mi zapłata
- Za usługi i za prace,
- I na wieki wszelkie prawo
- Do Waszej Miłości stracę!
WOJEWODA
- Zgoda! Zgoda! Cóż u kata
- Miałżebym się chwytać zbrodni?!
- Bez tego sobie buławą
- W górę utoruję drogę:
- Buława!... Ja — Hetman od niej
- Choćby i na tron zajść mogę!
- — ...A wojna?! Chciałeś mnie zdradnie
- Wziąć w matnię! Czy krew przelana
- Z rozkazu mego na wojnie —
- Czy krew ta na mnie nie spadnie?
BORUTA
urażony
- Ja krętą ścieżką nie chodzę.
- Krew poległych na Hetmana
- Nie spada.
WOJEWODA
wstaje rozpromieniony
- Zatem spokojnie
- Na pacta twoje się godzę.
BORUTA
- Lecz gdybym kondycję onę
- Wygrać miał aliquo modo,
- Musi być wypłacone
- Wszystko, Panie Wojewodo!
- ...Niech moja zapłata będzie
- Expresse w pakcie zawarta...
WOJEWODA
- A czegóż chcesz?
BORUTA
- Pytać czarta,
- Czego chce: wszak to wiadomo,
- Od wieków zawżdy i wszędzie
- My pracujemy... pro domo!
WOJEWODA
- Ha — wiem! Chcesz mieć moją duszę?
- Zgoda! Lecz ją wygrać trzeba.
BORUTA
- Conclusum! wszelako muszę
- Jedno jeszcze reservare.
WOJEWODA
- Cóż takiego?
BORUTA
stojąc w oknie
- Oto z nieba
- Miesiąc już schodzi przed ranem —
- Widzi Wasza Miłość plamy
- Na księżycu?
WOJEWODA
spojrzawszy
- Plamek parę.
BORUTA
- O nich tandem z Jaśnie Panem
- Wojewodą pogadamy:
- Zda się, że te kształty szare
- Lada chmura skrzydłem wytrze,
- Taka species ich mizerna,
- Lecz niech Wasza Miłość powiek
- Przymruży...
WOJEWODA
stojąc przy nim
- Distinguo, człowiek
- Na księżycu...
BORUTA
- Ten, co chytrze
- Piekło zwiódł, gdy ad inferna
- Czarci powietrzem go nieśli,
- Wziął się na fortel takowy,
- Że kantyczkę do... Królowej
- Zaśpiewał... co żoną cieśli
- Była tego... z Nazaretu...
- Więc na tarczy księżycowej
- Siedzi dotąd z jej dekretu.
WOJEWODA
oburzony
- Do czegóż to Waszmość mierzy?
BORUTA
- Zawarować chcę w ugodzie,
- Że gdyby przyszło do czego,
- Wszelkich pieśni i pacierzy
- Jaśnie Panu Wojewodzie
- Zakazuje się wyraźnie,
- Gdyby, na wzór Twardowskiego,
- Salvare tuszył animam.
WOJEWODA
- Co! Śmiesz, diable, suspicere,
- Że ja honor mój pobłaźnię?!
- Że ci paktu nie dotrzymam?!
- I że szelmą być potrafię?!
- — Dobrze! Cyrograf napiszę,
- Ale ty każdą literę
- Popamiętasz w cyrografie!...
- — Będziesz miał czarno na białem!!
BORUTA
- Nie! Nigdy! — Jak na Zawiszę
- Liczę... Ergo nie myślałem
- Brać od Pana Wojewody
- Żadnych ceduł! Niech rataje,
- Handlarze, homines novi
- Biorą pisane dowody,
- Ale szlachcic szlachcicowi
- Kawalerski parol daje!
- W innych rękach niechaj pióro
- Skrzypi, chodząc po papierze,
- Inne palce niechaj plami
- Inkaust, kiedy sygnaturą
- Ma się stwierdzać, co nieszczerze
- Skonkludowano nawzajem!
- Ale tutaj — między nami,
- Dość, gdy sobie rękę dajem.
- Za ceduły i podpisy,
- Za pergamin i pieczęcie,
- Niech szlacheckie verbum stanie
- I niech świadczy... księżyc łysy,
- Ze co przyrzekamy święcie,
- To spełnimy — niezachwianie!
Wyciąga rękę
WOJEWODA
podając rękę
- Verbum — ręka Mości biesie.
BORUTA
- Verbum — ręka, mój... Hetmanie!
WOJEWODA
- Rychłoż mi ją Waść przyniesie,
- Tę buławę!...
BORUTA
- Lente, lente!
- Niech Wasza Miłość poczeka,
- Aż tamtem stanie w Hadesie...
- — Są sposoby, że z daleka
- Zabić można równo snadnie,
- Snadniej nawet, niźli z bliska.
- Są praktyki, co jak noże,
- Szarpią ciało: człowiek padnie,
- Jako podcięty, na łoże
- I śmierć go za gardło ściska
- Coraz mocniej — aż go zdusi...
- — Wszak w tej sali Miłość Wasza
- Konterfekt jego mieć musi?
Rozgląda się po ścianach
WOJEWODA
- Konterfekt tego Judasza?
- Hieronima?... Był w tej sali,
- Ale wyrzucić kazałem.
BORUTA
- Można było ostrzem stali
- Przez serce pchnąć go — na płótnie!
- On zasię, w tymże momencie,
- Byłby sztych ten żywem ciałem
- Poczuł, na moje zaklęcie.
Po chwili
- Żeby... co z jego odzieży...
- Gdy się z niej kawałek utnie
- I na cmentarzu zakopie...
WOJEWODA
- W całym domu ani strzępa,
- Który do niego należy!
- Choćbym szukał, nie wytropię
- Nic a nic! Od lat dziesięciu
- Nie był u minie...
Chodzi po sali, potem zatrzymuje się przed oknem, przez które zaczynają padać pierwsze brzaski
- Ta drzew kępa,
- Widzi Waćpan — tam, w ogrodzie?
- — U nas, po każdem dziecięciu,
- Kiedy na świat w naszym rodzie
- Przyjdzie, drzewko się zasadza.
BORUTA
- Ergo jest i jego drzewo?
WOJEWODA
- A jest! Jawor — tamten duży...
- Podle tej lipy!... na lewo...
- ...Jeżeli piekielna władza
- Tem się kontentować może,
- To niechaj Waszmości służy
- Ten jawor do czego trzeba!
BORUTA
- Ściąć go, Panie Wojewodo,
- Życie w nim, jak w tym jaworze,
- Zemrze i Hetman się kłodą
- Za jednym razem powali,
- Jakby mu kto podciął nogi!...
Znika
WOJEWODA
stoi chwilę zdziwiony nagłym zniknięciem Boruty
- Jak dym zniknął!...
Po chwili w oknie
- Wschód się pali
- Na kształt czerwonej pożogi...
Klaszcze, w progu hajduk
- Imci Chojnackiego wołaj!
- — Zanim się w zamku zaludni
- Ściąć każę jawor...
Woła za hajdukiem
- Mikołaj!
- Czy Ichmoście powstawali?
HAJDUK
- Wstają — myją się u studni
- W podwórzu.
WOJEWODA
- Wołaj go żywo!
- Gdzie jest?
HAJDUK
- Ano, grzane piwo
- Dla panów nalewa w szklanki.
Wychodzi. — Po chwili wchodzi Chojnacki
WOJEWODA
niecierpliwie
- Jesteś — Rozkaz Waćpan wydasz:
- Niech mi tam w ogrodzie zwalą
- Jawor Rana Hieronimów.
CHOJNACKI
'zdziwiony, zmierza ku drzwiom – potem od progu wraca i mówi nieśmiało, kłaniając się Wojewodzie do kolan
- Toć Panny Wojewodzianki
- Ulubiony jest wirydarz.
- Będzie płacz...
WOJEWODA
ostro
- Ty! Ty! Mądralo!
- Jeszcze mi ta słówko wymów,
- A zobaczysz!... Bierz Waść ludzi,
- I ten jawor ma być ścięty,
- Zanim się panienka zbudzi.
CHOJNACKI
na stronie
- A kiż diasi... Boże Święty!
Chce iść
WOJEWODA
- Rozpieściłem pannę Basię.
- Jedynaczka! Oko w głowie!
- Jej wirydarz? Ergo wolę,
- Niechaj się post festum dowie,
- To łacniej ukoić da się,
- Waćpan tam jawora chlaśnie,
- A ja już chmurkę na czole,
- Zanim z oczu dżdżem wypłynie,
- Podarkiem jakim rozjaśnię.
Chojnacki wychodzi. Zaraz potem po kręconych schodach z górnych pokojów schodzi Wojewodzianka. Młodziuchna, delikatna, ubrana w strój francuskich sielankowych pasterek, włosy pudrowane.
WOJEWODA
- Basia? o takiej godzinie?
- I dokądże to tak wcześnie?
WOJEWODZIANKA
całuje go w rękę, on ją w czoło
- Idę poszukać w ogródku
- Turkusowego pierścionka,
- Tego, co to po matusi...
- — Widziałam ją dzisiaj we śnie
- Z twarzą pełną łez i smutku...
- To coś złego znaczyć musi.
- — Wczoraj, o zachodzie słonka,
- Rwałam w ogrodzie jagody,
- A potem w onej studzience,
- Co tam pluszcze pod jaworem,
- Poszłam sobie umyć ręce,
- I pierścionek wpadł do wody.
- Szukałam zaraz wieczorem,
- Ale na próżno przy blasku
- Latarki, razem z Dorotą
- Patrzałyśmy na dnie w piasku:
- Matusia z pewnością o to
- Taka smutna do mnie we śnie
- Przyszła, z twarzą zapłakaną
- I patrząca tak boleśnie...
- Dlatego wstałam tak rano:
- Może mi pierścionek ze dna
- Przez wodę ku słońcu błyśnie,
- I matusia się przejedna.
Wojewoda zamyślony, ponuro
WOJEWODA
- Mówiła co?
WOJEWODZIANKA
- Ani słowa,
- Jeno się schyliła ku mnie:
- Myślałam, że mnie uściśnie.
- Była blada, taka blada
- Zupełnie, jak wtedy, w trumnie,
- I zimność jakaś grobowa,
- Wilgotna, szła od niej ku mnie.
- Czułam, że mnie mróz owłada,
- Krzyknęłam — a ona znikła...
Ostatnie słowa mówi prawie w progu i wychodzi.
Wojewoda, zamyślony, nie spostrzega jej wyjścia
WOJEWODA
do siebie
- Sny... to rzecz błaha i zwykła...
- Zwykła? Gdy z tamtego świata
- Wyciąga się niespodzianie
- Taka ręka lodowata,
- I zamysły moje wikła?...
- Ale któż do serca bierze
- Sny dziecinne!... Niech się stanie,
- Co się ma stać! Jednak wierzę,
- Iż ona przyszła z cmentarza,
- Aby mnie przeniknąć trwogą
- I powstrzymać... — Ja nikogo
- Nie bałem się i nie boję,
- I przed nijaką przeszkodą
- Nie cofnę się...
Wbiega Chojnacki i staje u drzwi zmieszany
WOJEWODA
niecierpliwie
- Jawor ścięty?
CHOJNACKI
bełkocąc
- Jaśnie Panie Wojewodo...
WOJEWODA
- Cóż się tak zgiąłeś we troje,
- I bąkasz ni to, ni owo,
- Gadaj Waść: zrobiłeś swoje?
CHOJNACKI
- Ja chciałem... Cóż! Boże święty!...
- Chciałem... ale... daję słowo!...
WOJEWODA
- Cóż mi tu bredzisz trzy po trzy,
- Schowaj dla siebie wykręty.
Idzie ku niemu
CHOJNACKI
cofając się
- O Przenajświętsza Królowo,
- Bóg mi świadkiem! Ja nie kręcę...
WOJEWODA
- staje przed nim z zaciśniętymi pięściami
Do kroćset!!
CHOJNACKI
- Jezu najsłodszy!
- A cóż ja poradzić mogę
- Przeciwko Jasnej Panience?
- Dałem rozkaz do ścinania,
- Wtem Panienka zaszła drogę
- I, rozkrzyżowawszy ręce,
- Jaworu tykać zabrania...
- Gadam, proszę — ona stoi,
- W oczach cała rozogniona
- I perswazjom stawia opór.
- Pogłupieli ludzie moi,
- Więc porwałem sam za topór,
- Ale Panienka w ramiona
- Pień objęła dookoła,
- I przytuliła się z płaczem,
- I własną swoją osobą
- Drzewo zasłoniła... Zaczem
- Przychodzę tu...
WOJEWODA
przerywając
- Niech Waść woła,
- Żeby przyszła, to ze sobą
- Pogadamy. Pod jaworem
- Będziesz Waść mego rozkazu
- Czekał z ludźmi i toporem,
- A gdy krzyknę albo skiną
- Przez okno — rąbać od razu!
Chojnacki kłania się i zmierza ku drzwiom
WOJEWODA
na stronie
- Licho nadało dziewczynę.
Chojnacki w progu spotyka się z Wojewodzianką, przepuszcza ją i wychodzi
WOJEWODA
ostro
- Zbliż się! Tutaj! Cóż to znowu?!
- Aśćce przewraca się w głowie:
- Aśćka, widzę nie pamięta,
- Że kiedy co rodzic powie,
- To wola jego jest święta...
- Jak śmiesz przeciw memu słowu?...
WOJEWODZIANKĄ
pokornie, bardzo zmieszana'
- Pod tym jaworem ogródek,
- To mój ulubiony kątek...
- Zwę go „Ustroniem pamiątek”
- Ten mój najmilszy ogródek,
- Bo w nim tyle niezabudek
- Nad wodą i modrych łątek...
- Ach, pod jaworem ogródek,
- To mój ulubiony kątek.
Po chwili
- Choć byłam jeszcze maleńka,
- Pamiętam, jak gdyby wczora:
- W cieniu onego jawora...
- Gdy byłam jeszcze maleńka,
- Siadała ze mną mateńka,
- Taka biedna, taka chora!...
- — Choć byłam jeszcze maleńka,
- Pamiętam, jak gdyby wczora:
- Te uśmiechy, te pieszczoty,
- Gdym u kolan jej usiadła!
- Czasami przede mną kładła,
- Wśród uśmiechów i pieszczoty,
- Swój stary Ołtarzyk Złoty
- I uczyła abecadła...
- Te uśmiechy, te pieszczoty,
- Gdym u kolan jej usiadła!
- Więc bronię cichej ustroni
- Pod jaworem przy studzience...
- Wspomnienia moje dziecięce
- Wiabią mnie do tej ustroni,
- Tam w gałęziach słowik dzwoni,
- Tam pamiątki lube święcę!
- Więc bronię cichej ustroni
- Pod jaworem przy studzience...
- Tam obyczajem pasterek,
- W studzience poję baranki,
- I z kwiatów składam równianki...
- Zwyczajem tkliwych pasterek!
- W jaworze szumi wiaterek,
- A ja, wśród błogiej sielanki,
- Zwyczajem tkliwych pasterek,
- W studzience poję baranki.
WOJEWODA
- Ten jawor dzisiaj paść musi!
WOJEWODZIANKA
- Panie Ojcze! — O mój Boże!
- Cóż komu po tym jaworze?
- Ten jawor dzisiaj paść musi?!
- To pamiątka po matusi...
- Ja się wam do nóg położę!
Chce mu paść do nóg
WOJEWODA
odtrąca ją
- Mówię ci, jawor paść musi!
WOJEWODZIANKA
z płaczem
- Panie Ojcze!O mój Boże!
WOJEWODA
- Że tam aśćce się zachciewa
- Bawić głupią pastorałką,
- Przeto mnie jednego drzewa
- Nie wolno już ściąć w ogrodzie?!
- — Ty kukło! Ty ulęgałko,
- Skrócz te fochy i lamenty,
- Bo cię o chlebie i wodzie
- Na rekolekcje zasadzę!
- — Tan jawor musi być ścięty!
Woła za okno
- Chojnacki! Brać za siekiery
- I ciąć!...
Wojewodzianka z płaczem rzuca się ku niemu
WOJEWODA
- Pójdź precz! Ja mam władzę,
- By poskromić twe chimery...
Za oknem słychać łomot siekier. — Wojewodzianka, odepchnięta, pada na kolana i płacze półgłosem. — Wojewoda stoi w oknie wzburzony