Zazulka/Rozdział dwunasty

<<< Dane tekstu >>>
Autor Anatole France
Tytuł Zazulka
Wydawca Wydawnictwo J. Mortkowicza
Data wyd. 1915
Druk Drukarnia Naukowa
Miejsce wyd. Warszawa – Kraków
Tłumacz Zofia Rogoszówna
Tytuł orygin. Abeille
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


ROZDZIAŁ DWUNASTY.
OPIS SKARBCA KRÓLA MIKRUSA.

Sześć lat upłynęło od czasu, gdy Zazulka zamieszkała wśród Krasnoludków. Pewnego razu król Mikrus zawezwał ją do swego pałacu, i w jej obecności rozkazał swemu skarbnikowi odsunąć duży kamień, który zdawał się wmurowany w ścianę a był w nią tylko wsunięty. Wszyscy troje weszli w czarną paszczę lochu, zwężającego się w szczelinę skalną, tak ciasną, że dwie osoby iść obok siebie nie mogły. Król Mikrus postępował przodem, tuż za nim szła Zazulka, trzymając się poły królewskiego płaszcza. Długo tak szli w milczeniu. Miejscami ściany skalne przybliżały się ku sobie tak bardzo, że Zazulka lękała się, że nie przeciśnie się wązką tą szparą i zginie, nie mogąc ani się cofnąć, ani postąpić naprzód. A płaszcz królewski pomykał wciąż krętą i ciemną ścieżyną, nie przystając ani na chwilę. Wreszcie dopadli do drzwi kutych w bronzie, a gdy je król Mikrus otworzył, oślepiające światło uderzyło olśnione oczy Zazulki.
— Maleńki królu Mikrusie — wykrzyknęła zdjęta podziwem — dziś dopiero widzę, jak cudowną rzeczą jest światło.
Król Mikrus ujął jej rękę i powiódł ją ku sali, skąd płynęło światło, poczem rzekł:
— Spójrz!
W pierwszej chwili Zazulka nic rozeznać nie mogła, bo cała ta olbrzymia sala, wsparta na potężnych marmurowych kolumnach, lśniła od podłogi do powały gorącym blaskiem złota.
W głębi sali na estradzie, zbudowanej z najcenniejszych gemm osadzonych w złocie i srebrze, której stopnie narzucone były przepięknie haftowanym dywanem, wznosił się tron z kości słoniowej i złota, z baldachimem z przejrzystej emalii. Po dwóch jego stronach, z olbrzymich wazonów, cyzelowanych przed wielu wiekami przez największego artystę plemienia Krasnoludków, wystrzelały dwie potężne palmy, mające przeszło trzy tysiące lat. Król Mikrus zasiadł na tronie poczem skinąwszy na Zazulkę, by stanęła po jego prawicy, rzekł:
— Zazulko, oto mój skarbiec. Możesz zeń wybrać wszystko, co ci się spodoba.
Marmurowe kolumny, obwieszone były ogromnymi puklerzami, kutymi w złocie, na które promienie słońca rzucały całe snopy blasków, na końcach skrzyżowanych lanc i mieczów płonęły migotliwe płomyki. Stoły i ławy ustawione pod ścianami skarbca, uginały się pod ciężarem kufli, dzbanów, monstrancyi, pater, czerpaków, kielichów, puharów z kryształu, rogów, kości słoniowej ujętych w pierścienie srebrne, olbrzymich karafek z kryształu górskiego, mis złotych i srebrnych, skrzyń misternie wyrobionych z metalów różnokolorowych, relikwiarzyków w kształcie kościołków, zwierciadeł, kadzielnic, świeczników i kaganków przedziwnego kształtu i przedziwnej roboty i małych kadzielniczek, wyobrażających różne potworki, a służących do spalania wonnych trociczek. Nie brakowało i szachów wyrobionych z księżycowego kamienia.
— Wybieraj Zazulko — powtórzył król Mikrus.
Zazulka stała bez ruchu z opuszczonemi wzdłuż białej sukni dłońmi, a wzrok jej biegł ku górze, gdzie przez otwór powały, widać było błękit nieba; a gdy pojęła, że wszystkie te skarby zawdzięczają blask swój światłu słonecznemu, rzekła z westchnieniem:
— Maleńki królu Mikrusie — pozwól mi wrócić na ziemię!
W odpowiedzi król Mikrus skinął na skarbnika, który śpiesznie uniósł jedną z ciężkich draperyi, odsłaniając olbrzymią skrzynię, zbrojną w stalowe okucia i najdziwniejsze zamki. Skoro odchylił wieko, zabłysło tysiące promieni o najcudniejszych odcieniach. Każdy z tych promieni płynął z jakiegoś drogiego kamienia, artystycznie obrobionego. Król Mikrus zanurzył w nie rękę i po przez palce jego przesypywać się poczęły w barwnym nieładzie fiołkowe ametysty i szmaragdy zwane dziewiczymi, o trzech różnych kolorach. Jedne były ciemno-zielone, drugie koloru miodu — miodne, wreszcie trzecie, zsyłające piękne sny, beryle, mieniące się błękitem. Były tam topazy wschodnie, rubiny piękne, jak krew mężnych rycerzy, szafiry ciemne, zwane męskimi i szafiry blado-niebieskie, zwane żeńskimi, turkusy, granaty syryjskie i opale o delikatnych tonach wschodzącej zorzy, wszystkie te kamienie były najczystszej wody i świeciły najcudowniejszym blaskiem. Pośród tych ogni tęczowych duże dyamenty rzucały oślepiające iskry białe.
— Wybieraj, Zazulko — rzekł po raz trzeci król Mikrus — ale Zazulka potrząsnęła głową, mówiąc:
— Maleńki królu Mikrusie, zatrzymaj te wszystkie kamienie, a daj mi wzamian jeden z promieni słonecznych, grający blaskiem na szybach dziennych Zamku Żyznych Pól.
Wtedy król Mikrus rozkazał otworzyć drugi kufer pełen najcudowniejszych pereł. Perły te były okrągłe a refleks ich mieniący grał naprzemian wszystkimi tonami nieba i głębi morskiej. Blask ich był tak cichy a tak wymowny, jak spojrzenie pełne uwielbienia i miłości.
— Bierz je, Zazulko — rzekł król Karlików.
I znowu Zazulka potrząsnęła głową:
— Maleńki królu Mikrusie — rzekła — perły te podobają mi się bardzo, bo przypominają mi oczy Jantarka ze Srebrnych Wybrzeży. Ale choć są tak piękne, oczy Jantarka były stokroć piękniejsze od nich.
Usłyszawszy to, król Mikrus odwrócił głowę. Ale po chwili otworzył jeszcze jeden kufer i wyjął zeń kawałek kryształu, w którego głębi kropla wody, uwięziona od początku świata, drżała przy każdem potrząśnięciu. Pokazał jej także odłamany bursztyn, w którym owady barwniejsze od najdroższych kamieni, zachowały się przez miljardy lat. Każda nóżka, każdy wąsik, każda żyłka ich skrzydełek, rysowały się tak dokładnie, że zdawało się, że mogłyby ulecić w powietrzu, gdyby moc czyjaś roztopiła nakształt bryłki lodu ich wonne więzienie.
— Oto są największe cuda przyrody, Zazulko i tobie je składam w ofierze — rzekł król Mikrus.
A Zazulka odpowiedziała:
— Zatrzymaj dla siebie ten kryształ i ten odłam bursztynu maleńki królu Mikrusie, bo nie umiałabym wyzwolić z więzienia ani tej kropli wody, ani tych ślicznych owadków.
Król Mikrus patrzył na nią przez chwilę, poczem rzekł:
— Zazulko, największe skarby świata mogą należeć do ciebie. Bo choć ty zawładniesz nimi, one nie zawładną tobą. Skąpiec jest niewolnikiem swego złota. Ci jednak, którzy gardzą bogactwem, mogą być bogaczami bez obawy żadnej. Bo dusza ich będzie zawsze większą od ich majętności.
I skinąwszy na skarbnika, podał Zazulce na poduszce złotą koronę.
— Przyjmij dar ten w dowód czci, jaką mamy dla ciebie, Zazulko — rzekł. Od dziś księżniczko Żyznych Pól, będziesz królową Podziemnego państwa Krasnoludków.




Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Jacques Anatole Thibault.