Ze wspomnień dziecinnych (Romanowski, 1913)

<<< Dane tekstu >>>
Autor Mieczysław Romanowski
Tytuł Ze wspomnień dziecinnych
Pochodzenie Wybór poezyi Mieczysława Romanowskiego
Redaktor Julia Dickstein-Wieleżyńska
Wydawca Tow. Akc. S. Orgelbranda S-ów
Data wyd. 1913
Druk Tow. Akc. S. Orgelbranda S-ów
Miejsce wyd. Lwów
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tom I
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


ZE WSPOMNIEŃ DZIECINNYCH.
Dla siostry.

Zrodzon na grobach śród kajdan brzęku,
Śród szmeru wiejskich pacierzy,
Na mej piastunki pieściwem ręku
Słuchałem życia rycerzy.
A opowiadał mi ojciec stary,
Matka mówiła najwcześniej,
Gdy płaczącego uczyła wiary,
A siostra śpiewała pieśni.

Mówili dziecku prostemi słowy,
Lub śpiewem rzewnej tęsknoty,
A nie wiedzieli, że mu do głowy
Już płynie marzeń rój złoty;
Że kiedy uśnie, śnią mu się męże
Skrzydlaci niby anieli,
W zbrojach i hełmach, w dłoniach oręże,
Odziani w skrwawionej bieli.


I nie wiedzieli, kiedy zbudzone
Dziecko zapłacze, bywało,
Że mu się śniły bronie wzniesione,
Że padających widziało.
Utula z płaczu matka stroskana,
Cacka podaje do ręki;
Darmo! aż dziecku siostra kochana
Zanuci tęskne piosenki.

I uśnie dziecię, uśnie jak ptaszę,
Gdy słowik w wieczór zanuci,
Aż mu się przyśnią orły, pałasze.
I na łóżeczku się cuci.
Nad łożem ojca kord wisiał krzywy,
Ku niemu zwraca oczęta,
Na licach uśmiech igra mu żywy
I klaszcze w drobne rączęta.

O sny me złote! o siostry pieśni!
Jakże mi tęskno za wami, —
Czemuż tak często dziś mi się nie śni,
Że lecę między orłami?
Na mojej ziemi mnożą się groby,
............
I wieją ciche pieśni żałoby,
............


Wywiedli konia z ojca stajenki,
A ojciec wsiadać mi każe:
„Weź-no bułanka, chłopcze, do ręki!
Jak się masz trzymać, pokażę“.
A matka z okna: „O! ja się boję;
On spadnie, on taki mały!“
„Trzymaj się, chłopcze, konia we dwoje!
Ha, ha! patrz, jaki zuchwały!“

Potem mi ręką pogładzi lico,
A mnie tak w duszy gorąco,
Żebym chciał lecieć gdzieś błyskawicą,
W dal jakąś dziką, świecącą.
Toż na najwyższą wyskoczę sosnę,
W dali utonę oczyma;
Marzę i płaczę — w marzeniach rosnę

Gdzieś w lecącego olbrzyma.


Przedemną jasny piorun się pali,
Szablicę trzymam we dłoni,
A za mną tłumem wojsko się wali,
I lecim po mogił błoni...
Coraz to dziksze wstają zjawiska,
Coraz groźniejsze postaci,
Już mi tysiące piorunów błyska...
Z marzeń mnie budzi głos braci.


Tam do nauki matka mnie woła!
Gdzie byłem, patrzają niemi,
A ja zeskoczę z smutkiem u czoła,
Z oczyma na pół łzawemi,
I słucham matki, jak opowiada;
A gdy nauka przeminie,
Biegnę do siostry, — a ona rada
Nuci piosenkę chłopczynie.

Ogniste mary, senne krainy,
Jakże wy dzisiaj dalekie! —
Czy tak to wyście duszę chłopczyny
Przysposabiały na spiekę?
Och! a ty tęskna pieśni siostrzana,
Coś łzy chłopięcia koiła,
Czyś ty mi w chwilach mojego rana,
Że będę śpiewał wróżyła?

Bywajcie zdrowe, wspomnienia moje!
Pieśni siostrzana — bądź zdrowa!
Od bolu wdziałem na serce zbroję,
A tarczą pokryta głowa.
Może was nigdy nie ujrzę więcej,
Pierwsze anioły mego żywota...
Wyście świeciły duszy dziecięcej
Nad głową — jak tęcza złota.

1856.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Mieczysław Romanowski.