<<< Dane tekstu >>>
Autor Kurt Matull, Matthias Blank
Tytuł Zemsta włamywacza
Wydawca Wydawnictwo „Republika”, Sp. z o.o.
Data wyd. 15.9.1938
Druk drukarnia własna, Łódź
Miejsce wyd. Łódź
Tłumacz Anonimowy
Tytuł orygin. Tytuł cyklu:
Lord Lister, genannt Raffles, der grosse Unbekannte
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


Miłe złego początki

Gdy armator wszedł do swego mieszkania, zapalił światło.
— Rozgość się moja mała — rzekł. — Jak się nazywasz?
— Klara... Jak tu u ciebie pięknie! Musisz być bogaty... Czy będę mogła często do ciebie przychodzić?
Apsley zaśmiał się wesoło.
— Masz zmysł do interesów, moja mała — rzekł — Chwytasz okazję za włosy.
Klara zawtórowała mu wesoło i zdjęła z głowy swój olbrzymi, przybrany jaskrawymi kwiatami kapelusz. Następnie ściągnęła z siebie bluzkę i bez śladu zażenowania, rzuciła się na kanapę.
Armator postawił na stole butelkę wina i kilka kanapek z łososiem.
— Pij i jedz aż będziesz miał dosyć, moje dziecko... Co prawda przydałby się jeszcze nóż i widelec.
Otworzył szufladę i wyjął nakrycie dla Klary. Napełnili kieliszki i wychylili je chciwie wraz ze swą towarzyszką.
— Oddawna nie piłam już nic równie dobrego — rzekła — ale daj mi pięć funtów.
— Doskonale — rzekł Apsley i przeszedł do sypialni. Znalazł po omacku miejsce, w którym ukryta była kaseta, wyjął klucze z kieszeni i otworzył schowek . Wydobył skolei paczkę, w której znajdowały się banknoty pięciofuntowe i schował jeden banknot do kieszeni. Następnie zamknął szybko schowek i powrócił do salonu.
Nie patrząc na banknot wręczył go dziewczynie. Dziewczyna miała jednak jakieś złe przeczucie, gdyż nie zadowoliła się powierzchownym obejrzeniem banknotu, ale przyjrzała mu się uważnie. Apsley spoglądał na nią z ironicznym uśmiechem:
— Udaje, że się zna. — pomyślał.
Po chwili dziewczyna oddała mu banknot i rzekła nadąsana:
— Nie mój staruszku, nic z tego. Nie jestem taka głupia! Ten banknot jest fałszywy.
Armator roześmiał się.
— Skąd to wiesz? — rzekł. —
Machinalnie wziął banknot i pochylił się nad nim.
— Jest zupełnie nowy — rzekł. — Mój Boże, to prawda, że jest fałszywy! Odrazu rzuca się w oczy że nie ma znaku wodnego...
Krew nabiegła mu do twarzy. Skoczył w stronę sypialni wściekły, że ktoś niepostrzeżenie musiał mu wręczyć fałszywy banknot zamiast prawdziwego. Zapalił światło i otworzył skrytkę. Spojrzał do środka. Wszystko zawirowało mu w oczach: worki z pieniędzmi i rulony złota zniknęły. Rozsunął papiery szukając, czy przypadkiem nie przesunięto ich w głąb. Stracony trud. Złoto znikło. Zimny pot wystąpił mu na czoło. Czuł, że stało się coś, czego nie rozumiał. A może i reszta banknotów, jest fałszywa? Musiał chwycić się stołu, aby nie upaść. Drżącą ręką sięgnął po garść banknotów i począł je oglądać po kolei. Wszystkie były fałszywe.
— Wszystko fałszywe! Wszystko fałszywe! — jęknął. —
Nogi ugięły się pod nim. Z człowieka pełnego wigoru i radości życia, przekształcił się nagle w złamanego starca. Ukrył twarz w dłoniach.
— Chodźże tu mój drogi — zawołała dziewczyna, uważając, że nieobecność jej klijenta trwa zbyt długo. — Bądź miły i przynieś mi nowy banknot, tym razem prawdziwy!
— A idźże do wszystkich diabłów — ryknął armator. — Jeszcze się tu będziesz naśmiewała ze mnie. Zabito mnie, zamordowano! Okradziono!
Nagle wszystko wydało mu się jasne: była to zemsta Rafflesa. Stracił przytomność i padł na podłogę.
Dziewczyna poczekała jeszcze kilka chwil, po czym zaintrygowana długą nieobecnością Apsleya uchyliła ostrożnie drzwi. Ujrzała armatora leżącego na podłodze.
— Biedak, widocznie dostał ataku apoplektycznego. To ten fałszywy banknot tak go zdenerwował. Co za przygoda! I pomyśleć, że zostałam tu sama z tym durnym starcem, który nie ma przy sobie ani grosza!
Ale nawet w najkrytycznieszym momencie nie opuścił jej zmysł do interesu. Powiodła wzrokiem po mieszkaniu, szukając klucza. Leżał na stole tam, gdzie go zostawił armator. Niestety, tuż obok niego spostrzegła zegarek z dewizką starego Apsleya. Nie chcąc ażeby cenne przedmioty „poniewierały się bez opieki“, wzięła go ze sobą. W mgnieniu oka ubrała się, włożyła bluzkę, kapelusz i wyszła.
Zniknęła w cieniach nocy, jak duch, unosząc z sobą zegarek i dewizkę zacnego armatora Apsleya. Miała jednak na tyle delikatności, że nie zabrała z sobą klucza od mieszkania, lecz zostawiła go w drzwiach.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autorów: Matthias Blank, Kurt Matull i tłumacza: anonimowy.