<<< Dane tekstu >>>
Autor Kurt Matull, Matthias Blank
Tytuł Zemsta włamywacza
Wydawca Wydawnictwo „Republika”, Sp. z o.o.
Data wyd. 15.9.1938
Druk drukarnia własna, Łódź
Miejsce wyd. Łódź
Tłumacz Anonimowy
Tytuł orygin. Tytuł cyklu:
Lord Lister, genannt Raffles, der grosse Unbekannte
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


Charles odkrywa wytworną garsonierę

Lord Lister żegnał się właśnie z doktorem Warrensem, gdy na progu biura firmy „Aspley i Ska“, stanął Charley Brand. Sekretarz zdążył zmienić już swoje przebranie.
— Oto nasze auto, wuju — rzekł z uśmiechem. Gdy tylko wsiedli do wynajętego przez Charleya auta, sekretarz począł składać Tajemniczemu Nieznajomemu sprawozdanie z wyników obserwacji, roztoczonej nad obu Apsleyami.
— Nie tracąc z oczu wejścia do biura, skinąłem na auto, aby je mieć do swej dyspozycji. — rzekł — Obiecałem szoferowi podwójny napiwek, jeśli będzie jechał za obydwu panami, którzy wyjdą z biura. Apsleyowie wsiedli w pierwszą stojącą w pobliżu taksówkę. Zatrzymali się w najpiękniejszej dzielnicy West Endu. Wysiedli z auta i dalszą część drogi odbyli pieszo. Szedłem za nimi w przyzwoitej odległości po drugiej stronie ulicy. Po chwili weszli do jakiegoś domu. Młodszy Apsley otworzył kluczem drzwi. Nie spuszczałem ich z oczu udając, że przyglądam się wystawie w sklepie z obrazami. Zapaliłem właśnie fajkę, gdy w oknie na pierwszym piętrze pojawiło się światło. Zanim zasunięto rolety, poznałem w świetle sylwetkę młodego Apsleya. W kilka minut później młody Apsley wyszedł z domu, zatrzymał przejeżdżającą taksówkę i dość głośno rzucił adres klubu. Ponieważ wiedziałem, że zazwyczaj zostaje tam dość długo nie poszedłem za nim. Postanowiłem czekać, aby zobaczyć co zrobi stary.
— Doskonale! — rzekł lord Lister. —
Po upływie dziesięciu minut usłyszałem odgłos, otwierających się drzwi wejściowych. Ukazał się w nich stary, elegancko ubrany i w cylindrze na głowie. Robił wrażenie młodszego, niż był przed godziną. Chodził krokiem sprężystym i elastycznym... Skierował się w stronę biegu ulic Nelsona i Campbella, gdzie jest postój taksówek. Niestety, nie dosłyszałem jaki adres podał szoferowi.
— A teraz dokąd idziemy? — zapytał lord Lister.
— Sądziłem, że zechciałbyś rzucić okiem na główną kwaterę obu Apsleyów.
— Siostrzeńcze Robercie, odgadłeś wspaniale moje myśli. Historia włamania wydaje mi się dziwnie podejrzana i mam zamiar ją wyjaśnić.
Tak rozmawiając dojechali do Campbell Street. Charley wskazał dom, którego numer zapisał starannie. Tajemniczy Nieznajomy wyjął wytrych i otworzył ciężkie drzwi wejściowe. Po schodach, przykrytych grubym dywanem, weszli aż na drugie piętro. Charley, który zanotował sobie rozmieszczenie okien, zatrzymał się przed drzwiami, prowadzącymi do mieszkania, które mieli przeszukać. Na drzwiach widniała kartka: „M. John Morris“.
Jeszcze jeden obrót wytrychem i drzwi otwarły się cicho. W mieszkaniu panowały ciemności. Charley zapalił zapałkę i poszukawszy kontaktu, zapalił elektryczność.
— Zwycięstwo! — zawołał lord Lister. — Nazwisko Morrisa jest nazwiskiem przybranym. Jeden z Apsleyów, prawdopodobnie starszy, zamieszkuje tę garsonierę pod fałszywym nazwiskiem. Spójrz: na krześle leży marynarka podarta, którą miał na sobie podczas walki z włamywaczami. Tam na stole widzisz zakrwawiony kołnierzyk i zerwany krawat. — Nie ulega kwestii, że jest to mieszkanie starego Apsleya.
Przeszukał kieszenie marynarki. Znalazł w nich kitka listów, zaadresowanych do firmy „Apsley i Ska“.
Lord Lister zabrał się do rewidowania wszystkich mebli, znajdujących się w eleganckim saloniku. Zwłaszcza interesował się szufladkami. Wytrych raz jeszcze oddał mu cenne usługi. Rewizja ta nie dała jednak żadnego rezultatu i tu nie znalazł nic interesującego.
— Przejdziemy do sypialni — rzekł. —
Udali się tam obydwaj. Powtórzyła się ta sama historia. Nic nie znaleźli. Lord Lister nie zniechęcał się. Rozpoczął uważnie raz jeszcze przegląd. Elegancka tuaelta z lustrem, stojąca tuż obok okna, ściągnęła na siebie jego uwagę. Odsunął lustra i począł macać ścianę wylepioną w tym miejscu tapetą w kwiaty. Nie omylił się. Część tapety odstawała lekko od ściany. Oderwał ją. Tuż pod nią zauważył zamek, znajdujący się w murze.
— Charley, znaleźliśmy schowek!
Sekretarz wylazł ze swego kąta i zbliżył się po cichu do przyjaciela.
— Do licha, nic się przed tobą nie ukryje.
Lord Lister wyjął tymczasem swój wytrych i po chwili w murze ukazała się kaseta.
Nie wierzyli własnym oczom: Leżały tam porządnie poukładane grube paczki banknotów, woreczki pełne złota i papiery wartościowe. — Krótko mówiąc, ukryto tam pięćdziesiąt tysięcy funtów sterlingów, których kradzież przypisywano Rafflesowi. Lord Lister spiesznie przeliczył zdobycz. Nie brakowało ani grosza do pięćdziesięciu tysięcy funtów.
— Muszę przyznać, że tego nie spodziewałem się. — rzekł Raffles potrząsając.
— Rozumiem teraz wszystko. Pięćdziesiąt tysięcy funtów znajdowało się tu już oddawna, a w każdym razie w chwili gdy włamywacz na rozkaz starego Apsleya rozpruł kasę firmy. Chodziło o to, aby jaknajbardziej uprawdopodobnić fikcję włamania. W obawie przed wykryciem postanowili usunąć głównego świadka ich oszustwa, a jednocześnie skierować wszelkie poszlaki na Rafflesa. Bogaty człowiek, o którym mówiła żona Boba — to z całą pewnością armator Apsley. „Uczciwa robota“ — to było rozprucie kasy żelaznej na żądanie samego właściciela. — Apsley przyrzekł mu stałą pracę w wypadku, gdyby wywiązał się z swego zadania należycie...
Sekretarz zbladł. W miarę opowiadania Rafflesa, coraz silniejsze przerażenie odmalowywało się na jego twarzy. A więc Apsley, ten łotr i morderca miał w swym posiadaniu plan inżyniera. Być może nosił go przy sobie, poznawszy się na jego wartości. Lord Lister miał rację. Całe to zainscenizowane włamanie, zamordowanie „Boba ślusarza“, wszystko to miało na celu zamaskowanie kradzieży cennego planu.
— Odbiorę go siłą — rzekł Raffles, zgrzytając zębami z wściekłości.
Do roboty Charley! Wsiądziesz do auta, zapłacisz podwójnie lub potrójnie, ale wrócisz tutaj przed powrotem Apsleyów. Pojedziesz do naszej willi i przywieziesz mi tutaj pakiet banknotów fałszywych, które odebrałeś malarzom. Spiesz się! Czekam tutaj!
Lord Lister wyciągnął się na sofie, położył na stojącym stoliczku swój pistolet automatyczny i zapalił papierosa. Nieobecność Charleya nie trwała długo. Zjawił się wkrótce, dźwigając w skórzanej walizie fałszywe banknoty. Waliza była tak ciężka, że Charley uginał się pod jej ciężarem.
Lord Lister włożył rewolwer do kieszeni i podniósł się z sofy.
Obydwaj przyjaciele zabrali się do roboty.
Prawdziwe banknoty włożyli do walizy, a fałszywe ułożyli w kasetce.
Gdy wszystko zostało skończone, Raffles zamknął kasetę i zasunął lustro na swoje miejsce. Zgasili światło, i powrócili do salonu. Rozejrzeli się dokoła i wysunęli się cicho na schody.
W tej samej chwili Raffles usłyszał brzęk klucza wkładanego do zamka. Ktoś wszedł drzwiami wejściowymi do domu.
— Stop, Charley! — szepnął. — Może to ktoś mieszkający w tym domu.
Kroki zbliżały się i do uszu przyjaciół doszły odgłosy rozmowy: Był to mężczyzna i kobieta.
— Wchodzą na górę — szepnął Charley, wychyliwszy się ostrożne po przez poręcz. —
Zapalił zapałkę.
— Do diabła.... To stary Apsley!
— Wejdźmy w takim razie o piętro wyżej — rzekł lord Lister z zimną krwią.

Podnieśli walizę i cichutko pomknęli na trzecie piętro i stąd poczęli obserwować nadchodzących.
— Ile mi dasz mój staruszku? Powiedz... Nie chcesz?

— Zastanowię się nad tym przy butelce wina — odparł męski głos.
— Tym lepiej... Jestem głodna i mam pragnienie. Czy dasz mi pięć funtów?
Armator zaśmiał się.
— Nie masz zbyt wygórowanych pretensji. Dostaniesz nawet więcej jeśli będziesz miła.
— O, mój kochany staruszku!
Musiała go prawdopodobnie pocałować, gdyż stary Apsley zaśmiał się wesoło.
Drzwi otwarty się i oboje weszli do środka.
Lord Lister i Charley Brand zeszli ze schodów. Charley wraz z walizą wsiadł do auta i pojechał wprost do domu Rafflesa, ten ostatni zaś udał się do Klubu Gentlemanów, gdzie przebywał młody Apsley.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autorów: Matthias Blank, Kurt Matull i tłumacza: anonimowy.