II
I przyszła!... Czują mrowisk ruchliwe pagóry,
Że to ja po nich stąpam, rwąc pajęczyn gazę,
Skrzącą się, jak sam poblask — znikąd i bez tła...
Cisza, dławiąc się w kwiatach, brzmi echem w lazury,
Jakby właśnie, do kwiatów mająca urazę,
Niewidzialna dziewczyna, głośno płacząc, szła!
Duchu mój, wrażę ciebie, niby dziób bociani,
W mokradła, żab oddechem nabrzmiałe i wzdęte,
Byś poznał woń pod ziemią zaczajonych wód!
W tobie — znojny szmer wężów, śmierć zdybanej łani,
Nagła czerwień wiewiórek i zbóż złoto święte,
I skwary macierzanek i paproci chłód.
Jakże las, wespół z tobą zieleniąc się, dyszy!
Wzdłuż polany przed chwilą wędrowny cień kruka
Przemknął, ledwo ukosem tykając mych brwi.