[84]XLVI
Zmora.
Puszcze, wy mnie trwożycie nakształt katedr szczytów,
Wasz szum jest niby organ; nasze zaś jak groby,
Wyklęte serca — pełne starych cierpień zgrzytów —
Wtórzą echem, gdy hymny śpiewacie żałoby.
Wstrętnyś mi, Oceanie! twe wrzawy i rzuty,
Odnajduję w mym duchu. Straszny śmiech goryczy
[85]
Zwyciężonego — pełen łkań — zniewagą struty —
Słyszę w potężnym śmiechu, jakim otchłań ryczy.
Jakbym cię kochał, Nocy, bez tych gwiazd widoku,
Które mówią do duszy tak znanym językiem,
Bom żądny próżni, cienia, nagości! Lecz dzikiem —
Jest to pragnienie, skoro na samym tle mroku,
Z ócz mych odbite, znanym spojrzeniem patrzące,
Żyją oddawna znikłych już istot tysiące!